Wszystko wskazywało na to, że japońska runda będzie przełomowa dla losów mistrzostwa świata w klasie Moto2. Zgodnie z przewidywaniami, tak też się stało. Debiutujący w tej kategorii Marc Marquez został nowym liderem klasyfikacji generalnej, jednak to nie on, a Włoch Andrea Iannone, triumfował na torze Motegi.
W przeciwieństwie do kilku ostatnich rund, wyścig w Japonii można uznać za dość spokojny, bowiem zawodnicy klasy Moto2 przyzwyczaili kibiców do ogromnych emocji i jazdy na granicy bezpieczeństwa. Mimo wszystko, nie zabrakło wspaniałej walki, szczególnie jeśli chodzi o najniższy stopień podium.
Przed wyścigiem oczy wielu wpatrzone były w Marca Marqueza i Stefana Bradla. Zmagania o tytuł Mistrza Świata pomiędzy tymi zawodnikami elektryzują kibiców klasy Moto2. Jednak w czasie Grand Prix Japonii dwójkę tę pogodził trzeci zawodnik klasyfikacji generalnej – Andrea Iannone. Włoch zaprezentował się na torze Motegi genialnie, jechał agresywnie, ale bardzo rozważnie. Nie odpuszczał nawet na chwilę, chociaż w czasie rywalizacji przytrafiły mu się niemiłe niespodzianki – raz jego motocykl prawie stanął w miejscu, a jadący za nim Marc Marquez momentalnie zniwelował całą stratę i bez problemów wyprzedził Włocha. Andrea jednak nie poddał się i odbił miejsce lidera z rąk Marqueza, a na metę dojechał o 1,999sec przed Hiszpanem. Iannone nie ukrywał ogromnej radości z tego trzeciego zwycięstwa zdobytego w sezonie 2011:
„Jestem niezwykle zadowolony z wyniku, jaki osiągnąłem. Wiedziałem, że to będzie trudny i bardzo szybki wyścig, ale mieliśmy znakomite ustawienia dla mojego Sutera MMXI i udało mi się utrzymać bardzo dobre, równe tempo od początku do końca wyścigu. Nie ukrywam, wystraszyłem się, gdy motocykl zgasł, gdy do mety zostało już tylko kilka okrążeń, ale na szczęście od razu cała jego moc wróciła do normy. Naprawdę słowa uznania muszę skierować w stronę zespołu, za całą ich pracę, którą wykonali w ten weekend. Udało nam się uzyskać dobre rozwiązania ustawień w czasie kwalifikacji i mogliśmy je udoskonalić. Mam nadzieję, że do końca sezonu nasza praca będzie tak wyglądała, a my utrzymamy konkurencyjność na tak wysokim poziomie. Chciałbym również pogratulować Marcowi Marquezowi i Thomasowi Luthiemu, bowiem byli dziś trudnymi rywalami”.
Wspomnianemu przez Iannone Marcowi Marquezowi nie udało się w kraju kwitnącej wiśni zdobyć czwartego z rzędu zwycięstwa w wyścigu Grand Prix. Hiszpan starał się ze wszystkich sił, by wygrać wyścig, ale na torze Motegi uznać musiał wyższość Andrei Iannone:
„To był dla mnie trudny wyścig. Być może faktycznie nie udało nam się znaleźć idealnej konfiguracji motocykla, ale zespół wykonał bardzo dobrą pracę, w ciągu każdej sesji udoskonalaliśmy wszystko. Dzisiaj Andrea Iannone był nieco szybszy, starałem się dać z siebie maksimum, aby wygrać wyścig, prawdą jest, że patrząc pod kątem mistrzostw świata, cały czas myślałem o tym, aby zdobyć trochę więcej punktów do klasyfikacji generalnej, jednak następnie zobaczyłem, że zespół pokazuje mi informację „OK P2”, więc nie czułem dużej presji. Wyścig był ciężki, ale ukończenie go na drugiej lokacie, przy braku idealnych ustawień motocykla, to bardzo dobry wynik”.
