Japonia ma ogromne znaczenie dla Motocyklowych Mistrzostw Świata, bo aż trzech z sześciu producentów wystawiających motocykle w MotoGP wywodzi się właśnie z kraju kwitnącej wiśni. Bez wątpienia marzeniem każdego z nich byłoby wywalczyć tytuł z zawodnikiem tego samego pochodzenia. Pomimo świetnych motocykli żaden Japończyk nie zdobył tytułu w królewskiej kategorii, choć jeździło tam wielu szybkich reprezentantów tego kraju.
Radzili oni sobie nieco lepiej w niższych klasach, gdzie łącznie wywalczyli osiem tytułów mistrzowskich. Choć początek drugiej dekady XXI wieku momentami wyglądał dla Japończyków fatalnie, to dziś zdaje wydawać się, że odbili się od dna i wykonywana przez nich praca i wsparcie ich rodzimej firmy petrochemicznej Idemitsu, a także HRC, szczególnie przy serii Idemitsu Asia Talent Cup przyniosło efekty i już w niedalekiej przyszłości będziemy mogli określić ich trzecią siłą w Motocyklowych Mistrzostwach Świata obok Hiszpanów i Włochów, co potwierdza chociażby to, że trzecim zawodnikiem Moto2 i wiceliderem Moto3 są Japończycy.
Trudne lata 2010-2015
Być może dziś ciężko w to uwierzyć, ale po tym jak Tomoyoshi Koyama wywalczył siódme miejsce w ostatnim sezonie klasy 125cc i awansował do Moto2 w 2011 roku, to przez cztery lata Japońscy zawodnicy kategorii Moto3 zdobyli mniej punktów niż udało się uzyskać indywidualnie czterem z pięciu jeżdżących na pełen etat w zeszłym sezonie reprezentantom tego kraju. Było tak choćby dlatego, że w latach 2012-2014 nie było w tej klasie ani jednego jeżdżącego cały rok Japończyka.
W Moto2 wyglądało to nieco lepiej, choć bez rewelacji, w 2010 wyścigi wygrywali nawet dwaj reprezentanci Japonii, Shoya Tomizawa i Yuki Takahashi. Ten pierwszy niestety zmarł po wypadku na torze Misano, a drugi tracił formę z roku na rok. W sezonie 2013 rewelacyjnie spisywał się Takaaki Nakagami, co pozwoliło mu zająć ósme miejsce w klasyfikacji końcowej. Jednak w kolejnej kampanii znacząco się pogubił, przez co zajął dalekie dwudzieste drugie miejsce i na dobre tory wrócił dopiero w sezonie 2015.
Natomiast w kategorii MotoGP ich jedynym reprezentantem, jeżdżącym na pełny etat był Hiroshi Aoyama, Mistrz Świata 250cc z sezonu 2009 jeździł tam przez 4 lata, ale nie wyróżniał się na tyle by dostać fotel w jednej z czołowych ekip. Od 2015 roku został testowym kierowcą Hondy.
Potrzeba Japończyka i wsparcie japońskiej firmy Idemitsu
Takaaki Nakagami zadebiutował w Motocyklowych Mistrzostwach Świata w sezonie 2008 w klasie 125cc. Wcześniej z sukcesami ścigał się na motocyklach o tej pojemności w Mistrzostwach Japonii, gdzie wywalczył tytuł mistrzowski w 2006 roku i w Mistrzostwach Hiszpanii. W najmniejszej kategorii MMŚ radził sobie przeciętnie i odszedł z niej po dwóch przejechanych sezonach. Przez trzy kolejne lata startował w Japońskich mistrzostwach, ale tym razem na motocyklu o pojemności 600cc. Do Mistrzostw Świata powrócił w 2012 jako zawodnik ekipy Italtrans. Nakagami szybko robił postępy, w sezonie 2013 pięciokrotnie stanął na podium i zajął ósme miejsce w klasyfikacji generalnej.
