Pierwsze skojarzenia z Wielką Brytanią? The Beatles, nieśmiertelna królowa, piętrowe autobusy… Czy czegoś tu brakuje? Legendarnego angielskiego „malucha”: MINI Coopera, który był tak udanym autem, że w niemal niezmienionej postaci produkowano go przez cztery dekady. I nie, nie prowadził go tylko niesforny Jaś Fasola ‒ było to również auto osławionych zwycięzców wyścigu Monte Carlo, takich jak Paddy Hopkirk czy Timo Mäkinen. Jak wiele historii może mieścić się w tak niewielkim samochodzie? Sprawdźmy!
MINI. Samochód dla wszystkich
Dzieje motoryzacji znają kilka przypadków, gdy pojedynczy model samochodu całkowicie zmienił historię całego narodu. Chodzi o te auta, które definitywnie zakończyły epokę pojmowania dwuśladów jako dobra luksusowego, dostępnego wyłącznie dla wąskich elit. Były to zwykle niedrogie samochody opracowane już po II wojnie światowej, które łączyły prostą konstrukcję z wysoką funkcjonalnością. Umożliwiły one ogromnym masom ludzi rzeczywiste wejście w nowoczesność i doświadczenie społecznego awansu. Jednym z nich był MINI Morris. Został wprowadzony na rynek w 1959 r., a jego ostatnie egzemplarze wyjechały z fabryk w październiku 2000 r. – czyli po 41 latach!
MINI – historia dużego kryzysu
Niektórzy mówią, że MINI to najbardziej brytyjska rzecz od czasów (szczęśliwie już porzuconej) tradycji niekończących się wojen wyspiarzy z Francuzami. Tak jak każda legenda, MINI ma zawiłą, ale bardzo ciekawą historię.
Wszystko zaczęło się w drugiej połowie lat 50. XX w. W Zachodniej Europie hulał wówczas kryzys paliwowy, który na naturalną śmierć na rynku skazał duże, paliwożerne samochody. Producenci aut w Wielkiej Brytanii stanęli przed dylematem: jak zmaksymalizować pojemność samochodu i jednocześnie zminimalizować jego objętość i spalanie? Odpowiedź na to pytanie udało się znaleźć sir Alecowi Issigonisowi, który był już znany Brytyjczykom ze swoich kompaktowych projektów, w tym kultowego Morris Minora z 1952 r. Siedem lat później, w malutkim zespole – dającym się dosłownie pomieścić w MINI – udało mu się stworzyć kolejną ikonę brytyjskiej motoryzacji: MINI Morrisa.
MINI Morris a MINI Cooper. Skąd się wzięły?
MINI odniosło ogromny sukces na rynku praktycznych i niedrogich aut, choć na początku… Właściwie nie było dokładnie wiadomo, jak się nazywa. Do dziś niektórzy nie są pewni, czym dokładnie różni się MINI Morris, MINI Cooper, Austin MINI czy Austin Mascot.
Zamieszanie z nazewnictwem wynikło z prostego faktu: gdy producent British Motor Corporation rozpoczął produkcję MINI, był de facto na chwilę po fuzji z dwóch innych, konkurujących ze sobą wcześniej spółek: Austin Motors Company i Morris Motors. Obie miały swoich lojalnych klientów, którzy byli przywiązani do ulubionych marek i lokalnych dealerów. BMC, chcąc skorzystać na utrwalonym wizerunku obu spółek, pozwoliło na pewną swobodę w nazewnictwie swojego najmniejszego auta. Stąd obok modelu MINI figurują często tak różne nazwy marek, jak Morris, Austin, Leyland czy Riley. Co jednak z Cooperem?
John Cooper i inne spojrzenie
O ile oryginalny projektant MINI, wspomniany sir Alec Issigonis, był zainteresowany głównie ekonomicznym aspektem swojego dzieła, inni projektanci samochodów dość szybko dostrzegli w nim zupełnie inny potencjał. Zamontowany z przodu auta silnik poprzeczny (nowy standard, który ustanowiło MINI), nisko osadzony punkt ciężkości, nowoczesny układ hamulcowy i niemalże zerowe zwisy karoserii ‒ to wszystko aż prosiło się, by w dobie społecznego kryzysu zamienić malutkie auto dla brytyjskich rodzin w championa ostrych zakrętów, podjazdów i hopek.
By do tego jednak doszło, potrzeba było wizjonera: najlepiej kierowcy rajdowego i konstruktora samochodów na raz. Brzmi nieprawdopodobnie? Zatem poznajcie Johna Coopera, gwiazdę Formuły 1, zarówno za kółkiem bolidów, jak i za deską kreślarską.
MINI Cooper: nieoczekiwany sojusz rozumu i pasji
Poza legendarnym statusem w świecie wyścigów samochodowych John Cooper miał jeszcze jeden atut: blisko przyjaźnił się sir Issigonisem, któremu nigdy by nie przyszło do głowy, by swojego „malucha” wysłać na tor wyścigowy. Projektant BMC od początku nie był zachwycony wizją usportowienia swojego dzieła, do którego zachęcał go Cooper.
Na szczęście po rozmowach z zarządem spółki, ci dwaj zupełnie różni projektanci – chłodny pragmatyk i rajdowy wizjoner – połączyli siły, by przygotować zupełnie nową, drapieżną wersję poczciwie wyglądającego szkraba. Tak właśnie, w 1961 r., narodził się MINI Cooper, którego najmocniejszą wersję wyróżniała od teraz literka „S”. Co nowego znalazło się pod maską MINI?
John Cooper i MINI na sterydach
Trzeba to przyznać: pierwszy MINI Morris, choć uwodził konsumenta niską ceną i niezwykłą pakownością, nie był demonem mocy. Modele z 1959 r. miały pod maską silnik o pojemności 848 cm3, który był w stanie wygenerować jedynie 34 KM. W modelu MINI Cooper pojemność silnika została zwiększona do 997 cm3, a w najmocniejszej z wersji „S” aż do 1275 cm3.
Choć z dzisiejszej perspektywy może nie brzmi to imponująco, dla auta o wadze 650 kg oznaczało to maksymalną prędkość 140 km/h. Na początku lat 60. wystarczająco dużo, by zwrotny MINI Cooper zwyciężył w kilkudziesięciu prestiżowych rajdach samochodowych, czego spektakularnym przykładem było jego pierwsze miejsce w wyścigu Monte Carlo w 1964 r. Cooper S stanął na najwyższym miejscu podium tego rajdu jeszcze w 1965 i 1967 r., czym utrwalił obraz niepozornego Dawida pokonującego muskularnych Goliatów motosportu.
Dziś dziedzictwo Johna Coopera kontynuuje jego syn, Mike Cooper, który w 2002 r. założył markę John Cooper Works. Firma, która miała zajmować się tuningiem odświeżonego Coopera, stała się integralną częścią marki MINI. Od ponad dekady potomek Johna Coopera – zgodnie z rodzinną tradycją – aplikuje MINI wiązki rajdowego DNA, tworząc najszybsze i najbardziej ekscytujące samochody z i tak już wyjątkowej rodziny MINI.
Źródło: artykuł partnera