Już w wyścigu o GP Japonii Joan Mir będzie miał „pierwszą piłkę meczową”. Młody Hiszpan jest o włos od zdobycia mistrzostwa świata Moto3, ale na Motegi musi wydarzyć się kilka rzeczy, by mógł rozpocząć świętowanie w niedzielę. W walce poza zawodnikiem Leopard Racing pozostają jeszcze Romano Fenati oraz Aron Canet.
Mir jako pierwszy zawodnik w historii klasy Moto3 wygrał aż osiem wyścigów w jednym sezonie, i ma jeszcze cztery szanse na powiększenie tego dorobku. Jeśli wygra dziewiąty wyścig, będzie zawodnikiem z największą ilością zwycięstw w tej klasie, utworzonej ledwie w 2012 roku (obecnie wyrównał rekord). Natomiast, aby zostać mistrzem w Japonii, będzie musiał mieć przynajmniej 75 punktów przewagi nad kolejnym zawodnikiem.
Drugi w klasyfikacji jest Romano Fenati. Różnica między nimi wynosi 80 oczek. Wystarczy więc, że Joan Mir nie straci do Włocha więcej niż 5 punktów, a pierwszy warunek zostanie spełniony. Fenati może nawet wygrać, ale wtedy Mir będzie musiał być drugi.
Dla Arona Caneta sytuacja jest jasna: aby zostać w walce o tytuł, musi bezwzględnie wygrać, a Mir musi być 15. lub nie zdobyć żadnego punktu. Jest to jednak i tak sytuacja praktycznie beznadziejna, ponieważ musiałby tak robić aż do końca roku. Warto jednak przypomnieć sobie sytuację sprzed kilku lat, jak z przypieczętowaniem mistrzostwa fatalnie radził sobie Danny Kent, ścigany w ostatnich wyścigach przed Miguela Oliveirę. Ostatecznie się udało…
Inni zawodnicy nie mają już nawet matematycznych szans na zdobycie tytułu mistrza świata.
(…)
Poza tym myślę że Mir zgarnie tytuł już w Japonii. Kent zmarnował ostatnie 6 wyścigów, a Mir jedzie mądrze i skutecznie wygrywa niemal każdy pojedynek. Fenatiego nie chcę skreślać, ale wydaje mi się że już tylko może pojedyncze wyścigi wygrywać.
No Leopard drugi raz raczej nie popełni tego samego błędu i oszczędzą sobie nerwów w końcówce sezonu. To, plus fakt, że KTM nie jest tak konkurencyjny jak w drugiej połowie 2015, stawia Mira w pozycji zdecydowanego faworyta.
Dotąd w całym sezonie wszystko układało się po myśli Mira. Wyglądało to trochę tak, jakby inni zawodnicy nie chcieli tego tytułu. :P Mimo całej sympatii do Romano, może stracić już szanse na majstra po Japoni…
Mir już od dawna jest mistrzem. Kwestia czasu aż reszta nie będzie miała matematycznych szans.