Na półkach sklepowych pojawia się właśnie nowa część oficjalnej gry z serii wyścigowej MotoGP 17. My natomiast wraz ze startem nowego działu, na początek testujemy zeszłoroczną edycję gry. Jest to bezpośrednia kontynuacja MotoGP 15, a nazwa została zmieniona przez producentów – firmę Milestone – ze względów promocyjnych. Jak więc udało się przenieść świat Valentino Rossiego do gry? Dowiecie się z poniższej recenzji!
Twórcy odeszli nieco od schematu, jaki narzuca sama podejmowana dyscyplina, czyli kolejny sezon – kolejna część gry. Trzeba przyznać, że sam pomysł jest bardzo ciekawy. Wielką rolę odgrywa w tym oczywiście sama postać Valentino Rossiego. Nawet osoby, które nie darzą Włocha zbyt wielką sympatią muszą przyznać, że jest to arcyciekawa i złożona osobowość. Aktywności, jakim The Doctor poświęca się poza wyścigami MotoGP idealnie nadawały się do przeniesienia na ekran. Tym niemniej, jak najbardziej możemy zagrać w sezon 2016 w dowolnej kategorii wyścigowej.
Najważniejszym trybem gry jest oczywiście kariera. Rozpoczynamy ją, tworząc swojego jeźdźca. Możliwości konfiguracji nie ma zbyt wiele, sprowadza się ona do wybrania avatara, numeru startowego i charakterystycznych elementów graficznych. Najciekawszy jest chyba wybór stylu jazdy, z kilku najczęściej spotykanych wśród zawodników. Ciekawostką jest klasyczny styl, jaki ostatnio oglądaliśmy chyba na początku lat ’90.
Dołączamy do Akademii Valentino Rossiego i to właśnie 9-krotny mistrz świata jako nasz mentor będzie prowadził nas przez poszczególne etapy kariery, dzieląc się radami odnośnie kolejnych wyścigów. Mamy też dość luźną interakcję z innymi znanymi zawodnikami z Riders Academy, którzy są jednocześnie naszymi rywalami w pobocznych wyścigach na ranczu czy w rajdach i drifcie.
O co więc chodzi z tymi „pobocznymi wyścigami?” Mamy Moto Ranch w rodzinnej miejscowości Rossiego – Tavulli, na którym bierzemy udział w zawodach motocykli crossowych. Mamy zawody driftu, gdzie za kierownicą Forda Mustanga „strzelamy boki” i zbieramy punkty. W końcu mamy też trochę rajdów i listopadową imprezę Monza Rally Show, w której #46 co roku wraz z przyjaciółmi mierzy się z zaproszonymi gwiazdami WRC (w 2015 roku zwycięzcą na Monzy został Robert Kubica). Pośmigamy także drogowym superbikiem Yamahy, czyli topowym modelem R1.
A jak te dodatkowe dyscypliny sprawdzają się w praktyce? Najwięcej frajdy wydają się dawać zawody na Moto Rranch. Mimo uproszczeń w sterowaniu, rozgrywka jest wymagająca i opanowanie wymaga trochę czasu. Dyscypliny samochodowe cierpią niestety z powodu kiepskiego sterowania i modelu jazdy. Jest to o tyle zaskakujące, że twórcy mają za sobą już kilka części gier z serii WRC i wydawałoby się, że przeniesienie rajdów do gry będzie formalnością. Niestety, nie jest. Próby precyzyjnego kierowania Fiestą RS WRC powodują co najwyżej ból zębów. Na szczęście, te dyscypliny nie są samą esencją gry, a jedynie przerywnikiem.
Zaczynamy jako początkujący zawodnik Moto3, od kilku startów z dzikimi kartami, by potem przejść do pełnego sezonu, w barwach wybranego przez siebie zespołu. Wybór początkowo jest ograniczony do słabszych ekip, dopiero po kilku sukcesach zaczynają się otwierać drzwi do silniejszych stajni. Mamy oczywiście pełną licencję na zespoły, producentów i zawodników, a więc osoby zaznajomione z grand prix świetnie się tu odnajdą. Gdy wygramy kilka wyścigów, możemy błyskawicznie przeskoczyć do wyższej Moto2 i gdy także w niej zaczniemy sobie radzić przyzwoicie, pojawi się możliwość awansu do MotoGP.
We wszystko wplecione mamy wspomniane „imprezy towarzyszące” w postaci motorancza, driftu czy rajdów. I jako wstawki sprawdzają się świetnie, nie nużąc zbytnio, a pozwalając zerwać z rutyną przejeżdżania kolejnych rund grand prix.
