Wszystkich tych, którzy spodziewali się wczoraj zobaczyć najnowsze Desmosedici GP12 i usłyszeć o jego detalach, mogli poczuć się rozczarowani. We włoskim Madonna di Campiglio trudno było wypatrywać najnowszego Ducati, a Filippo Preziosi trzymał język za zębami i nie zdradził wielu szczegółów na jego temat…
Od kilku ładnych lat w środę podczas Wrooom prezentowany jest motocykl producenta z Bolonii na nadchodzący cykl zmagań. Następnie, bądź jeszcze przed, odbywała się konferencja prasowa, podczas której Filippo Preziosi opowiadał o najnowszym Desmosedici. Tym razem ograniczono się do samej konferencji, a Włoch dodatkowo wyraźnie ważył słowa i nie ujawnił wielu nowych szczegółów jeśli chodzi o GP12. Na zobaczenie owej maszyny, która będzie podobna wizualnie do tej z testów w Walencji, będziemy musieli poczekać do prób na Sepang. Owa maszyna nadal korzystać będzie z tylnego wahacza wykonanego z włókna węglowego oraz z tradycyjnej, aluminiowej ramy.
Dokładnie pięćdziesiąt trzy minuty opowiadał Generalny Menadżer Ducati Corse o nowym motocyklu. Przede wszystkim skupił się on na potwierdzeniu, jak wiele pracy włożono w tak szybkie stworzenie nowej maszyny na podstawie uwag Valentino Rossiego i Nicky’ego Haydena. Nie mogło też zabraknąć opisu ogromnej lekcji, jakiej to doświadczyli inżynierowie producenta z Bolonii używając silnika jako konstrukcji nośnej całej maszyny, a także o podejściu do rozwiązywania problemów w sezonie 2011. I chociaż Filippo opowiadał długo i ciekawie, to na temat samego Desmosedici na kolejny cykl zmagań mówił… niewiele.
Jak wiadomo, podczas prób na torze imienia Ricardo Tormo zawodnicy reprezentujący Ducati jeździli na tak zwanym GP0, a sam Preziosi przyznał, że był to „motocykl odniesienia”. Był to swego rodzaju punkt wyjściowy, od którego stworzono maszynę, którą to zobaczymy w Malezji. Warto dodać, że już na przełomie stycznia i lutego, podczas prób, zarówno „The Doctor” jak i „Kentucky Kid” do swojej dyspozycji dostaną zarówno GP0 jak i GP12, aby porównać oba te motocykle. Dokładniej mówiąc, pierwowzór przyszłorocznej maszyny pojawi się w boksie właściwie tylko po to, by przekonać się, iż najnowsze Desmosedici z silnikiem o pojemności 1000cc jest sporym krokiem naprzód.
Włoch przyznał wprost, że 90% motocykla jest zupełnie nowe, a jedyne co pozostało takie samo względem GP11.1 to przód, a więc widelec i układ kierowniczy. „W trakcie ostatnich miesięcy prowadziliśmy intensywny program badań, który zakończył się przy okazji dwudniowych testów w Walencji. Analizując zebrane dane, a także biorąc pod uwagę opinie zawodników i warianty ustawień motocykli, określiliśmy wartości docelowe dla ramy nowego motocykla. Teraz, wraz z kierowcami i ich szefami zespołów – Jeremym Burgessem oraz Juanem Martinezem – będziemy pracowali na torze w celu znalezienia bazowego set-upu. Potem będziemy mogli rozpocząć tradycyjne prace rozwojowe, które zawsze prowadzimy zimą i które doprowadzić mają do poprawy konkurencyjności.”
Dziennikarze nie omieszkali zapytać Preziosiego pod jakim kątem ustawione będą cylindry w nowym silniku. On sam jednak nie odpowiedział na to pytanie wprost, mówiąc jedynie, że konkurencja nie śpi i pozostanie to sekretem Ducati. Ewentualnie byłby skłonny ujawnić te dane, jeśli Honda powiedziałaby pod jakim kątem ustawione są cylindry w RC 213V. Ostrożnie wypowiedział się on także na temat pojemności nowej jednostki napędowej w GP12. Co ciekawe, może to wcale nie być przepisowy „litr”, a mniej. „Osiemsetka” już miała wystarczająco dużą moc, a to, czy dostatecznie dobrze zwiększono pojemność skokową silnika okaże się, gdy maszyna wyjedzie na prostą startową.
„Normalnie przygotowanie nowej, konkurencyjnej maszyny – od obliczeń, do projektów, budowy części i pierwszych testów – trwa około dwóch lat. Poprzez skrócenie tego okresu do kilku miesięcy wiemy, że podjęliśmy się niezwykle trudnego zadania, które jednak wcale nie jest niemożliwe,” mówił dalej Generalny Menadżer Ducati Corse. „To wszystko dzięki grupie inżynierów oraz Valentino i Nicky’emu, którzy zgodzili się rok temu na sporą ilość testów wpływających na ich formę, jak również dzięki całej ekipie czy sponsorom. Ducati to marka, która w przeszłości radziła sobie z problemami, a ja jestem dumny, że jestem jej częścią.”
Jak udało się dowiedzieć, głównym problemem z GP11 była dość mała możliwość zmiany ustawień. Doprowadziło to do tego, że Hayden i Rossi na niektórych torach korzystali z ekstremalnych wręcz set-upów, znajdujących się na granicy motocykla. Nowa maszyna będzie bardziej „mobilna”, a zeszłoroczne ekstremalne parametry będą teraz pośrednimi. Jako przykład podano tutaj rozstaw osi, który w GP11 wynosił od 1422mm do 1470mm. Zawodnicy zawsze używali rozstawu w granicach 1465mm do 1470mm, więc teraz ta druga wartość będzie tą pośrednią. Co prawda sam rozstaw osi nie był głównym problemem rok temu i tym razem posłużono się nim wyłącznie jako przykładem. „Daje to wyobrażenie tego, co zrobiliśmy,” potwierdził Włoch.
Wielu mimo wszystko zastanawia się, dlaczego Desmosedici GP12 nie pokazano w Madonna di Campiglio. Wszak wszyscy dobrze wiedzieli, że maszyna prezentowana na tle włoskich Dolomitów w poprzednich latach do czasu rozpoczęcia sezonu przechodziła jeszcze drobne zmiany. Tym bardziej, jeśli najnowsze Ducati ma być bardzo podobne wizualnie do GP0 używanego podczas testów w Walencji… wielu nie zorientowałoby się, gdyby zaprezentowano nie w pełni gotową maszynę. Plotki jednak głoszą, że pojawiły się różne pomysły jeśli chodzi o malowanie GP12. Z tego też powodu najnowsze „dziecko” producenta z Bolonii zobaczymy dokładnie ostatniego dnia stycznia, kiedy to rozpoczną się pierwsze w tym roku testy – na malezyjskim torze Sepang.