Franco Morbidelli ma już za sobą pierwszy w karierze start w Rajdowych Mistrzostwach Świata. Włoski zawodnik, który wystartował Hyundaiem klasy R5, trafił akurat na rajd, który sprawił ogrom problemów nawet bardzo doświadczonym zawodnikom. Ostatnia runda sezonu – Rajd Monzy – niespodziewanie odbyła się w zimowych warunkach.
Rajd we Włoszech zakończył się zwycięstwem Sebastiena Ogiera z Toyoty, który tym samym zdobył siódmy w karierze tytuł mistrza świata – nie stałoby się to jednak gdyby nie dramat Elfyna Evansa. Brytyjczyk, również z Toyoty, musiał tylko dojechać do mety, bowiem bronił dużej przewagi w generalce. Nie udało się. Po błędzie na oblodzonej drodze wypadł z trasy i ostatecznie został wicemistrzem.
Błąd przytrafił się także Morbidellemu. Włoch nie ukończył OS10, który ostatecznie i tak został przerwany. Zawodnik Petronas Yamahy w MotoGP wrócił jednak na trasę rajdu dopiero na OS14, ostatniego dnia rajdu. Kosztowało go to spadek o kilka pozycji. Ostatecznie, na mecie rajdu zajął 61. miejsce na 70. zawodników, którzy ukończyli rajd. W klasie (RC2) był 39. na 44. zawodników.