Kuba Przygoński i Tom Colsoul potwierdzają wysoką formę na rajdzie Dakar – załoga ORLEN Team kolejny raz ukończyła etap na podium. Dobry przejazd zaliczyli także Adam Tomiczek i Maciek Giemza, którzy awansowali w klasyfikacji generalnej.
Po pełnym awarii i zwrotów akcji trzecim dniu rajdu, zawodnicy ruszyli na etap maratoński. Wiedząc, że na biwaku nie czeka ekipa techniczna, zapowiadali rozsądny i pozbawiony ryzyka przejazd. Jednak Nasser Al-Attiyah i Stephane Peterhansel postanowili od początku narzucić wysokie tempo – rękawicę podjęli Kuba Przygoński, Nani Roma, Sebastien Loeb i Yazeed Al-Rajhi.
Kierowca ORLEN Team przez długi czas utrzymywał się na pozycjach 5-7, by zaliczyć świetny finisz. Ostatecznie Polak miał trzeci czas dnia, przed nim na mecie stawili się jedynie Al-Attiyah i Peterhansel.
– Za nami pierwszy odcinek etapu maratońskiego. Odcinek pełen kamieni, miękkiego piasku, który unosi się wszędzie, wpada do kabiny i nie widać nic nawet w środku. Mimo to mieliśmy dobre tempo, bez większych przygód, nie licząc dwukrotnego wpadnięcia do wielkich dziur. Na szczęście nas dobrze wybiło i lądowaliśmy bezpiecznie na cztery koła. Samochód wydaje się być cały i sprawny, musimy jedynie usunąć wibracje w hamulcach. Na szczęście nie mamy za dużo do zrobienia jako mechanicy – mówi Kuba Przygoński z ORLEN Team.
Trzecie podium na tegorocznym Dakarze pozwoliło Polakowi wskoczyć na czwarte miejsce w klasyfikacji generalnej rajdu. Trzeci w „generalce” Nani Roma ma już niespełna półtorej minuty przewagi nad Przygońskim.
Po słabszym występie na trzecim etapie, od początku do nadrabiania strat musieli ruszyć motocykliści ORLEN Team. Adam Tomiczek i Maciek Giemza jechali pewnie i co najważniejsze, ustrzegli się błędów związanych z nawigacją. Pozwoliło im to zająć odpowiednio 28. i 34. miejsce.
– Czwarty etap był bardzo szybki, praktycznie pozbawiony wydm. Trasa prowadziła rzekami i kamienistymi drogami. Jechało mi się mi się bardzo dobrze, utrzymywałem swoje tempo i dotarłem do mety bez nawigacyjnych przygód. Na maratonie jesteśmy pozbawieni wsparcia serwisu, więc muszę dobrze zrobić roadbook, sprawdzić, czy wszystko w porządku z motocyklem, a w piątek ruszam walczyć dalej – mówi Adam Tomiczek z ORLEN Team.
– Pierwszy etap maratoński kończymy na biwaku zorganizowanym w hali sportowej. Praktycznie cały dzień poświęciłem na odrabianie pozycji, które straciłem w środę. Ten dzień to był jeden wielki kurz, jadąc czułem się jak dziecko we mgle, a przebijanie się przez kolejnych zawodników w tych warunkach było bardzo trudne. Cieszę się, że obyło się bez problemów i liczę, że w piątek będzie podobnie – choćby dlatego, ze startuję z dużo lepszej pozycji – mówi Maciek Giemza z ORLEN Team.
Udany przejazd motocyklistów docenił Jacek Czachor, którego cieszy nie tylko awans w klasyfikacji, ale i fakt, że na etapie maratońskim nie zawodzą motocykle.
– Nie obyło się bez małych strat przez jazdę w kurzu, choć chłopaki ładnie przebili się do przodu. Adam na drugiej części maratonu będzie miał niezłą pozycję startową. Maciek nieco gorszą, ale ważne, że będzie jechał w szybszej grupie – dobrze, by było, gdyby awansował jeszcze 5 pozycji. Motocykle sprawują się bardzo dobrze, chłopaki na etapie też na plus, oby w piątek było tak samo – mówi Jacek Czachor.
Dobry występ polskich motocyklistów zaowocował awansem w klasyfikacji generalnej – Tomiczek jest 28., Giemza 36. Na czwartym etapie najszybszy był Ricky Brabec, który przewodzi też „generalce”. Drugie miejsce zajął Matthias Walkner, trzeci był Toby Price, który zajmuje też najniższy stopień podium w klasyfikacji rajdu. Słabszy występ zanotował wicelider Pablo Quintanilla, który zaliczył dopiero 14. czas.
W piątek zawodnicy ruszą na piąty etap, który zakończy się w Arequipie. Przed kierowcami ponad 500 kilometrów odcinka specjalnego ze startem z Tacny. Motocykliści ruszą z Moquegua i będą mieli
do pokonania 345 kilometrów OS-u.
Źródło: ORLEN Team