Sito Pons przyznał, że rozmawiał z organizatorami MotoGP na temat wystawienia swojego zespołu w królewskiej klasie i tym samym zapełnieniu luki po Suzuki, które pożegnało się po sezonie 2022. Plan jednak nie wypalił i w tym roku zobaczymy w stawce o dwa motocykle mniej.
Pons prowadził już niegdyś zespół w królewskiej klasie – do sezonu 2005, kiedy to dla ekipy Camel Honda jeździli Alex Barros z Troy’em Baylissem. Potem po przerwie, od 2009 roku jego zespół jeździ już tylko w klasie 250ccm/Moto2.
„Mieliśmy wiele rozmów dotyczących MotoGP z szefem Dorny, Carmelo Ezpeletą. Oficjalnie zapytaliśmy, czy możemy wrócić do MotoGP z Team Pons. Ale Carmelo jasno dał do zrozumienia, że chce producenta, i nie zakontraktuje w tym momencie kolejnego zespołu satelickiego”. – powiedział Sito Pons.
„To była jasna odpowiedź. Od wielu lat prosiliśmy o miejsce w MotoGP. Raz była taka możliwość, ale nie wykorzystaliśmy jej bo nie było producenta, który dostarczyłby nam motocykle. Kiedy Suzuki ogłosiło decyzję w maju, poprosiliśmy ponownie. Rozmawialiśmy z Carmelo. Mamy zasoby, mamy doświadczenie. Ale niestety – dla prywatnego zespołu nie ma tam miejsca”. – dodał.
Źródło: speedweek.com
Dorna chce producenta. No to się chyba nie doczeka, bo chętnych jakoś nie widać. Z jednej strony dobrze jakby wszedł Pons, było by tyle motocykli co poprzednio, no ale na czym by oni jeździli? Chyba kolejne dwa Ducati i 10 maszyn w stawce, bo Yamaha niezainteresowana, Honda to ma dosyć problemów z głównym zespołem, Aprilia dopiero zaczyna z jedną satelitą, no może jedynie KTM i jakiś Red Bull Pons.
Na więcej Ducati zgody nie powinno już być, bo się okaże, że innym ciężko się będzie w dziesiątce załapać.
Bardzo możliwe, że Pons właśnie chciał wystawić kolejne Dukaty dlatego spotkał się z odmową.