Same wyścigi możemy skonfigurować pod wieloma względami. Poziom trudności, możliwość przewijania akcji, ułatwienia w postaci automatycznego hamowania czy asysty w zakrętach. Bardziej hardkorowi gracze wybiorą na pewno 100 procent dystansu wyścigów i pełny weekend wyścigowy (kwalifikacje, trening – niestety jeden, oraz warm-up). Poziom trudności gry całkiem dobrze dopasowuje się do umiejętności gracza i jego doświadczeń w takich tytułach. To czego brakuje, to graficzne elementy, jakie znamy z transmisji telewizyjnych. Zostały one usunięte względem edycji z 2015 roku.
Zaczynając przygodę z grą i włączając ułatwienia, szybko można przywyknąć do modelu jazdy i już po kilku wyścigach zacząć myśleć o stopniowym wyłączaniu pomocy. O ile z brakiem asysty hamowania i skrętu poradzimy sobie szybko, o tyle wyłączenie idealnego toru jazdy będzie od nas wymagało poznania torów i punktów hamowania, dla każdej kategorii wyścigowej. Znacząco wydłuża to zabawę i trzeba oddać twórcom gry, że praktycznie każdy znajdzie dla siebie swój złoty środek. Na najwyższym poziomie trudności trzeba już perfekcyjnie opanować zachowanie motocykla, który bez pomocy dość łatwo łapie uślizgi i nietrudno wyjechać poza tor.
Model jazdy trudno nazwać symulacyjnym nawet przy wyłączeniu wszystkich ułatwień. Czy to problem? To po prostu wybór, jakiego dokonali twórcy gry: tytuł z założenia jest grą raczej zręcznościową i trzeba sobie zdawać z tego sprawę. Większym problemem jest co innego, a mianowicie to, jak wygląda sama rywalizacja na torze. Walka z wirtualnymi rywalami jest nieco deprymująca i niestety często ma niewiele wspólnego z rzeczywistością. Zawodnicy bowiem, zamiast pokonywać zakręty jeden za drugim, i rywalizując o pozycje raczej na prostych i dohamowaniach, jeżdżą przez te zakręty w dużych, zbitych grupach, co sprowadza rywalizację do przepychania się. Sztuczna inteligencja nie należy do zbytnio wyrafinowanych, i nie da się powiedzieć, by AI jakoś specjalnie dawało się we znaki.
Doprowadzić do upadku swojego czy rywala jest naprawdę trudno, zatem obijanie się poszczególnych motocyklistów w zakrętach staje się częścią strategii. Tu zdecydowanie można było rozwiązać to lepiej. Poprawiono natomiast same upadki i teraz wyglądają one zdecydowanie lepiej, adekwatnie do tego, jaki rodzaj błędu popełnimy: czy będzie to łagodny uślizg, czy potężny high-side.
Technicznie gra niestety odbiega od tego, co powinniśmy widzieć w 2016 roku. Widać na pierwszy rzut oka, że silnik gry jest już wysłużony i grafika momentami jest zwyczajnie słaba. Najgorsze jednak, że animacja potrafi dramatycznie zwolnić w momencie, gdy mamy przed sobą dużą grupę zawodników (testowane na Xbox One), co w przypadku gry wymagającej dużej precyzji jest wielką wadą. Dźwięk motocykli mógłby zdecydowanie być lepszy. Poszczególne motocykle brzmią niestety tak samo. Pamiętacie doskonały filmik oficjalnego portalu motogp.com, z porównaniem brzmienia poszczególnych silników rzędowych, widlastych i w układzie L? Zapomnijcie. Tu wszystko brzmi tak samo i jakoś tak płasko… Duże rozczarowanie. O muzyce nie da się niczego napisać: po prostu jest. Można ją wyłączyć. Tyle.
Żeby nie było zbyt ponuro: twórcom należą się ogromne brawa za to, że nazwisko Valentino Rossiego nie jest tylko chwytem reklamowym, a naprawdę przekłada się na zawartość tytułu. Poza karierą, możemy przejechać najsłynniejsze wyścigi, począwszy od pierwszego zwycięstwa w grand prix, aż po pojedynki w klasie 500ccm i MotoGP. Mamy też kilka dodatkowych torów, których nie ma obecnie w kalendarzu: pojeździmy zatem w RPA czy na wielbionej przez fanów Laguna Seca. Sami twórcy chwalą się zawrotną liczbą 290 zawodników, w których możemy się wcielić, i 47 torami, po których możemy jeździć. Z tym, że niektóre z nich to różne wersje torów i tras dla crossów lub samochodów.
