10 Kwietnia 2005, Jerez de la Frontera, Hiszpania. Dookoła toru grubo ponad 150 tysięcy kibiców. Kibiców, którzy zawsze dają z siebie wszystko. Okrzyki, niesamowity tumult, wrzawa, gdy przed nimi przejeżdżają jeźdźcy, takie jest Jerez. Przed nimi 4423 10 Kwietnia 2005, Jerez de la Frontera, Hiszpania. Dookoła toru grubo ponad 150 tysięcy kibiców. Kibiców, którzy zawsze dają z siebie wszystko. Okrzyki, niesamowity tumult, wrzawa, gdy przed nimi przejeżdżają jeźdźcy, takie jest Jerez. Przed nimi 4423 m, najdłuższa prosta 600 m, szerokość 11 m, 5 lewych i 8 prawych zakrętów. To ważny wyścig dla Sete Gibernau. W końcu startuje u siebie. Jak zwycięży, będzie miał psychologiczną przewagę nad najpoważniejszym konkurentem — Valentino Rossim.
Rossi też wie, że jak pobije Sete na jego własnym terenie to może to zaprocentować na cały sezon. Przecież to dopiero pierwszy wyścig.
Z pole position startuje Rossi. Za nim Gibernau i Hayden. Przez większość wyścigu prowadzi Sete, tuż za nim Rossi. Na 20 kółku z toru wypada Hayden. Podążający jak cień Valentino wyprzedza na 25 okrążeniu Sete, by zaraz popełnić błąd i dać się wyprzedzić Sete.
Gdy wszyscy już myśleli, że wszystko jest ułożone coś się wydarza na ostatnim zakręcie — Ducados. Na metę pierwszy wpada Valentino Rossi, 8 sekund później Sete Gibernau, a 18 sekund po Valentino, Marco Melandri.
Oto co powiedzieli główni rywale po wyścigu o końcówce rywalizacji „Kiedy wchodziłem w ostatni zakręt miałem wystarczająco dużo miejsca aby zaatakować Giberanu. Zderzyliśmy się, ale takie są wyścigi. Wiem, że Sete nie jest zadowolony, ale czeka nas jeszcze 16 ciężkich wyścigów” powiedział Valentino.
„Nie chciałbym, aby w przyszłości tak wspaniałe wyścigi rozstrzygały się w ten sposób” –odpowiada Sete.
Wszyscy pamiętają zbolałą minę Sete po wyścigu. Czy było to tylko na pokaz, aby jakoś zachować twarz, czy rzeczywiście ramię tak mu doskwierało po uderzeniu.
Faktem było to, że nie złożono żadnego protestu i wyniki wyścigu zostały uznane za ważne.
Tak było rok temu. Valentino po dość kontrowersyjnym „zetknięciu” się na ostatnim zakręcie z Sete odbił się od niego i wygrał tamten wyścig. To była twarda walka, taka jaką lubimy.
Jak będzie w tym roku? Czy podium będzie takie same? Czy może ktoś inny na nie wskoczy? Czy ktoś zagrozi „staremu” mistrzowi? Pytania same cisną się do głowy.
Gibernau, Pedrosa, Hayden, Melandri, wydają się być największymi konkurentami Rossiego w tym sezonie. A może jednak ktoś inny?
Ducati na ostatnich testach wypada rewelacyjnie, Kawasaki z Nakano coraz lepiej, Honda choć ostatnio z problemami, to jednak Honda , a Yamaha chociaż trochę słabiej, to wiadomo — Rossi.
Trzeba przyznać, że czasami wytypowanie całego podium to jak wróżenie z fusów (pewniakiem jak do tej pory był Rossi). Przekonamy się już o tym w najbliższą niedzielę, 26 Marca 2006.
Emocji na pewno nie zabraknie…