Andrea Iannone przyznał, że nie powinien był opuszczać zespołu Ducati z końcem sezonu 2016 w MotoGP. Włoch spędził na włoskim motocyklu cztery sezony – najpierw w ekipie satelickiej Pramac, a potem w fabrycznym składzie.
Kiedy Jorge Lorenzo podpisał kontrakt z Ducati, stało się jasne, że Iannone walczy o pozostanie w składzie wraz z Andreą Dovizioso. #29 wygrał swój pierwszy i jedyny w karierze wyścig – GP Austrii. Jednak miał też wpadki, jak kolizja z partnerem zespołowym w Argentynie, czy z Lorenzo w Barcelonie.
Iannone sam podjął decyzję o przejściu najpierw do Suzuki, a potem do Aprilii. Nie wygrał wyścigu od 2016 roku, podczas gdy Dovizioso, który pozostał w Ducati, wygrał aż 13 razy i trzykrotnie zostawał wicemistrzem świata.
W trakcie rozmowy, opublikowanej na Instagramie, Iannone wyjaśnił: „Patrząc wstecz, zawsze chciałbyś zmienić coś w swojej przeszłości. Z mojej perspektywy – nie powinienem był opuszczać Ducati. Lata 2015 i 2016 były dla mnie bardzo dobre. Ducati było szczególnie dobre na przyspieszeniach i hamowaniach, ale cierpiało w wejściach w zakręty. Przeszedłem do Suzuki – i było dokładnie odwrotnie.”
Po słabym pierwszym sezonie na Suzuki, Iannone w końcu w 2018 roku wywalczył cztery miejsca na podium, a potem rozpoczął jazdę dla Aprilii. „Dobrze czuję się w zespole. Jestem przekonany, że możemy wykonać naprawdę dobrą robotę. Cała firma mocno dojrzała w tym czasie, a opóźnienie w rozpoczęciu sezonu tylko pomoże nam jeszcze bardziej poprawić motocykl GP2020.”
Na razie jednak Iannone najbardziej czeka na decyzję w sprawie jego wpadki dopingowej. Federacja FIM cały czas nie wydała werdyktu i nie wiadomo, czy zawieszenie zostanie podtrzymane, czy też anulowane.
Źródło: crash.net
ooo jednak myśli ;) Szkoda, że tak późno.
to Ianonne sam odszedł z Ducati…?? :)
mówiło sie ,ze po zdjęciu doviego z toru stracił posade a szkoda bo naprawde niezle sobie radził
Zaskoczyła mnie ta wypowiedź, bo do tej pory byłam przekonana, że to Ducati podziękowało Iannone, m.in. za notoryczne zdejmowanie z toru siebie i innych zawodników, a gwoździem do trumny było dwu, czy może nawet trzykrotne skoszenie Doviego. Ciekawe, czy rzeczywiście jednak sam odszedł, czy to tylko zaklinanie przez niego rzeczywistości…