Po dobrej jeździe Taki w 2013 roku pojawiły się spekulacje o jego przejściu do kategorii MotoGP na kolejny sezon. Ostatecznie tak się jednak nie stało a Nakagami chwilowo przygasł na przedsionku klasy królewskiej w 2014 roku. Był to sezon kiedy japońscy zawodnicy praktycznie nie istnieli w Mistrzostwach Światu. Już wtedy poczyniono jednak kroki by temu zaprzestać, ponieważ powstała seria Idemitsu Asia Talent Cup, oczywiście nie była ona przeznaczona tylko dla Japończyków, a dla zawodników z całej Azji i Oceanii, ale to właśnie reprezentanci z kraju kwitnącej wiśni póki co odnieśli dzięki niej największe korzyści. Natomiast Taka stopniowo odbudowywał formę w kolejnych latach. Mimo tego iż zawodnik ten nie walczył regularnie o najwyższe pozycje w Moto2, to w dalszym ciągu dużo mówiło się o jego przejściu do MotoGP, gdzie po odejściu Aoyamy nie było żadnego reprezentanta Japonii.
Nakagami w latach 2015-2017 stawał na podium dziewięciokrotnie z czego dwa razy na najwyższym stopniu. Do sezonu 2019 był to jedyny Japończyk, który potrafił zdobyć podium i zwyciężać w wyścigu, więc w 2018 roku dostał szansę startów w zespole LCR Honda, w dużej mierze dzięki wsparciu HRC i firmy Idemitsu, choć na papierze było kilku lepszych od niego zawodników, którzy tego awansu nie otrzymali. Nakagami póki co niespecjalnie wyróżniał się w tej klasie, ale z każdym sezonem radzi sobie w MotoGP coraz lepiej, ostatnio nawet zajął czwarte miejsce podczas drugiego wyścigu w Jerez. Najprawdopodobniej jednak nie znalazłby miejsca w królewskiej kategorii z taką formą jaką prezentował w Moto2, gdyby nie to jakie posiada obywatelstwo. Jest to więc przykład, który pokazuje, że jest potrzeba na Japończyka w klasie królewskiej.
Niespodziewany napływ juniorów
Tak jak wcześniej wspomniałem przez pewien czas tylko Taka Nakagami był nadzieją japońskich kibiców na dobre wyniki, ale przez długi czas w klasie Moto3 nie pojawił się żaden młody talent z tego kraju. Dopiero w 2015 roku zadebiutowało tam dwóch Japończyków, o ile Hiroki Ono przez dwa lata zajmował głównie miejsca w środku stawki i potem opuścił Motocyklowe Mistrzostwa Świata, to drugi, po trudnym debiucie z roku na rok przywoził coraz to lepsze rezultaty i zajmuje w tej chwili czwarte miejsce w klasyfikacji generalnej Moto3. Mowa oczywiście o Tatsukim Suzukim.
Tatsuki Suzuki zanim wywalczył miejsce w Motocyklowych Mistrzostwach Świata startował w regionalnych mistrzostwach w swoim rodzimym kraju, a także pojawiał się w Mistrzostwach Hiszpanii. Pierwsze dwa lata w Moto3 spędził na niezbyt konkurencyjnej Mahindrze zespołu CIP. Jego adaptacja do tej klasy trwała bardzo długo, ponieważ pierwsze punkty zdobył dopiero w dwunastym wyścigu, a w całej kampanii 2015 dokonał tego jedynie dwukrotnie. Drugi rok na hinduskiej konstrukcji był znacznie lepszy, bo Suzuki walczył o punkty w miarę regularnie. Pomimo iż nie były to najwyższe pozycje, to potencjał zobaczył w nim Paolo Simoncelli, który dał mu szansę jazdy w swoim zespole na motocyklu Hondy. Wygląda na to, że miał rację co do jego talentu, bo Tatsuki z czasem zaczął pokazywać, że jest w stanie walczyć o miejsca w czołówce.
