Po bardzo udanym treningu i kwalifikacji niestety sprawdził się czarny scenariusz. Dzisiaj kierowcy VERVA Racing Team po raz pierwszy jeździli po mokrym torze Nordschleife, co nie ułatwiało walki z doświadczonymi rywalami. W klasyfikacji Porsche Supercup Stefan Rosina uplasował się na ósmej, a Kuba Giermaziak na 12. pozycji.
Wyścig odbywał się w deszczu, więc już na początku kierowcy polskiego zespołu musieli przejść przyspieszony kurs jazdy po mokrej północnej pętli Nurburgringu. Dla mniej doświadczonych zawodników była to prawdziwa walka o przetrwanie.
Stefan jechał ostrożnie i starał się trzymać równe tempo. Pomimo kilku trudnych momentów metę przejechał na 10. miejscu w klasyfikacji generalnej. Kuba, który ruszał z doskonałego trzeciego pola, na początku jechał wolniej od przeciwników w czołówce, ale powoli znajdował swój optymalny rytm w ekstremalnych warunkach. Niestety po niezręcznym ataku rywala na żółtej fladze Porsche Polaka wypadło z trasy i uderzyło barierę. Giermaziak kontynuował jazdę i zakończył wyścig na 25. miejscu w klasyfikacji generalnej oraz 12. pośród zawodników Porsche Supercup.
W najbliższy weekend Polak wystartuje w kolejnej rundzie Formula 3 Euro Series na ulicznym torze Norisring. Natomiast za dwa tygodnie odbędzie się piąty tegoroczny wyścig Porsche Supercup, tym razem na Silverstone podczas Grand Prix Wielkiej Brytanii Formuły 1.
Stefan Rosina: „Po trudnym początku weekendu jestem całkiem zadowolony ze swojej dziesiątej pozycji w klasyfikacji generalnej. Jazda była jednak niezwykle trudna i przez wiele okrążeń prawie nic nie widziałem. Co więcej, na trasie znajdują się cztery różne rodzaje asfaltu, a na każdym samochód zachowywał się inaczej. Dlatego w deszczu wielką przewagę mieli ci kierowcy, którzy już tu jeździli w takich warunkach. My nie mieliśmy takich doświadczeń.
Ja chciałem po prostu dotrzeć do mety i jechałem w miarę ostrożnie, a mimo tego miałem cztery momenty, w których myślałem już, że wypadnę z toru. Jazda była niezwykle trudna. Już po pierwszym kółku wiedziałem, że nie ma sensu za bardzo ryzykować, tylko trzeba przetrwać. Bardzo chciałem zdobyć punkty po nieudanym wyścigu w Monte Carlo. I udało się”.
Kuba Giermaziak: „Sam start był niezły, ale zaraz potem pojawiły się problemy z widocznością. Na ten wyścig zespół postanowił zastosować tak zwaną wirtualną wycieraczkę, ale ta zupełnie nic nie dawała. Gorzej – moja normalna wycieraczka ślizgała się po powierzchni i rozcierała wodę na szybie, zamiast ją zgarniać, więc przez większość wyścigu prawie nic nie widziałem. W pierwszym zakręcie wyprzedził mnie Nick Tandy, a wkrótce potem ominął mnie jeszcze Sean Edwards.
Później byłem w stanie jechać swoim tempem, choć wciąż widoczność była fatalna. Na drugim kółku walczyłem z Patrickiem Huismanem. Zobaczyłem żółtą flagę, więc starałem się zwolnić. W szybki lewy zakręt wszedłem gdzieś na 70 procent i widziałem, że na wprost pod barierą stoi samochód Tandy’ego. Niestety właśnie w tym momencie pomimo żółtej flagi zaatakował mnie Huisman. Nie zostawił mi absolutnie żadnego miejsca i musiałem hamować na kałużach, co zblokowało koła. Mimo to byłem pewien, że będę w stanie przejechać zakręt, bo i tak jechałem wolniej z powodu flagi. Zostałem jednak uderzony przez Patricka i poleciałem prosto na ścianę bez szans na uratowanie się z tej sytuacji. Nie poddawałem się, włączyłem wsteczny bieg i udało się ukończyć wyścig.
Nasze auto było ustawione tak, aby najlepiej jechać pod koniec dystansu i pewnie tak by się stało, ale po uderzeniu w barierę pod zderzakiem oderwała się nakładka – taki przedni spojlerek – przez co w szybkich łukach samochód nie chciał skręcać”.