Home / Moto2 / Walka o tytuł Mistrza Świata zaczyna się na nowo – Grand Prix Aragonii

Walka o tytuł Mistrza Świata zaczyna się na nowo – Grand Prix Aragonii

Klasa Moto2 nie przestaje zachwycać. Kolejny raz mogliśmy podziwiać spektakularny wyścig, w którym nie brakowało ogromnych emocji. Dodatkowo ostateczne rozstrzygnięcie rywalizacji sprawiło, że różnica punktowa pomiędzy dwoma pretendentami do tytułu Mistrza Świata – Stefanem Bradlem i Marciem Marquezem – zmalała do 6 punktów i walka o ostateczny triumf zaczyna się w tej kategorii na nowo.

 

Marc Marquez był bezapelacyjnie najlepszym zawodnikiem przez cały weekend. Hiszpan wygrał wszystkie sesje treningowe, jak również kwalifikacje, dzięki czemu po raz szósty w tym sezonie stanął na Pole Position. Obok niego na starcie stanęli Julian Simon i Scott Redding. Stefan Bradl tym razem zadowolić musiał się pierwszym miejscem w drugim rzędzie, w którym to obok Niemca wyścig rozpoczynali Alex de Angelis i Aleix Espargaro.

 

Już od momentu zgaśnięcia czerwonych świateł stało się jasne, że to będzie szalony wyścig. Wszyscy zaczęli bardzo mocno. Roszady na pozycji lidera trwały w najlepsze – przez chwilę prowadził i Scott Redding, i Marc Marquez, i Stefan Bradl. Ostatecznie w tym chaosie Scott Redding został liderem wyścigu na pierwszym okrążeniu. Marquez próbował za wszelką cenę wyprzedzić go gdzie tylko się dało, ale Brytyjczyk początkowo skutecznie odpierał ataki. Każda pozycja na początku wyścigu była na wagę złota, bowiem chętnych na zwycięstwo z każdą chwilą było coraz więcej. Jak szalony do przodu gnał Andrea Iannone, który w kwalifikacjach był dopiero 10 i musiał odrabiać straty. Włoch błyskawicznie wyprzedzał kolejnych rywali i szybko znalazł się na czwartej pozycji. Teraz rozpoczął pogoń za trójką prowadzącą wyścig, której udało się wypracować delikatną przewagę. Za plecami Iannone zacięcie walczyli w tym czasie Alex de Angelis, Aleix Espargaro i Simone Corsi.

 

Marc Marquez nie odpuszczał i w końcu udało mu się wyprzedzić Scotta Reddinga. Był to dopiero początek kłopotów Brytyjczyka, bowiem po kilkuset metrach to samo zrobił Stefan Bradl, który nie mógł pozwolić, by jego największy rywal uciekł mu. Wkrótce Hiszpan i Niemiec odjechali Reddingowi, a ten skupił się na walce z Andreą Iannone, który momentalnie dojechał do niego.

Na czwartym okrążeniu nastąpiła kolejna zmiana lidera – w momencie, gdy Marc Marquez oglądał się za siebie, został wyprzedzony przez Stefana Bradla. Zaczęła się mała zabawa pomiędzy tą dwójką zawodników. Taki stan rzeczy był idealny dla Andrei Iannone, bowiem Włochowi udało się bez problemu awansować na trzecią pozycję i dzięki temu, że Marquez i Bradl spowalniali się wzajemnie, bez problemu dojechał do nich. „Gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta” – tak było i w tym przypadku. Andrea jechał bezpardonowo i awansował na pozycję lidera wyścigu. W międzyczasie do walki wmieszał się również ponownie Scott Redding i tak w krótkim czasie Marc Marquez spadł na czwartą pozycję.

 

A chętnych na zwycięstwo w dzisiejszym wyścigu przybywało, bowiem za plecami Marca Marqueza już czaili się Simone Corsi i Alex de Angelis. Na czternaście okrążeń do mety wytworzyła się sześcioosobowa grupa prowadząca wyścig. Taka sytuacja była dla Marqueza bardzo niewygodna, więc Hiszpan szybko zaczął odrabiać straty i wskoczył na drugie miejsce. Wtedy rozpoczęła się cała sekwencja ataków pomiędzy nim, a prowadzącym Iannone. Trzeba przyznać, że było to fascynujące widowisko. Zarówno Marc Marquez, jak i Andrea Iannone nie odpuszczali nawet na chwilę i każdy atak był natychmiast kwitowany kontratakiem. Manewry wyprzedzania miały miejsce w każdym fragmencie toru. Kiedy Iannone i Marquez tak zawzięcie rywalizowali, na trzecie miejsce wskoczył Simone Corsi, a na czwarte Alex de Angelis. Stefan Bradl spadł na szóstą pozycję.

 

Rywalizacja o prowadzenie wyścigu z każdą chwilą nabierała rumieńców. Dodatkowo za Stefanem Bradlem jechała kolejna trójka zawodników, którzy praktycznie dołączyli do czołowej grupy. Byli to Aleix Espargaro, Julian Simon i Mike di Meglio! Emocje były ogromne, a sami zawodnicy nie ustrzegli się błędów – w pewnej chwili prowadzący Marquez wyjechał poza tor i stracił trzy pozycje! W tej chwili prowadzenie objął… Simone Corsi! Włoch nie miał jednak łatwego życia, bowiem na jego pozycję czyhał niestrudzony Andrea Iannone. Kolejny raz byliśmy świadkami niezwykle zaciętej walki, tym razem pomiędzy dwoma Włochami.

