Byłem w Ojcowie. Koło 50 kilometrów w obie strony. Duże korki, ale były dystanse, gdzie mogłem zapoznać się z motocyklem. Najważniejsze jednak, co odczułem, to końcowy spokój, po długim okresie stresu. Trzymając 80 km/h na budziku jadąc prostą drogą, wiedząc, że główny cel coraz bliżej, naprawdę wyciszyłem się. Nie czułem ani strachu, ani presji. Powoli uświadamiałem sobie, że stracę komfort na jakiś czas i, co najlepsze, pasowało mi to. Jednak wcześniej, koło 14, ktoś zadzwonił na telefon mojego brata.
– Dzień dobry, kurier z tej strony, mam pana motocykl.
– Świetnie, to mam zejść na dół, czy pan podjedzie? – nie widziałem żadnego kuriera pod blokiem.
– Właśnie postawili jakieś bramki, jestem na Orlenie. Dałby radę pan podejść?
– Zaraz, zaraz.. Słyszy mnie pan?
– Tak, coś przerwało.
– Wybickiego. Orlen na Wybickiego.
– Dobrze, to ja się ubiorę i będę za 10 minutek, dobrze?
– W porządku, czekam.
– Dziękuję, będę za 10 minut – powtórzyłem.
Wybiegłem z domu i szybkim krokiem minąłem znajome bloki. Ręce mi się już trzęsły, ale zrobiłem minę doświadczonego przez los człowieka, żeby nie pokazać, jaki ze mnie gówniarz i całą siłą woli szedłem odważnie do kuriera, który też mnie zauważył i postanowił czekać obok białego dostawczaka. Wyszedł do mnie i w uśmiechu podaliśmy sobie ręce.
– O kurde, jest większy niż myślałem – rzuciłem.
– Noo, myślałem, że to 250, bo tu nigdzie nie ma napisanej pojemności.
– Niee, to 125, jadę nim do Afryki.
Potem podpisałem pokwitowanie i w końcu zostałem sam z motocyklem. Do tej chwili liczyłem prawie każdy dzień i stało się. Ludzie na stacji patrzyli się na mnie, a ja, nie chcąc okazywać publicznie emocji, założyłem kask. Nie będę zagłębiał się w szczegóły techniczne – najbardziej ludzi ciekawi, ile to jedzie. I czy wygodne. Dostałem motocykl dotarty, z przebiegiem koło 3100 kilometrów. Na początku musiałem przyzwyczaić się do bardzo łagodnej, ale jednocześnie pewnej skrzyni biegów. W tym celu pojechałem do osiedlowego kiosku, gdzie spaliłem cygaretkę. W trasie trzymam spokojne 80-90. W porywach dojdzie do 110, ale nie jest to zdecydowanie prędkość przelotowa. Będę miał problem na pewno z tyłkiem. Odczuwałem go po zaledwie 50 kilometrach, ale po tysiącach kilometrów w siodle wiem, że tyłek mam twardy. Podjazdy na czwórce, pozycja naturalna. Zamierzam wziąć nawigację a spakować się do dużego rollbaga i dwóch sakw. Chyba przemontuję sobie szybę ze starego motocykla.
– Napicie się piwa w jakimś pubie za Marka Hłaskę w Wiesbaden – miejscu jego śmierci.- Spędzenie kilku dni w Auvers-sur-Oise, miejscu, gdzie przez ostatnie dwa miesiące żył jeden z największych geniuszy sztuki, Vincent van Gogh. Przejdę się polami, które malował, stanę przed słynnym kościołem, powłóczę się wokół domu dr-a Gacheta i może uda mi się wejść do pokoju, w którym konał na kolanach swojego brata, Theo, gdzie przeszli na język ich dzieciństwa – holenderski.
– Zobaczenie Maroka.
– Napisanie książki z wyprawy (jedną moją książkę odrzucono, powód: powieść zbyt mało komercyjna – nierozbudowany wątek miłosny). Opisanie nie tylko suchych faktów, ale dogłębnego zanalizowania stanów emocjonalnych. Szczerze, przede wszystkim przed samym sobą.
Oprócz tego, nie mam żadnych konkretnych planów. Ci, co mnie znają, wiedzą, że nad zwiedzanie przekładam sam stan bycia w podróży. Jeśli mi się zachce, to zrobię w jeden dzień nawet 800-1000 kilometrów (tak, robiłem już takie dystanse na 125), a jeśli będę miał nastrój na leżenie w polach albo sączenie piwka w jakimś tanim motelu, to właśnie tak zrobię.
Ważniejsze miejsca:
Praga
Wiesbaden
Luksemburg
Auvers-sur-Oise
Paryż
Madryt
Lizbona
Rabat
Gibraltar
Barcelona
Andora
Genewa
Lichtenstein
Wiedeń
Zakopane
Państwa do odwiedzenia – 14
Kontynenty – 2
Z tym, że gdy przywiążę się do Auvers tak jak myślę, że się przywiążę, to nie wracam przez Włochy i Szwajcarię. Tam już byłem.
Kosztorys:
Paliwo za 9000 kilometrów = 1215 złotych.
Przewidywany czas podróży = koło 20-25 dni.
Przewidywalny koszt żywności = koło 1000 złotych.
Kilka noclegów w motelach za łączną kwotę = 400 złotych.
3 wymiany oleju = 150 złotych
Zielona karta i ubezpieczenia na Maroko = koło 200 złotych.
Za wszystko dam koło 3500 złotych. I dużo i niedużo.
Najtrudniej będzie po prostu wyjechać (koło 10 sierpnia). Gdy już wyjadę, nie wrócę, choćby nie wiem co się działo, dopóki nie osiągnę celów. Dziękuję przede wszystkim Panu Leszkowi Śledzińskiemu, którego męczyłem przez rok.
A już taka najdłuższa, napisana na spokojnie, w formie książki, później.
Myślałem że jedziesz Junakiem M07 albo M10.
Życzę powodzenia ;-)
Dziękuję. :)
Zazdroszczę takich przygód, powodzenia ( uwaga na fanatyków islamskich ).
Dlaczego akurat Junak?
Zapuszczam brodę, może będzie troszeczkę przychylniej. ;)
Jako jedyni zgodzili się mi pomóc. Potrzebowałem rok rozmów. Ponadto, chcę udowodnić, że da się na wszystkim. Zachęcam również do zobaczenia kanału C90 adventures, gdzie młody anglik, Ed March zwiedza kawał świata na Hondzie C90. W Polsce ludzie patrzyliby na coś takiego z politowaniem.
https://www.youtube.com/user/c90adventures
powodzenia ;) nie moge sie doczekać na relacje. naprawdę inspirujesz do działania, zazdroszczę ci czasu na takie wyprawy ;D
Mam nadzieję, że inspiracja zostanie jak najdłużej. :)