Lin Jarvis, zarządzający w MotoGP zespołem Yamahy, przyznał że chce zatrzymać Jorge Lorenzo, ale nie za wszelką cenę. Szef Yamahy mówi, że przekonywujące dla Hiszpana powinno być już samo tempo jego motocykla i możliwość walki o kolejne tytuły. #99 w cuglach wygrał ostatnie testy przedsezonowe w Katarze.
Jorge Lorenzo nie ma kontraktu na 2017 rok i pewne jest, że z jego usług chciałoby korzystać również Ducati, które ma potężnego sponsora – firmę Marlboro, ale nie ma póki co zawodnika, który byłby w stanie nawiązać walkę o mistrzostwo świata (stąd m.in. ściągnięcie Casey’a Stonera, który miałby sprawdzić i zaprezentować jak najlepiej tempo nowego Desmosedici).
Yamaha nie zamierza jednak wchodzić w wojnę cenową o względy Lorenzo, licząc na rozsądek Hiszpana w windowaniu oferty. „Nie pozwolimy na wojnę cenową. To całkiem oczywiste. Znamy rynek, wiemy jakie są ceny, ale to nie jest w naszym stylu. Zawsze chcemy płacić naszym zawodnikom odpowiednie pieniądze, ale nie będziemy przekraczać rynkowych kwot.” – powiedział Jarvis.
„Jesteśmy w tej szczęśliwej pozycji, że możemy wiele zaoferować naszym fabrycznym zawodnikom. Ponieważ nasze motocykle są bardzo konkurencyjne, a nasz zespół i marka bardzo dobre. Więc nie znajdziemy się w sytuacji, że będziemy rozrzucać pieniądze dookoła.” – dodał.
„Nie musimy nikogo przepłacać. Nie chodzi tylko o pieniądze. Chodzi o cały pakiet, który możemy zaoferować. Myślę, że dla większości zawodników atrakcyjną okazją byłaby szansa wejścia w fabryczny program z Yamahą. Zwłaszcza teraz, kiedy nasza konkurencyjność została tak znacząco zaprezentowana. Nasz motocykl jest naprawdę przekonywujący.” – zakończył szef Yamahy.
Źródło: speedweek.de
I bardzo mądra polityka – podoba mi się!
Chętnie zobaczyłbym na Ducati Daniego Pedrosę. Motocykl powinien mu przypasować.
chętnie bym zobaczył w zespole yamahy AI29
Skoro wszyscy, to i ja: chętnie bym zobaczył na Ducati Jonathana Rea :D
Rea to mi bardziej na Yamahe pasuje, bynajmniej w mojej ocenie jego styl jazdy. W superbikach wszyscy jakby mniej walczą z tymi moto. Nawet obserwując ostatnio Nickiego, jechał jakby na wczasy- ale to tylko moje odczucia;-) ale Rea w motogp jak najbardziej by się nadał:-)
W MotoGp są inne zasady i inna bajka – wielu mistrzów Superbike musiało z pokorą wracać po przygodzie z MotoGp np do Superbike lub rezygnować w ogóle – np Troy Baylis czy Colin Edwards ;)
Colin i tak bardzo długo jeździł, i do 2011 solidnie sobie radził :)
Troy miał nieudaną przygodę z Ducati, ale potem wrócił na zastępstwo i wygrał wyścig :)
Nicky przyszedł z amerykańskich Superbike’ów i zgarnął tytuł :)
Ok ok, widzę, że będziesz bronić zawodników z Superbike :) Poddaję się ;)
Odgrzaliscie chłopaki polerst i lukasso mój stary dylemat. Która to seria trudniejsza , mistrzowie której to Ci Naj :) Po wieloletniej fascynacji moto sportem ,równiez czynnemu udziałowi na Polskim podwórku wiem ze to konkretny zawodnik jego styl jazdy, filozofia scigania, prydysponuje Go do tej czy innej serii , technologicznie najbardziej zaawansowane jest oczywiscie Moto Gp, ale to nie koniecznie przekłada sie na wymagania względem zawodnika np. wieksza pomoc elektroniki w tej Top serii
MotoGP jest trudniejsza i ma lepszych, najlepszych zawodników. Pamiętajmy, że najlepsi zawodnicy idą do MotoGp, to jest marzenie prawie każdego – prawie każdy w miarę dobry z MotoGp idąc do Superbike (np Melandri, Biaggi) pokazuje tam topową jazdę i to szybko po przyjściu do serii, ale w drugą stronę to już tak nie działa. Nie oszukujmy się, Superbike to seria, posiadająca słabszych zawodników i nie ma w tym nic złego. Nie znaczy to, że w Superbike jeżdżą słabełusze, bo nie. Ale nie każdy jest w stanie utrzymać to galaktyczne tempo, nie każdy może się na równi pościgać, bo niektóre fabryki mają olbrzymie budżety etc To tak Jak F1 i formuła Renault czy GP2 – to jest jasne. Tak jak w UFC są najlepsi fighterzy w ogóle. Ale wszyscy wiemy, że nie ma tam Mameda Khalidowa. Np Nicky Hayden, który już nie rokuje w MotoGp idzie do Superbike i tak jest z większością, którzy sobie nie radzą – to naturalne i coś nam mówi ;)
Też nie mam wątpliwości, że zawodnicy MotoGP są znacznie lepsi niż Superbike, ale samo przejście z GP do SBK nie gwarantuje sukcesu: Hiroshi Aoyama, Alex Barros, Randy de Puniet. Inne motocykle a także znacznie inne opony, o czym kiedyś mówił Jonathan Rea (swoją drogą widziałbym go w GP, wiem, że poradziłby sobie :) )