Danny Kent zwyciężając w domowym, deszczowym wyścigu na torze Silverstone na pewno zjednał sobie kilka tysięcy nowych fanów którzy dzielnie znosili warunki dopingując swoich ulubieńców. Podczas gdy zawodnik Leoparda mierzył się z niepogodą, wielu jego kolegów ze stawki walczyło chociażby o utrzymanie się na torze. Wielkie serce do walki pokazał nam Brad Binder (Red Bull KTM Ajo), który aż trzy razy upadał podczas wyścigu.
Zwycięstwo Kenta pozwoliło mu „odlecieć” na dość bezpieczną, 70-cio punktową przewagę nad drugim w tabeli Eneą Bastianinim, zawodnikiem ekipy Gresini, który nie ukończył Brytyjskiego wyścigu. Marzenia Bastianiniego o liczeniu się w wyścigu o tytuł otrzymały znaczący cios, ale nadal zachowuje on matematyczne szanse na zwycięstwo. Zeszłego roku „Bestia” mimo debiutu, walczyła o solidne, piąte miejsce, i mimo trzech podiów, dopiero w tym roku Włoch jest blisko zdobycia Mistrzostwa Świata. Kolejnym chłopakiem liczącym się w stawce, jest czołowy zawodnik KTM’a, 19-letni Romano Fenati, posiadającym obecnie 28 „oczek” straty do drugiego miejsca. Jednym z większych prospektów tego sezonu jest wychowanek szkoły „Doctora”, Niccollo Antonelli (Honda), który okupuje szóste miejsce, a przed którym znajduje się jeszcze Miguel Oliveira (KTM) oraz Efren Vazquez (Honda).
Mając świadomość że do końca sezonu pozostało tylko sześć wyścigów, oraz to, że między szóstym Antonellim, a trzecim Fenatim jest tylko 16 punktów różnicy, wróżyć chyba można bardzo ciekawy pojedynek chłopaków z czołówki; koneserom zaś lubującym się tylko w królewskiej kategorii polecam jednak ten ciekawy spektakl, którego najbliższy akt rozegra się już 13 września w Misano.
Wszak Moto3 to przedszkole przyszłych mistrzów!
Wilku, masz najlepszy podpis ze wszystkich redaktorów.