Tom Luthi wyliczył powody, przez które w klasie MotoGP nie udało mu się zdobyć choćby jednego punktu. Szwajcar zadebiutował w królewskiej klasie mając aż – jak na „żółtodzioba” – 31 lat. Luthi uważa, że kluczowe było opuszczenie posezonowych testów, kiedy inni debiutanci zapoznawali się z maszynerią MotoGP. Potem był jeszcze konflikt na linii właściciel (Marc van der Straten) – szef zespołu (Michael Bartholemy).
„O tym co się stało mógłbym napisać trzy książki. Moim oczywistym błędem, którego nie doceniałem, były testy w listopadzie, które opuściłem przez kontuzję. Myślałem, że mogę sobie z tym poradzić dzięki ciężkiej pracy i odpowiedniemu wsparciu. Ale byłem za daleko z tyłu i nie udało nam się zmniejszyć strat.” – powiedział Tom Luthi.
„Sezon się rozpoczął, w Katarze nie było najgorzej. Ale wciąż nie miałem o niczym pojęcia. Po prostu jeździłem. Byłem blisko punktów, ale nie miałem pojęcia o zarządzaniu oponami, paliwem czy innymi rzeczami w trakcie wyścigu. A potem nastąpiło tąpnięcie w zespole, które dotknęło mnie bardziej niż na przykład Franco (Morbidellego).” – dodał.
Bartholemy został usunięty z zespołu, który z kolei zdecydował o wycofaniu się z królewskiej klasy z końcem roku. „Środowisko wokół (Morbidellego) sprawiło, że był on nieco bardziej niezależny od zespołu niż ja byłem. Z tego też mogę wyciągnąć wnioski. On mógł robić kroki naprzód, a ja stałem w miejscu.”
„Oczywiście współpraca wewnątrz zespołu i wsparcie są bardzo ważne. Potrzebujesz też do rozwoju informacji z drugiej strony garażu. Może te informacje gdzieś nam ginęły. Czasem czułem się zagubiony. Brzmi to trochę głupio, ale tak było.” – skomentował Szwajcar.
„Nie wiedziałem co robić, bo nic nie posuwało nas naprzód. Byłem oczywiście sfrustrowany i rozczarowany, nie wiedziałem jakie są powody. Nie mówię, że Morbidelli miał większe wsparcie od Hondy. To byłoby błędem. Robił dobrą robotę, muszę to jasno powiedzieć. Po prostu kilka rzeczy zrobił lepiej ode mnie. Ale to nie oznacza, że nie mógłbym wcielić tego w życie i uczyć się na tej podstawie.”
„Z mojego punktu widzenia zawsze było jasne, że chcę walczyć aż do flagi w szachownicę. Ale nie mogłem robić tego sam. Był oczywiście czas, kiedy motywacja spadała – nawet w garażu. Nikogo nie winię. Kiedy nie ma sukcesów, jest ciężko. Zespół nie miał przyszłości, wszystko się kończyło. To razem złożyło się w jedność.” – zakończył.
Źródło: motorsport.com
Fot. Marc VDS Honda
Luthi to sympatyczny człowiek i zawodnik ale moim zdaniem wszystko co już miał w MGP osiągnąć jest już za nim i dalsze jego ściganie to tylko blokowanie miejsca innym. W jego przypadku emerytura jest jak najbardziej wskazana. Lubiłam i lubię go ale jego czas minął. Niestety ale nie widzę możliwości jego dalszego rozwoju a co za tym idzie sukcesów w jakiejkolwiek klasie MGP w nadchodzącej przyszłości. Szkoda że nie ma wokół siebie doradców którzy by mu tę sportową emeryturę wytłumaczyli i pomogli przez to przejść psychicznie.
Bez jaj z tą emeryturą ;) Przecież może się skończyć tak, że będzie jeździł w top3 Moto2. Dla zespołu, to ważne że mają mocnego zawodnika. Przeszedł do zespołu, który nie ma aspiracji na MotoGP. Dla sponsorów liczą się tylko sukcesy :) Jeśli będzie jeździł słabo jak Elias/Barbera po powrocie, to wtedy wyleci.
@saruto Trudno powiedzieć że Elias jeździł słabo, bo zdobył mistrzostwo świata po zejściu o klasę w dół ;)
Mówię o drugim razie ;) Gdzie drugiego sezonu nie dokończył ;)
Pierwszy sezon Moto2 o niczym nie mówił. Każdy na tym prototypie byłby mistrzem, nawet Abraham ;)
Pora więc wybrać drogę WSS lub WSBK. Za stary na GP, szczególnie Moto2, ale na wyścigi motocykli seryjnych? Zdecydowanie nie. :)
„Morbidelli” w dopełniaczu to „Morbidellego”. W tekście jest „Morbidelliego” a w tytule „Morbideliego”.
Yup masz rację.