Co prawda długo musiał czekać na pierwsze podium, bo stanął na nim dopiero w zeszłym roku podczas wyścigu w Jerez, a przez resztę sezonu pojawił się na nim jeszcze tylko raz, ale co ważne na jego najwyższym stopniu. Jego problemem bez wątpienia jest regularność, ponieważ wielokrotnie stracił on szansę na dobry wynik przez wywrotkę w wyścigu. W 2019 nie dojechał do mety aż osiem razy! Aktualnie zajmuje on czwartą pozycję w klasyfikacji generalnej Moto3 po czterech wyścigach i traci do Alberta Arenasa dwadzieścia sześć punktów.
Ma on na koncie jedno zwycięstwo, trzy finisze w punktach i niestety jeden nieukończony wyścig. Co ciekawe w każdej z rund kwalifikował się w pierwszym rzędzie, z czego trzykrotnie na pole position, co pokazuje jego szybkość. Jeśli przełoży prędkość z kwalifikacji na wyścig, jak uczynił to w GP Andaluzji i nie będzie popełniał błędów, jaki zdarzył mu się podczas GP Czech, to będzie walczyć do samego końca o tytuł mistrzowski. Mimo sporego talentu nie jest to najmłodszy zawodnik, bo ma on już 22 lata i to czy zobaczymy go kiedyś w MotoGP zależy od tego jak szybko zaadaptuje się on w Moto2.
W 2017 roku w Moto3 pojawiło się dwóch kolejnych reprezentantów Japonii, Kaito Toba i Ayumu Sasaki. Warto zwrócić uwagę, że o ile Tatsuki Suzuki na swój sukces zapracował głównie samodzielnie, to kolejni wymienieni poniżej zawodnicy mogli rozwinąć skrzydła dzięki serii Idemitsu Asia Talent Cup, o której wspominałem wcześniej. Obydwaj wymienieni reprezentanci Japonii triumfowali w tym pucharze, Toba w sezonie 2014, natomiast Sasaki rok później.
Ayumu Sasaki dał poznać się światu, kiedy to wygrał Idemitsu Asia Talent Cup oraz zajął trzecie miejsce w serii Red Bull Rookies Cup w sezonie 2015, a rok później zwyciężył także w pucharze Red Bulla i zaliczył całkiem udaną kampanię w Mistrzostwach Hiszpanii. W sezonie 2017 zadebiutował w Moto3 na motocyklu Hondy jako wielka nadzieja japońskich wyścigów, ale niestety póki co wypada dużo poniżej oczekiwań. Wszystkie trzy lata które spędził w kategorii Moto3 ukończył na dwudziestej pozycji.
O ile w przypadku debiutu był to wynik, który można zrozumieć, to niestety martwi brak postępu w wykonaniu tego zawodnika, który nie jest w stanie przebić się przez środek stawki. Mimo tego iż mistrzowie serii Red Bull Rookies Cup często długo adaptowali się do Moto3, to ciężko wróżyć mu wielkie wyniki w przyszłości. Z drugiej jednak strony nie możemy jeszcze go skreślać, bo w tym sezonie przesiadł się na motocykl KTM-a ekipy Tech3, więc po pierwsze w dalszym ciągu trwa jego proces adaptacji do nowego sprzętu, a po drugie jest on pod skrzydłami Herve Poncharala, który oszlifował naprawdę wiele talentów, często takich, z których nic już miało nie być.
Natomiast Kaito Toba po zwycięstwie w Asia Talent Cup w 2014 roku z sukcesami startował zarówno w Pucharze Red Bulla jak i Mistrzostwach Hiszpanii Moto3 przez dwa kolejne lata. To dało mu miejsce w zespole Honda Team Asia w najniższej kategorii Motocyklowych Mistrzostw Świata w sezonie 2017. Mimo iż uważano go za mniejszy talent od Ayumu Sasakiego, to już można powiedzieć, że osiągnął od niego więcej. Przynajmniej tyle, że udało mu się zwyciężyć w wyścigu, czego dokonał podczas Grand Prix Kataru 2019. Widać po nim, że jest on szybki i jest w stanie walczyć o czołowe lokaty, ale pod jednym warunkiem, jeśli się nie wywróci. A jest to ogromny problem tego zawodnika, który w zeszłym sezonie nie dojechał do mety aż dziewięć razy!
