W niedawnym wywiadzie udzielonym serwisowi MCN, szef federacji FIM Jorge Viegas poruszył kwestię popularności mistrzostw World Superbike oraz MotoGP, oraz wspomniał o podobnych osiągach, jakie mają prototypowe i – w teorii – uliczne maszyny na torze. Właśnie z tego powodu, menedżer uważa, że WSBK powinno obrać inną drogę i przejść bardziej na zasady typu „stock”, czyli motocykle o wiele mniej zmodyfikowane niż obecnie.
Aktualne motocykle w World Superbike, mimo że bazują na modelach homologowanych do ruchu ulicznego, mogą podlegać wielu zmianom. W konsekwencji, na niektórych torach, osiągi ich są bliskie MotoGP, a w erze dynamicznie rozwijającej się aerodynamiki, również wizualnie stają się cięższe do odróżnienia. Aktualnie obie te serie są organizowane przez tych samych właścicieli – hiszpańską Dornę, z Carmelo Ezpeletą stojącym na czele.
„Nie chcę postrzegać World Superbike na drugim miejscu za MotoGP. Myślę, że to musi być samodzielny produkt. Wiele o tym rozmawiałem z Carmelo (Ezpeletą – szefem MotoGP). Mieliśmy pewne plany, ale jeszcze nie zostały zrealizowane, jednak pewnego dnia to się zmieni. Moim zdaniem powinno się przejść na zasady seryjne, co zresztą nie odbiega od tego, co sądzi Carmelo. Jednak ludzie związani z WSBK nie chcą tego. Wręcz przeciwnie, WSBK powstało za czasów [poprzednich promotorów] braci Flamminich, którzy próbowali konkurować z MotoGP.” – mówi Viegas.
„Gdybym nadal pozostał na stanowisku i miał wystarczającą moc, to chciałbym to zmienić. Widzę wyścigi superbike jako prezentację modeli motocykli. Ludzie muszą się z nimi identyfikować. Gdy World Superbike wystartowało w 1988 roku, było właśnie tak, a wyścigi odbywały się na motocyklach seryjnych. Teraz staramy się utrzymać jak największą równowagę i mamy niesamowite wyścigi, ale moim prywatnym pomysłem jest przejście na motocykle stricte seryjne.” – skomentował.
„Aby produkt odniósł sukces, musi mieć własną tożsamość. Kiedy widz patrzy na superbike’a i motocykl MotoGP, jaka jest różnica? Wyglądają tak samo, a czasy są podobne. Nawet jeśli różnica wynosi dwie sekundy na okrążeniu, to i tak niewiele, zwłaszcza jeśli stoi się na poboczu toru”.
Prezydent FIM uważa, że marki wciąż będą chciały rywalizować w mistrzostwach nawet jeśli motocykle zostaną drastycznie spowolnione: „Oczywiście, producenci wciąż będą chcieli uczestniczyć – muszą sprzedawać motocykle. Wszelkie zmiany muszą być wprowadzone we współpracy z producentami, ale musimy zmierzać w kierunku, w którym naprawdę można będzie można odróżnić superbike’a od motocykla MotoGP. To, jak daleko producenci mogą zmieniać swoje motocykle, musi być przedmiotem dyskusji.”
Źródło: MCN, motorcyclesports.net
Bardzo ciekawa informacja, oczywiście zawsze będzie to ta przysłowiowa druga liga i oczywiście ktoś na tym stanowisku nigdy nie będzie mógł tego powiedzieć wprost ale każdy zainteresowany, łącznie z zawodnikami zdaje sobie z tego sprawę.
Jednak sam pomysł jak najbardziej , czasem ludzie tutaj pisali, że motocykl z MotoGP i WSBK to aż tak różna maszyna, że nie można ich jakkolwiek porównać, a prawda jest taka, że nie ma nic bardziej porównywalnego do maszyn MotoGP niż Superbike z MŚ.
Skończyłyby się może te wieczne dyskusje nt. ucinania obrotów tym i innym…modyfikacje skupione na poprawieniu wytrzymałości trudów wyścigu, choć tyle się mówi, że takie S1000RR to podobno prostu z pudełka można lecieć na zawody, więc lepsze hamulce, zawieszenie ale moc max 10% więcej tego co oferują producenci klientom.