Joan Mir po wyścigu o GP Kataru przyznał, że szósta pozycja na mecie była dla niego rozczarowaniem. Hiszpan nie może tez pojąć, jak z roli faworyta w trakcie testów przedsezonowych, znalazł się w miejscu gdzie podium było daleko poza jego zasięgiem.
Suzuki bardzo mocno przepracowało okres międzysezonowy. Nowy silnik okazał się mieć znakomite osiągi. Kwalifikacje do GP Kataru jeszcze nie zwiastowały niczego złego – były raczej tradycyjnie słabe dla Suzuki, bowiem Mir był dopiero ósmy, ale takie pozycje na starcie notował także w mistrzowskim sezonie. Ale wyścig zweryfikował oczekiwania, a Joan Mir nie był w stanie zagrozić najlepszym.
„To był bardzo wymagający fizycznie wyścig, ponieważ tempo było naprawdę wysokie. Miałem problemy na ostatnich 15 okrążeniach i było ciężko. Szczerze mówiąc, jestem nieco rozczarowany, bo nie oczekiwałem tego co się wydarzyło.” – skomentował po wyścigu.
„Miałem dobry start, byłem tak gdzie powinienem, moje odczucia były naprawdę dobre. Ale potem zacząłem mieć problemy – myślę, że wielu je miało – z przednią oponą, ślizgała się.” – dodał. „Uważam, że to normalne, bo to miękka opona, i gdy jeździsz z tempem 1min 54s na okrążeniu, to przednia opona będzie się ślizgała. Jadąc z przodu masz z tym mniej kłopotu niż jadąc dalej. Więc moim zdaniem to normalne.”
„Ale to co się stało z tyłem – tu musimy nieco popracować, bo jego przyczepność drastycznie spadła i miałem problemy aby sprawić by motocykl jechał do przodu. Zwykle jesteśmy dobrzy w zarządzaniu tym obszarem, i zawsze o niego dbam. Więc spróbujemy dowiedzieć się, czemu tak się stało, i jak być lepszymi na ostatnich okrążeniach, bo póki co to trudne do zrozumienia.” – uważa Joan Mir.
Mir jednocześnie nie uważa, by to nowa jednostka napędowa przyczyniła się do problemu z tylną oponą, a raczej są to ustawienia. „Na pewno musimy popracować nad elektroniką, ponieważ nie było idealnie. Ale myślę, że to bardziej ustawienia czy geometria. W ostatniej fazie poprzedniego roku miałem już problemy w ostatniej fazie wyścigu.”
Źródło: motorsport.com
Pytanie do zorientowanych – czy faktycznie jest taka różnica w charakterystyce pracy silników o konstrukcji R4 ( Suzuki, Yamaha ) i V4 ( Ducati, Honda, KTM, Aprilla) że nawet elektronika tego nie może ogarnąć ? I że to się przekłada tak ewidentnie na zachowanie całego moto ? Oczywiście każdy producent ma swoje rozwiązania, ale od jakiegoś czasu jest serwowana opinia że V4 daje lepiej radę.
Wyobraź sobie, że fazy rozrządu są na każdym zakręcie inne. W zeszłym roku w oparciu o GPS.(teraz chyba też) Kosmos !
Kiedyś ktoś z Suzuki powiedział że nie jest problemem wpakowanie X km do silnika, ale ograniecie ze by to wszytsko że sobą działało.