Wszystko opatrzone jest filmami z samym Rossim, który opowiada o swoich wspomnieniach z tamtych dawniejszych czasów. Szkoda jedynie, ze wyścigi te odbywają się w okrojonej stawce, a same motocykle, ze względów prawnych, zostały niestety „wykastrowane” z charakterystycznych emblematów firm tytoniowych, które w latach ’90 były przecież esencją barw wyścigowych. Tak czy inaczej, fani The Doctora spokojnie mogą dodać do oceny końcowej jedno „oczko”.
Jest jeden atut, którego definitywnie nie mają „tradycyjne” coroczne gry z cyklu MotoGP: Valentino Rossi The Game ma szansę nie zestarzeć się i dzięki dodatkowej zawartości związanej z włoskim 9-krotnym mistrzem świata nawet za kilka lat może stanowić ciekawostkę. My zaś na pewno przetestujemy i zrecenzujemy kolejne gry motocyklowe, w tym najnowszą część serii, MotoGP 17. Już wkrótce!
Ocena: 6/10
+ kopalnia wiedzy o VR46
+ ciekawy tryb kariery
+ zawodnicy, motocykle i tory sprzed lat
+ wiele możliwości konfiguracji
– niedzisiejsza grafika
– system kolizji
– kulejące AI
– fatalny model jazdy samochodów
Grę do recenzji udostępnił sklep Ultra Games z Krakowa.
Pełną ofertę sklepu znajdziecie POD TYM LINKIEM.
Jak dla mnie jedna z nielicznych gier MotoGP, w które się nie zagłębiałem – głównie przez właśnie słaby tryb kariery, gdzie wplątywane były eventy z Monza Rally. Na pewno plusem byli starzy zawodnicy i tory, ale brakowało zawsze np. Szanghaju, Stambułu, Rio, czy zawodników 125cc/250cc z okresu 2003-2007.
Szkoda, że nie można było wykorzystać klasy „Fourstrokes” w trybie kariery, ale nad tym pracuję już odnośnie moda do MotoGP’17 i zostały w sumie do wykonania tylko tekstury dla „custom bike’ów” w trybie manager mode :)
@polerst – a co, modelujesz, teksturujesz, renderujesz? etc? :)
niestety opcje są ograniczone i nie można wgrywać swoich modeli do gry i pozostaje tylko teksturowanie i zmienianie danych :/ kiedyś próbowałem przenieść modele motocykli z Ride do MotoGP, ale nie zadziałało to poprawnie :D
Chyba już jest MotoGp 17 – ciekawe, czy coś zmienili od MotoGp 15 – chwilkę miałem okazję w to pograć i całkiem fajnie się jechało
Chyba do takich gier coś takiego by się przydało:
https://www.olx.pl/oferta/kierownica-motocyklowa-pc-thrustmaster-CID99-IDl5IYY.html
:)
Tak, 17-ka już jest, w sprawie modowania nic się nie zmieniło.
Nawet nie wiedziałem, że takie kierownice istnieją… :D
A jeśli chodzi o gameplay w porównaniu do 15-ki: jeśli grałeś w Ride, to mam wrażenie że poszli trochę właśnie w stronę gry Ride z gameplayem, ale radykalnych zmian nie ma :D
Nie grałem w Ride, wiem, że chyba moto jest trochę trudniejsze do prowadzenie, jakby ciężar bardziej odczuwalny. A ja właściwie nie gram, ale zbudowałem sobie pieca m.in. pod symulatory, głownie wyścigowe-samochodowe ( ale MotoGp 17 chętnie zobaczę ) i kupiłem kierownicę i ogarnąłem kilka tytułów i…
… i nie mam czasu ;) A jak mam czas, to mi się nie chce ;) Ale mam nadzieję, że znajde trochę ciszy życiowej i wypróbuje :)
Tak, Ride to już cięższa sprawa, większe wyzwanie i tak jak mówisz, bardziej to odczuwalne jest i jazda KTM RC8 w tej grze sprawiła mi trochę problemów, przeciwnie do serii MotoGP, gdzie można wygrać wszystko na wszystkim :D
Może kiedyś próbuję tego Ride’a.
A na jakim poziomie w MotoGp jeździsz? Że tak wszytsko i na wszytskim wygrywasz?
Bo tez coś czytałem podobnego o MotoGp, że się łatwo wygrywa, jak już się ogarnie fizykę, gameplay..
Z minusami się zgadzam tak to prawda że AI kuleje w tej grze , ponieważ sam grałem.Nawet jak grasz na najwyższym poziome bodajze jest to simulation , to i tak łatwo wygrywasz przynajmniej u mnie tak było.Do minusów dodałbym kulejące serwery.Nieważne czy miałbyś super znakomity najlepszy komputer świata czy najlepszą konsole lagi są okropne..Szczerze ta gra po prostu jest za łatwa.Jak bardzo podobało mi się motogp urt 3 , motogp 08 czy gp500.Ta gra po prostu była nudna.