Jorge Martin zapisał się na kartach historii jako pierwszy niezależny zawodnik, który zdobył tytuł w erze MotoGP. Stało się to po emocjonującym finale sezonu w Barcelonie w niedzielę. Martin dojechał do mety na trzeciej pozycji w GP Solidarności, chociaż wystarczało mu nawet miejsce dziewiąte.
„Wciąż nie mogę w to uwierzyć, jestem w szoku! Emocje są ogromne, dużo płakałem! Teraz chcę świętować z moim zespołem, rodziną i przyjaciółmi. To była długa droga. Moja kariera nie była łatwa. Owszem, miałem dobre możliwości, ale myślę, że sam je sobie wypracowałem. Ciężko pracowałem i wiele poświęciłem. W zeszłym sezonie miałem szansę, ale nie byłem gotowy, żeby ją wykorzystać, tak to ujmijmy. Ale w tym roku czułem, że to mój czas.” – powiedział Martin po zejściu z podium.
„Dziękuję Pramacowi, dziękuję Ducati za to, że dali mi niesamowity motocykl przez te cztery lata i umożliwili mi walkę do samego końca z fenomenalnym Pecco. Dziś warunki były trudne, więc wybór opony nie był łatwy. Niektórzy zawodnicy wybrali twarde, inni miękkie, a jeszcze inni średnie mieszanki. Byłem naprawdę przerażony. Obserwowałem rywali i myślałem: >Wow, wszyscy są świetni<. Łatwo byłoby skończyć na dziesiątym miejscu, jeśli wszyscy pojechaliby dobry wyścig. Cała czołowa dziesiątka miała potencjał na świetny wynik.” – dodał.
Podczas gdy Bagnaia i wicelider wyścigu, Marc Marquez, wybrali miękkie tylne opony, Martin – mimo wcześniejszych sugestii, że skopiuje wybór Bagnai – postawił na pośrednią mieszankę. „Bałem się, ale ostatecznie uznałem, że średnia opona to najbardziej zachowawcza opcja. Nie było łatwo, może miękka byłaby trochę bardziej konkurencyjna, ale dałem radę. Po prostu zaufałem sobie. Miałem dużo pewności, że nawet z „gorszą” oponą znajdę się w pierwszej dziewiątce. Byłem bardzo skoncentrowany.” – skomentował swój wyścig nowy mistrz świata.
„Dziś cieszyłem się wyścigiem. Dotykałem łokciem asfaltu, ramieniem – jakbym trenował supermoto, tylko że na MotoGP! Jestem niesamowicie szczęśliwy, że mogłem cieszyć się tą chwilą. Myślę, że nawet gdyby to był zwykły wyścig, jak ten w maju tutaj, skończyłbym na trzecim miejscu, bo Marc i Pecco byli dziś silniejsi. Dałem z siebie wszystko. Ale na pewno ostatnie 7 okrążeń było trudniejszych.”
„Zacząłem wspominać wiele momentów. Myślę, że cała moja kariera przewinęła mi się przez głowę. Pamiętam mojego tatę, weekendy spędzane na treningach po pracy, mamę, która gotowała, kiedy ścigałem się na minibikach. Dziadka, który nie jest już z nami i patrzy na mnie z góry. Ale potem mocno się koncentrowałem, starając się być w chwili: >Jorge, musisz dokończyć robotę. Nic nie jest skończone, dopóki nie przekroczysz linii mety<. Już na ostatnim okrążeniu czułem, że zaczynam płakać, to było tak emocjonalne.”
Początek roku wyglądał jednak dla Martina zupełnie inaczej niż euforia po zdobyciu tytułu. „Miałem ogromne problemy ze zdrowiem psychicznym. Poprzedni sezon był świetny. Nawet po zajęciu drugiego miejsca w mistrzostwach byłem dość zadowolony. Ale w styczniu zacząłem odczuwać wiele lęków. Bałem się, że nigdy nie zostanę mistrzem MotoGP. Dzięki mojemu trenerowi bardzo się poprawiłem. Skupiałem się bardziej na nadziei na zwycięstwo niż na strachu przed porażką. Jeśli przegram, to w porządku. Nie umrę. Życie się nie kończy. Ale miałem ogromną nadzieję na wygraną. Nie tylko dla siebie, ale dla mojego zespołu, ludzi, rodziny. To bardzo mi pomogło.”
Już we wtorek Martin zadebiutuje jako zawodnik fabrycznego zespołu Aprilia na tym samym torze w Barcelonie, podczas tradycyjnych testów posezonowych. Mówi się, że włoska konkurencja Ducati nie da mu maszyny, zdolnej rywalizować w 2025 roku o obronę mistrzostwa. „Myślę, że cokolwiek przyniesie przyszłość, po tym wszystkim będzie to dar. Na pewno postaram się być najlepszą wersją siebie. Będę próbował wygrywać z Aprilią, ale teraz chcę cieszyć się tą chwilą.”
Źródło: crash.net
Choć byłem neutralny, to cieszę się, że Jorge wywalczył tytuł. Mimo przeciwności losu (kontuzje, upadki) podniósł się wykorzystał swoją szansę. Wyeliminował swoją „piętę Achillesową”, a więc częste wywrotki. Wygrał tytuł równą i konsekwentną jazdą. Jestem pewny, że wyciągnie więcej z Aprilii i może zaskoczyć w kilku wyścigach. Ale kto wie, czy to nie była jego ostatnia realna szansa na majstra. ;) Ważne, że zabrał jedynkę Ducati. Należało im się. :)