Drugie miejsce jednak wystarczyło, by w klasyfikacji generalnej wyprzedzić Stefana Bradla. Marc Marquez ma jeden punkt przewagi nad niemieckim zawodnikiem i to on do Australii pojedzie jako lider klasy Moto2.
czytaj dalej >>>
Po długiej nieobecności, na podium powrócił Thomas Luthi. Szwajcar świetnie spisywał się na otwarcie sezonu, kiedy to zajął trzecie miejsce w czasie nocnego Grand Prix Kataru, oraz drugą lokatę podczas Grand Prix Hiszpanii. Później jednak Luthi spisywał się w kratkę – zdarzało mu się nie kończyć wyścigów, lub być poza punktowaną 15. Widać jednak było potencjał Szwajcara – Thomas kilkukrotnie walczył w grupie czołowej, zawsze jednak brakowało przysłowiowej „kropki nad i” i #12 musiał zadowalać się miejscami 4 – 6. Tym razem jednak Thomas pokazał ducha walki i stoczył zacięty pojedynek o trzecie miejsce ze Stefanem Bradlem i Simone Corsim, z którego wyszedł zwycięsko:
„Tak, kluczem do zdobycia tego podium było to, że od początku weekendu miałem dobre tempo, a zespołowi udało się znaleźć odpowiednie ustawienia, dzięki czemu w czasie wszystkich sesji mogłem utrzymywać jazdę na wysokim poziomie, to wspaniałe uczucie cały czas znajdować się w czołówce. Dobrze czułem się na motocyklu, jednak na początku wyścigu nie było łatwo, bowiem miałem pewne problemy z przodem motocykla przy jeździe z pełnym bakiem paliwa. Po kilku okrążeniach wszystko zaczęło wyglądać inaczej, o wiele lepiej. Naciskałem mocno i zacięcie walczyłem, udało się w efekcie wylądować na podium. Jestem z tego powodu bardzo szczęśliwy, bowiem ostatni raz byłem na nim tak dawno temu”.
Czwartą lokatę w niedzielnym wyścigu wywalczył Stefan Bradl. Niemiec od samego startu nie chciał dopuścić do tego, by jego największy rywal – Marc Marquez – odjechał i od początku rywalizacji podążał jego tropem. Długo Bradl walczył o miejsce z Iannone i Marquezem, nie ustrzegł się jednak błędów, które kosztowały go spadek do następnej grupy, w której jechali Luthi, Corsi i de Angelis. Walka z tymi rywalami nie była łatwa i Stefan zadowolić musiał się czwartym miejscem:
„Od początku do końca wyścigu jechałem na granicy. Jestem zadowolony z tej czwartej pozycji, bowiem runda w Japonii była dla nas drugim najtrudniejszym weekendem w tym sezonie. Tylko weekend w Indianapolis, gdzie napotkały nas liczne trudności, był dla nas gorszy. Myślę, że zrobiliśmy wszystko, co było w naszej mocy i wydobyliśmy z motocykla wszystko, co było możliwe”.
Po zaciętej walce z Thomasem Luthim i Stefanem Bradlem, piąte miejsce na Motegi zajął Simone Corsi. Włoch przez bardzo długi czas utrzymywał się przed Szwajcarem, ale pod koniec rywalizacji musiał zacięcie z nim walczyć. Kiedy dołączył do nich jeszcze Stefan Bradl, sytuacja zaostrzyła się:
„To był dobry wyścig, jednak trochę żałuję końcówki, bowiem miałem nadzieję na to, że stanę na podium. Ale piąta lokata to wciąż bardzo dobry wynik. Na początkowych okrążeniach wyprzedziłem wielu kierowców i byłem trzeci przez kilka okrążeń. Walka z Luthim i Bradlem była bardzo ostra, próbowałem ich wyprzedzić i kilka razy ich wyminąłem, jednak ostatecznie zakończyłem wyścig za nimi. Teraz postaramy się z zespołem popracować nad poprawą tempa i będę robił wszystko, by kolejny raz walczyć o podium”.
Po odrobieniu strat po niezbyt udanym starcie, do czołówki wyścigu Moto2 dołączył Alex de Angelis. Zawodnik z San Marino do samej mety jechał za walczącymi o podium rywalami, jednak nie był w stanie atakować i mógł tylko przyglądać się rywalizacji o miejsce trzecie. Linię mety przejechał jako szósty kierowca:
„W ten weekend wykonaliśmy sporą pracę z podwoziem, stale je udoskonalamy. Po starcie, kiedy straciłem kilka pozycji, poprawiłem swoje tempo i zacząłem działać. Bawiłem się jazdą, kiedy zyskiwałem kolejne lokaty. Czułem się pewnie na motocyklu, opony również spisały się świetnie, nie odczuwałem żadnego spadku ich wydajności. Niestety, kolejny raz nie mogłem być w pełni konkurencyjny z powodu różnicy w przyśpieszeniu mojego motocykla, a maszyn rywali. To uniemożliwiło mi walkę o lepsze pozycje, tylko ta szósta lokata była w moim zasięgu. Jestem zadowolony z wyścigu i dziękuję japońskim inżynierom, którzy w ten weekend towarzyszyli mi na torze, bardzo mi pomogli i ciężko pracowali”.