 

czytaj dalej >>>

 

 

Gdy Simone Corsi i Andrea Iannone tasowali się na czele stawki, stratę po błędzie błyskawicznie odrabiał Marc Marquez. Po kilku okrążeniach defensywnej jazdy, uaktywnił się również Stefan Bradl! Istny chaos zapanował w stawce zawodników. Warto dodać, że na tym etapie wyścigu różnica pomiędzy pierwszym, a czternastym zawodnikiem wynosiła zaledwie 4 sekundy!

 

Andrei Iannone udało się w końcu skutecznie powrócić na dłuższą chwilę na pozycję lidera, Simone Corsi natomiast zmagał się teraz z Marciem Marquezem. Wkrótce, po udanym ataku Marca na drugie miejsce, na nowo w walce o zwycięstwo obserwowaliśmy duet Iannone – Marquez. Kolejny raz walka zapierała dech w piersiach. Emocje były ogromne. Jednak w pewnym momencie Iannone na zakręcie zaliczył delikatny uślizg tyłu, w efekcie czego spadł na trzecią lokatę.

 

Tak ostra i zacięta rywalizacja nie pozostaje bez wpływu na stan motocykli i opon zawodników. Wkrótce stawka nieco rozciągnęła się, widać było, że nie wszyscy kierowcy wytrzymują trudy tego szaleńczego wyścigu. Jedną z „ofiar” był sam…Stefan Bradl! Niemiec zaczął nerwowo oglądać się na tył swojego motocykla i uderzać w kierownicę. Czasy jego okrążeń dramatycznie wzrosły, a zawodnik tracił kolejne pozycje.

 

Na sześć okrążeń do mety zabawa się skończyła i zawodnicy zaczęli robić wszystko, by uciec rywalom. Sztuka ta idealnie udała się Marquezowi, który po objęciu prowadzenia zaczął uciekać reszcie stawki. Za jego plecami już tylko trzech kierowców walczyło o drugie miejsce na podium. Byli to Andrea Iannone, Simone Corsi i Alex de Angelis.

 

Ogromna grupa kierowców walczyła natomiast o miejsce piąte. Jechali tutaj m.in. Aleix Espargaro, Julian Simon, Mike di Meglio, Stefan Bradl, Bradley Smith, Mika Kallio, czy Thomas Luthi. Lider klasyfikacji generalnej musiał się sporo natrudzić, by w tej ogromnej masie zawodników w ogóle zdobyć jakiekolwiek punkty w wyścigu. Jednak nie odpuszczał i dawał z siebie wszystko. 

Do mety było już coraz bliżej. Stało się jasne, że to Marc Marquez najlepiej rozplanował dzisiejszy wyścig i to jego motocykl był najlepiej przygotowany do tej trudnej rywalizacji. Ostatecznie na metę dojechał z prawie 2,5 sekundową przewagą nad kolejnym zawodnikiem, którym okazał się być Andrea Iannone. Włoch pokonał swojego rodaka, Simone Corsiego, który dziś musiał zadowolić się trzecim miejscem. Jednak dla Corsiego to zapewne wspaniały rezultat, bowiem w kilku ostatnich wyścigach mogliśmy niejednokrotnie oglądać, jak zawodnik ten w pierwszej części wyścigu nawet prowadził wyścig, by ostatecznie spaść na dalsze pozycje. Czwartą lokatę zajął kolejny raz z rzędu Alex de Angelis.

 

Do ostatnich metrów trwała zacięta walka o dalsze pozycje. Piąte miejsce udało się wywalczyć Aleixowi Espargaro. Hiszpan wyprzedził Bradleya Smitha i Thomasa Luthiego. Na ósmym miejscu ostatecznie do mety dojechał Stefan Bradl, za którym linię mety przejechali Dominique Aegerter i Mika Kallio. Całkiem niezłą pozycję wywalczył Anthony West, który był 11. Mike di Meglio, który na początku wyścigu jechał nawet na szóstym miejscu, ostatecznie na mecie był dwunasty, wyprzedzając Maxa Neukirchnera. Przedostatnie punktowane miejsce zajął Pol Espragaro, natomiast dopiero 15 był Scott Redding, który przecież przez długi czas walczył o zwycięstwo! Wyścig fatalnie zakończył się również dla Juliana Simona, który po drugim miejscu wywalczonym w kwalifikacjach, teraz był dopiero siedemnasty.

 

Wyniki wyścigu klasy Moto2 o Grand Prix Aragonii – KLIKNIJ

 

Stefan Bradl niewątpliwie ma przed sobą ciężkie dni. Był moment, kiedy w klasyfikacji generalnej miał aż 72 punkty przewagi nad kolejnym zawodnikiem i wydawało się, że nikt nie będzie w stanie mu w tym sezonie zagrozić. A już zapewne niewielu sądziło, że dokona tego młody debiutant, Marc Marquez, który przecież w trzech pierwszych wyścigach sezonu 2011 nie zdobył ani jednego punktu! Hiszpan jednak teraz deklasuje wszystkich, a triumf w dzisiejszym wyścigu jest dla niego siódmą wygraną w sezonie. W klasyfikacji generalnej traci do Niemca już tylko 6 punktów, co jest praktycznie żadną stratą. Pojawiają się głosy, które już skreślają Stefana Bradla i wróżą pewny triumf Marcowi Marquezowi. Zapewne decydujące będą następne trzy wyścigi, które w październiku odbędą się poza Europą.

AUTOR: Ania Pyzałka

Na portalu MotoSP.pl od 2005 roku. Szczególnie oddnana klasom Moto3 i Moto2. Uwielbia patrzeć, jak rodzą się nowe talenty świata MotoGP.

Dodaj komentarz

Niniejsza strona internetowa korzysta z plików cookie. Pozostając na tej stronie wyrażasz zgodę na korzystanie z plików cookie. Dowiedz się więcej w Polityce prywatności.
147 zapytań w 1,002 sek