Zawody Sic Supermoto Days na włoskim torze Latina miały uczcić pamięć tragicznie zmarłego przed dwoma laty Marco Simoncelliego oraz pomóc w zbiórce pieniędzy na rzecz rodziny zawodnika. Tegoroczna edycja zostanie niestety zapamiętana z zupełnie innego powodu.
Śmierć Dioriano Romboniego – zwycięzcy sześciu wyścigów mistrzostw świata w klasach 125ccm i 250ccm – wstrząsnęła światem motorsportu również dlatego, że okoliczności wypadku były bliźniaczo podobne do tych, w których życie stracił sam Marco Simoncelli. Włoch w GP Malezji został potrącony przez swojego przyjaciela – Valentino Rossiego, a także Colina Edwardsa.
Paolo Simoncelli – ojciec Marco – po odwołaniu Sic Supermoto Days mówił: „Stała się straszna rzecz. Ale istnieje coś takiego jak przeznaczenie, przed którym nie uciekniesz. Myślę, że można sobie to tłumaczyć tylko w ten sposób, by nie zwariować. Jestem przekonany, że każdy ma swoje przeznaczenie i śmierć jest jego częścią. Gdyby mój syn – Marco – nie był motocyklistą, uważam, że prawdopodobnie zginąłby tego samego dnia. Uważam, że z Rombonim byłoby tak samo – gdyby tylko nie uczestniczył w zawodach w Latina.”
W wypadku brał udział Gianluca Vizziello – były zawodnik Supersport i Superbike, a prywatnie przyjaciel Romboniego. To on potrącił leżącego na ziemi 44-latka. „To co się stało jest niewiarygodne. Dorian był moim mentorem, wychował mnie jeśli chodzi o motocykle. Początkowo nie zdawałem sobie sprawy, że w ogóle zderzyłem się z innym zawodnikiem. Myślałem, że przebiłem moją oponę.” – przyznał Viziello.
Ceremonia pogrzebowa odbędzie się 3 grudnia w Ceperana.
Straszne :(