czytaj dalej >>>
Wiemy już, że Bradley Smith w 2013 roku pojawi się w klasie MotoGP. Zanim to jednak nastąpi, Brytyjczyk chce pokazać się z jak najlepszej strony w klasie Moto2. Ciągle powtarza, iż jego celem jest wygranie wyścigu do końca sezonu 2011. Niestety, na torze Motegi kolejny raz nie udało się tego osiągnąć. Bradley co prawda odnotował znakomity start do wyścigu i na pierwszym okrążeniu zajmował czwartą lokatę, jednak momentalnie jego konkurencyjność spadała i Brytyjczyk spadł na dalsze pozycje. Ostatecznie, po zaciętej walce z Dominique Aegerterem, Estever Rabatem i Miką Kallio, Smith zajął siódme miejsce w Grand Prix Japonii:
„Na pewno nie możemy się czuć usatysfakcjonowani tym, jak zakończył się ten wyścig – po starcie byłem przecież czwarty, a na mecie siódmy. Jednak nie mam sobie nic do zarzucenia, to maksimum, jakie mogłem osiągnąć przy tym, czym dysponowałem w ten weekend. Rywalizację rozpocząłem pełen nadziei na sukces, wierzyłem że mogę walczyć o podium, bowiem opierałem się na tym, jak radziłem sobie w treningach wolnych i kwalifikacjach. Jednak już na początku wyścigu poczułem, że będzie ciężko, bowiem nie miałem takiej samej przyczepności, jak we wcześniejszych sesjach. Nie byłem pewien, dlaczego przyczepność nie była dobra, więc zacząłem wszystko analizować i próbowałem znaleźć wyjaśnienie takiego stanu rzeczy. Po pierwszym okrążeniu nie mogłem utrzymywać dobrego tempa i straciłem kilka miejsc, więc pozytywne jest to, że mimo wszystko nie poddawałem się i udało mi się walczyć o siódme miejsce. Moje tempo utrzymywało się na tym samym poziomie przez ostatnie 10 okrążeń, więc to kolejny plus, jednakże jestem rozczarowany, że musiałem walczyć na tak dalekich pozycjach. Pozostawiam ten wynik za sobą, spróbuję ponownie być w top6 w Australii, nie mogę się doczekać jazdy tam”.
Jak wspomniał Bradley Smith, jednym z jego rywali w walce o siódmą lokatę był Dominique Aegerter. Szwajcar na początku wyścigu utrzymywał się w ścisłej czołówce i walczył z najlepszymi, ale ostatecznie spadł w głąb stawki i na mecie zajął ósme miejsce, jednak jest bardzo zadowolony z osiągniętego rezultatu:
„To naprawdę bardzo dobry wynik. We wszystkich sesjach treningowych, jak i w wyścigu byłem w top10, co jest szalenie istotne. Miałem pełne zaufanie do motocykla, ustawienia były doskonale dopasowane. Na początku wyścigu bardzo podobało mi się to, że walczyłem przez kilka okrążeń z najlepszymi zawodnikami w stawce. Nie było jednak łatwo, jechałem na limicie, a mimo to moje czasy były około 0,4s gorsze, nie byłem więc w stanie utrzymać kontaktu z czołówką. Starałem się pokonać Smitha, jednak on był lepszy ode mnie i na mecie byłem ósmy”.
Dziesiątą pozycję zajął natomiast Mika Kallio. Dla Fina każde miejsce w top10 jest niezwykle cenne, więc również tym razem jest zadowolony ze swojej postawy w wyścigu:
„Jestem usatysfakcjonowany przebiegiem wyścigu, ponieważ kolejny raz celem, jaki sobie postawiliśmy było to, by znaleźć się w czołowej dziesiątce i tak też się stało. Nie ukrywam jednak, że w połowie wyścigu myślałem, iż uda mi się zdobyć najlepszy rezultat w tym sezonie – siódme miejsce. Rywalizacja o tę pozycję była niezwykle intensywna, robiłem wszystko, co w mojej mocy, aby zdobyć to miejsce. Jechałem na granicy, ale wszyscy czterej zawodnicy walczący o siódmą lokatę mieliśmy takie samo tempo, więc różnice między nami utrzymywały się na tym samym poziomie. Ale powtórzę – to jest pozytywny wynik i dziękuję zespołowi Marc VDS Racing, ponieważ przez cały weekend byliśmy silni i konkurencyjni, więc przed ostatnimi trzema wyścigami sezonu możemy być pewni siebie”.