Anthony West podczas rundy WSBK w Malezji zastąpił w prywatnym zespole Pedercini Kawasaki kontuzjowanego Sylvaina Barriera. Doświadczony motocyklista z Australii najpierw na suchym torze zajął dobre, dziewiąte miejsce, a drugiego dnia pokazał pełnię swoich możliwości, kiedy to w deszczu był piąty, przegrywając tylko z czwórką fabrycznych zawodników Hondy, Kawasaki i Ducati. Zaskakujące jest, że West dokonał tego w swoim pierwszym kontakcie z motocyklem World Superbike.
„Wspaniały weekend. Pierwszy raz na motocyklu WSBK był dobrą zabawą. Cieszyłem się z jazdy większą klasą. Dziewiąte i piąte miejsce na motocykl, z którym wcześniej nie miałem doświadczenia oznacza, że nie mógłbym liczyć na więcej! Dla prywatnego zespołu to coś naprawdę wielkiego. To najlepszy wynik od czasu, kiedy 10 czy 15 lat temu ścigał się sam szef ich zespołu. Miło było zobaczyć, jak zespół cieszy się po tym, jak zjechałem do boksu.” – napisał na facebooku sam zawodnik.
„Czuję, że gdybyśmy mieli lepiej ustawiony motocykl to można było nawet stanąć na podium. Kiedy rozpoczynał się wyścig wiedziałem, że ustawienia są dalekie od tego jakich potrzebuję, by pojechać szybko. Nie jestem na razie potwierdzony na kolejną rundę w Wielkiej Brytanii, jak zawsze do kontynuowania startów potrzebne jest mi wsparcie finansowe.” – dodał.
West rozpoczął ten sezon bez kontraktu na cały rok. Udało mu się wystartować w pierwszej rundzie World Supersport na Phillip Island, gdzie na słabszym od konkurencji motocyklu zajął trzecie miejsce, długo walcząc o zwycięstwo. Teraz czekają go testy w Moto2.
„Ale jeśli nie będę jeździł zielonym motocyklem, to pojeżdżę za tydzień niebieskim. W Hiszpanii będę testował motocykl Moto2. Dajcie mi dwa kółka a ja znajdę sposób, żeby pojechały szybko!” – zakończył swój wpis 34-letni zawodnik.
West jest niesamowity na deszczu, pewnie wielu z nas pamięta, jak śmigał jeszcze na Kawie, która nic nie osiągała w MotoGP, w 2007 na deszczu :)
To jeden z najbardziej utalentowanych i zarazem niedocenionych zawodników w historii wyścigów motocyklowych. Przez 18 lat jazdy ten chłopak nigdy nie dostał motocykla, na którym mógłby pokazać na co go stać (wyjątek – 3 starty, w tym dwa zwycięstwa, fabryczną Yamahą w SSP w 2007). Teraz też – Pedercini to przecież jeden z najsłabszych sprzętów w stawce i chyba tylko Toth jest gorszy, ehh… Wiecie, że w aktualnej stawce SBK czy GP tylko on i Rossi ścigali się na motocyklach 500 cc. Mój synek dostał imię właśnie po nim. I po Anthony Gobercie. No i… dlatego, że żona przekonała mnie, iż imię Troy w zestawieniu z polskim nazwiskiem będzie brzmiało co najmniej, hmm… pretensjonalnie. ;) Tak czy inaczej – Aussie Rules!
Sentyment. Ja z kolei na moim „zieleniaku” (ktorego juz niestety nie posiadam) wozilem swego czasu „13” na zadupku-natchniony poczynaniami Pana Anthony ;-).
Też jeszcze dwa lata temu „uprawiałem ogródek” pt. mały „Zed (t)”. Ale wozić trzynastkę czy to na zadupku, czy na owiewce, to i tak zawsze swoisty akt odwagi. Szczególnie w kulturze europejskiej – to jakbyś rzucał wyzwanie losowi i pluł w twarz przeznaczeniu :) (k3 – szacun!). Ot, i cały Anthony WET;). Choć wcześniej jeździł z numerem 14 ale w MGP był on zajęty przez DePuniet, więc… skusił los. A ten wredny być potrafi. Oj, potrafi…
W deszczu na cześć „deszczowego” Westa mam nadzieję, też dumnie reprezentowałeś jego numer? :)
Cezar71 – to już zależy, czy ktoś przesądny, czy nie :)
No, z tym deszczem to roznie bywalo, zazwyczaj stop i przerwa na jakas herbatke. A 13-ty to takze dzien moich urodzin, wiec z przesadami staralem sie tego nie laczyc. Pozdro
Przesądy – no właśnie:). Dlatego też zaznaczyłem, że ta trzynastka tyczy jedynie kultury europejskiej (czyt.: kultury zdeformowanej przez 1500 lat mentalną [i nie tylko] okupacją religii chrześcijańskiej), w której pejoratywne postrzeganie liczby 13 wywodzi się od trzynastego apostoła – Judasza. Łączona z jego postacią (niesłusznie wyklętą) przez wieki uzyskała swój dzisiejszy, nieszczęśnie symboliczny status. :)
Sorry, Polerst, rozpędziłem się… :). Mam nadzieję, że poprawnie rozczytasz ten powyższy bełkot. :) Wybaczcie wszyscy, którzy na to traficie – „późno już, zgasły wszystkie światła…”, „jest już późno, piszę bzdury…” itd., itp., a cztery bronxy ni cholery nie pomagają w precyzyjnym przekazie swoich spostrzeżeń na temat sportu motocyklowego, tudzież… istnienia na padole tym przez nas zastanym. Oupsss… sorrrryyy… :)
Nie ma za co przepraszać, to nie listy formalne :D Choć musiałem sprawdzić pochodzenie pechowej 13-tki, bo jednak nie pasowało mi „13 apostołów”, choć byłeś blisko, bo chodzi o „13. uczestnika ostatniej wieczerzy”, czyli własnie o Judasza (pozostali to Jezus i 11 apostołów) :D