Statystki nie kłamią: MotoGP jest bliżej niż kiedykolwiek, w 2024 roku! Po raz pierwszy w erze MotoGP, średnia różnica czasowa pomiędzy pierwszym a drugim zawodnikiem wynosi mniej niż sekundę, po pierwszych pięciu Grand Prix – 0.951s, będąc dokładnym. Wcześniejszy rekord wynosił 1.259 sekundy, w 2002 roku. Poza tamtym sezonem, tylko trzy razy w MotoGP średnia różnica między zwycięzcą a pierwszym przegranym była mniejsza niż 2 sekundy – 2004, 2006 i 2014 (także po pierwszych pięciu rundach). Teraz, jest ona mniejsza niż sekunda.
Nie tylko te liczby wyglądają świetnie, tak naprawdę to wyścigi, które mogliśmy zobaczyć jak na razie w tym sezonie zapierały dech w piersiach. W ostatnim wyścigu, w Le Mans, aż trzech zawodników walczyło o zwycięstwo na ostatnim okrążeniu. Różnica na mecie między pierwszym Jorge Martinem, a trzecim Pecco Bagnaią wyniosła zaledwie 0,585s. Dwa tygodnie wcześniej tylko 0,446s za mistrzem świata do mety dojechał Marc Marquez w Jerez, podczas Grand Prix Hiszpanii, kiedy to ta dwójka przyniosła nam jedną z najlepszych walk ostatnich lat.
W GP Ameryk po powrocie z 11. miejsca zwycięstwo odniósł Maverick Vinales, na Aprilii. Jego przewaga nad drugim Pedro Acostą, wynosząca na mecie 1,728s, jest w fakcie największa przewagą zwycięzcy do tej pory w 2024 roku. Pomimo prowadzenia wyścigu o GP Portugalii od startu do mety, przewaga Martina nad drugim Bastianinim wyniosła 0,882s. Ten wynik mógł być jeszcze lepszy, gdyby nie awaria motyckla Vinalesa na ostatnim okrążeniu. Otwierające sezon GP Kataru zostało wygrane przez broniącego tytułu Bagnaię, który przekroczył linię mety z przewagą 1,329s nad Bradem Binderem.
Prawdą jest, że wciąż klasę królewską dominuje Ducati, do których zbliża się Aprilia i KTM. Jeśli więc chodzi o liczbę zwycięskich motocykli nie będzie to najprawdopodobniej rekordowy sezon, ale powinniśmy docenić, że wyścigów na Ducati nie wygrywa jeden zawodnik. Pod względem show sezon zaczął się bardzo dobrze, a cieszy też fakt, że największa walka toczy się w wyścigach Grand Prix, które mimo dodania Sprintów powinny pozostać głównym dostawcą emocji, co w zeszłym sezonie czasami nie miało miejsca. Nie ujmując oczywiście sobotnim wyścigom, które przyciągnęły do sportu nowych kibiców, oraz bez dwóch zdań urozmaiciły walkę o mistrzostwo MotoGP.
Źródło: motogp.com
To tylko pokazuje jak Ducati jest elastycznym motocyklem że kilku zawodników jest wstanie na nim wygrywać wyścigi. Za czasów Hondy tylko Marquez się liczył i wbrew opinii wszystkich hegemonia Ducati daje nam największe emocje także osoby które mają tego dość powinny się zastanowić czego naprawdę chcą od wyścigów. Bo dla mnie emocje w tym sporcie są ponad wszystko , nawet jeśli Włosi biją resztę producentów.