W tym roku podobnie jak Sasaki przesiadł się na motocykl KTM-a, z tym że innej ekipy, bo Red Bull KTM Ajo, czyli jednej z najbardziej utytułowanych w stawce. Póki co jego forma wygląda słabo, co grosza, w dalszym ciągu zdarzają mu się upadki, ale jak do tej pory tylko w treningach. Jeśli odnajdzie szybkość jaką pokazywał na Hondzie i będzie regularnie dojeżdżał do mety to bez wątpienia jest to zawodnik, który może walczyć o najwyższe cele.
W 2018 roku na pełen etat w Moto3 zadebiutował tylko jeden Japończyk, Kazuki Masaki, jednak jego wyniki nie były specjalnie imponujące, więc spędził tam tylko dwa lata i raczej nie zapowiada się by prędko tam wrócił. Z dzikimi kartami startował natomiast inny zawodnik, który na pełen etat w najmniejszej klasie mistrzostw zadebiutował w zeszłym sezonie.
Mowa o Ai Ogurze, który także wypłynął na szerokie wody dzięki serii Asia Talent Cup, jednak w porównaniu do Sasakiego i Toby musiał zadowolić się tam tytułem wicemistrzowskim w 2016 roku. Kolejne szlify zdobywał w Pucharze Red Bulla i Mistrzostwach Hiszpanii Moto3, zaliczył także wcześniej wspomniane cztery starty z dziką kartą w Mistrzostwach Świata w 2018 roku, w których to na pełen sezon pojawił się już rok później. W momencie przyjścia do Moto3 nie było w okół niego dużego szumu, co pozwoliło mu się spokojnie rozwijać. W porównaniu do swoich japońskich kolegów udało mu się szybko zaadapotwać. Jego debiut wyglądał całkiem solidnie, momentami pokazywał dobrą szybkość i zdobył nawet pierwsze w karierze podium podczas GP Aragonii, co umożliwiło mu ukończyć pierwszą kampanię w mistrzostwach świata na dziesiątej pozycji.
Rok 2020 rozpoczął od rewelacyjnej jazdy na testach, która jak się później okazało miała przełożenie w wyścigach. Stawał na podium w trzech z czterech rozegranych do tej pory wyścigów. Niestety nie ukończył GP Andaluzji, ponieważ został zabrany z toru przez Jaume Masię. Jest to zawodnik z ogromnym potencjałem, a także zdaje się być bardziej regularny od innych Japończyków. Wydaje się jednak, że czasami ma on problemy z tempem w pierwszej część wyścigu, przez co nie zawsze udaje mu się włączyć do walki o najwyższe pozycje w jego końcowej fazie, gdzie z kolei jest bardzo szybki. W mojej ocenie, jeśli utrzyma dobrą formę w tym sezonie i dalej będzie rozwijał się w takim tempie, to prędko przejdzie on drogę do MotoGP.
W tym sezonie zadebiutowało dwóch kolejnych japońskich zawodników Ryusei Yamanaka oraz Yuki Kuni. Ich droga do mistrzostw świata również wygląda tak samo jak przypadku Sasakiego, Toby i Ogury. Dobra jazda w Asia Talent Cup, a później starty w Europie w takich seriach jak Red Bull Rookies Cup, czy FIM CEV Repsol, w których spisywali się na tyle dobrze, że dostali szansę jazdy w Moto3. Póki co jest za wcześnie na ocenę, ponieważ przejechali oni zaledwie kilka wyścigów i wciąż się uczą, ale z całą pewnością obaj są bardzo utalentowani i mają potencjał by walczyć o najwyższe cele w przyszłości. Co więcej wcale nie zapowiada się by był to koniec przypływu japońskich talentów, bo być może w niedługiej przyszłości ujrzymy w Mistrzostwach Świata takie nazwiska jak Takuma Matsuyama, Sho Nishimura czy Kanta Hamada.
