Andrea Iannone wciąż ma pecha. Po tym, jak w Le Mans startował z kontuzją barku, tuż przed jego domowym Grand Prix Włoch okazało się, że ma jeszcze jeden uraz. Biorąc pod uwagę, jak poszło mu we Francji, wszystko wskazuje na to, że na torze Mugello Iannone wcale nie będzie tracił do rywali.
Przypomnijmy: podczas prywatnych testów Ducati na torze Mugello, na kilka dni przed startem Grand Prix Francji, „CrazyJoe” zaliczył dwie wywrotki. Jedna z nich okazała się fatalna w skutkach, bo Iannone wybił bark. Pokonując ból, nie tylko wystartował w Le Mans, ale też – po genialnej walce z Markiem Marquezem o 4. miejsce – finiszował na pozycji numer 5.
Przeprowadzone niedawno badania wykazały jednak również pęknięcie głowy kości ramiennej. „Oczywiście wystartuję w Mugello, ale nie będzie łatwo i nie będę w stuprocentowej formie – zaznaczył Włoch, który ma spore szanse, by przed własnymi kibicami wywalczyć drugi w tym roku, i w karierze, finisz na podium MotoGP. – Kilka dni temu przestałem brać środki przeciwbólowe, ale byliśmy zaskoczeni, gdy po wykonaniu badań okazało się, że mam pęknięty fragment kości ramiennej”.
„Przez obrzęk nadal odczuwam sporo bólu. Kontynuuję terapię laserową, by obrzęk ustąpił jak najszybciej. Tak czy inaczej postaram się zagryźć zęby tak jak w Le Mans. To zdecydowanie zbyt ważny wyścig, zarówno dla mnie jak i dla Ducati, by tak po prostu się poddać przed naszymi kibicami na Mugello” – zakończył Iannone.
25-latek z Vasto, który stanął na podium w Katarze, zajmuje 5. miejsce w klasyfikacji generalnej.
fot. Ducati