Kolejny samuraj o krok od MotoGP?
Ostatnim reprezentantem Japonii w tym zestawieniu jest Tetsuta Nagashima. W porównaniu do wcześniej wspomnianych zawodników nie jeździł on nigdy w Moto3, a jedynie w Moto2, do którego przyszedł w 2014 roku prosto z japońskich mistrzostw superbike. Jeździł tam w zespole JiR na niezbyt konkurencyjnych ramach TSR i NTS. Nie był w stanie zdobyć ani jednego punktu i po tamtej kampanii musiał szukać szczęścia w Mistrzostwach Hiszpanii Moto2 w latach 2015-2016. Tam radził sobie całkiem dobrze i w drugim roku startów został wicemistrzem tej serii. W sezonie 2017 powrócił do pośredniej kategorii Motocyklowych Mistrzostw Świata do zespołu SAG i zdobył punkty w kilku wyścigach. W 2018 przeszedł do ekipy Honda Team Asia, gdzie spędził tylko rok nie czyniąc większych postępów i ponownie zasilił szeregi dobrze znanego mu zespołu SAG w sezonie 2019.
Był to przełomowy moment dla Nagashimy, który zaczął punktować w znacznej większości wyścigów i chwilami miał tempo umożliwiające mu walkę z czołówką. Dobra jazda pozwoliła mu dołączyć do zespołu Red Bull KTM Ajo, dla którego w pierwszym wyścigu wywalczył pierwsze, a w drugim drugie miejsce. Mimo gorszej formy w dwóch kolejnych w dalszym ciągu jest on trzecim zawodnikiem w klasyfikacji generalnej kategorii Moto2. Jeśli znajdzie taką formę jak w pierwszych dwóch rundach, to bez wątpienia jest to kandydat do walki o mistrzostwo w tej serii i awans do MotoGP. Z tym drugim w tym roku może być jednak problem, ponieważ prawie wszystkie miejsca są już zajęte.
Oczywiście nawet jeśli nie uda mu się zadebiutować w królewskiej kategorii w 2021, to zawsze będzie miał szansę zrobić to w 2022, jeśli dalej będzie dobrze prezentował się w Moto2. Problemem jednak jest wiek tego zawodnika, bo już w tej chwili ma on aż 28 lat, a zespoły, szczególnie te z czołówki, szukają młodych zawodników, z których mogłyby mieć pożytek przez wiele lat.
Sześć lat niesamowitego postępu
O ile w 2014 roku można było się jeszcze spodziewać, że Takaaki Nakagami w przyszłości odbuduje formę i znajdzie miejsce w klasie królewskiej, to dobra forma Suzukiego i Nagashimy jest pozytywnym zaskoczeniem, ponieważ w momencie ich przyjścia do Mistrzostw Świata nic tego nie zapowiadało. Jednak oni by osiągnąć sukces musieli postawić wszystko na jedną kartę i próbować szczęścia w Europie, co z czasem pozwoliło im na awans do Grand Prix. Natomiast, co bardzo pocieszające, kolejnym młodym Japończykom dobry start i możliwość wyrobienia sobie marki zapewniła seria Idemitsu Asia Talent Cup. Jest to wręcz szokujące jak szybko udało im się wykreować wielu utalentowanych zawodników, co z całą pewnością zaprocentuje w przyszłości i sprawi, że będziemy coraz częściej słuchać hymnu Japonii po wyścigach Moto3 i Moto2, a kiedyś pewnie też i MotoGP
Fajny artykuł :) z wymienionych Japończyków najbardziej utalentowany jak dla mnie jest Ogura.
Dzięki! Również uważam go za największy talent, co ten chłopak wyczynia na motocyklu, szczególnie w środku zakrętu, to coś niesamowitego.
Toba troszkę zawodzi, Suzuki dobrze ale…, Sasaki ma talent ale jeździ baaardzo nierówno, a Kunii i Yamanaka to debiutanci. Ogura robi szybkie postępy i mam nadzieję, że w przyszłym sezonie będzie już w Moto2.