Takiego wyścigu klasy 125cc jeszcze w tym sezonie nie oglądaliśmy. Pogoda, łaskawa dla zawodników kategorii Moto2 i MotoGP, dała się we znaki kierowcom tej najmniejszej klasy. Z powodu pojawienia się deszczu wyścig został przerwany. Zanim doszło do ponownego startu, miało miejsce niecodzienne zdarzenie.
Nie da się ukryć, że bohaterem w klasie 125cc był w miniony weekend Marc Marquez i członkowie jego zespołu. Młody Hiszpan wygrał Grand Prix Portugalii, po dramatycznej walce, jaką z jego motocyklem musieli stoczyć mechanicy. Przypomnijmy, że Marc przewrócił się w momencie, gdy jechał na swoje pole startowe, by wziąć udział we wznowionym wyścigu. Jego ekipa miała tylko kilka minut na to, by doprowadzić maszynę do ładu. Wszyscy w napięciu oczekiwali, czy Marc będzie mógł wystąpić w dalszej rywalizacji. Ostatecznie Hiszpan został dopuszczony do wyścigu, jednak musiał startować z ostatniej pozycji. Nie było to dla tego utalentowanego zawodnika żadnym wyzwaniem, bowiem już po pierwszym zakręcie awansował na 4 pozycję! W dalszej części tego krótkiego wyścigu kolejny raz okazał się być lepszy od Nicolasa Terola.
„Ten wyścig był… nietypowy!” – powiedział Marc Marquez – „W pierwszym wyścigu miałem jasny cel – jechać spokojnie za Nico Terolem. Zrobiłem to, jednak wkrótce spadł deszcz i cała taktyka stała się historią. Zanim nastąpił drugi start, deszcz ustał i wyjechałem na start na oponach typu slick. Na okrążeniu dojazdowym zachowałem się jak debiutant. Zauważyłem, że tor jest przeważnie suchy, więc postanowiłem jechać „dłużej”, by dobrze rozgrzać opony, ale gdy dotarłem do ostatniego, mokrego zakrętu, po prostu przewróciłem się. Jednak gdy jest się członkiem takiego zespołu, jakim jest Ajo, wszystko jest łatwiejsze. Jestem im bardzo wdzięczny, w rekordowym tempie złożyli motocykl, bez nich nie byłbym w stanie ponownie wystartować. Początkowo myślałem tylko o tym, żeby zdobyć jakieś punkty, ale z każdym okrążeniem czułem, że mogę wygrać. Na ostatnim okrążeniu dałem z siebie wszystko, udało mi się wygrać i uczyniłem kolejny krok ku mistrzostwu, ale walka się jeszcze nie skończyła…”
Do zdobycia pozostało jeszcze 25 punktów. Przewaga Marca Marqueza nad Nico Terolem wynosi natomiast 17 punktów. Zawodnik Bancaja Aspar Team twierdzi jednak, że nie czuje presji przed ostatnim Grand Prix sezonu 2010:
„W Estoril trudno było utrzymać koncentrację na wysokim poziomie”– mówił Nico Terol – ”Zarówno pierwszy, jak i drugi start przebiegały w wielkim napięciu, dodatkowo jazda była ryzykowna z powodu bardzo zmiennej pogody – słońce, później deszcz, mocny wiatr – to nie były łatwe warunki. Moim celem było zwycięstwo, stoczyłem z Marquezem bardzo dobrą walkę. Marc to wielki rywal i zasłużył na wygraną. Teraz przed nami wyścig w Walencji, którego nie mogę się doczekać. Chcę zakończyć ten sezon wygraną, dla moich kibiców. Nie będę czuł żadnej presji, będę po prostu cieszył się jazdą w ten weekend”
Trzecie miejsce zajął natomiast Bradley Smith. Brytyjczyk robił co mógł, aby pomóc zwyciężyć Nico Terolowi, jednak to był ewidentnie dzień Marqueza.
„To był bardzo ekscytujący wyścig, ale jednocześnie bardzo trudny. Przerwanie wyścigu, dziwne warunki pogodowe – ważne było, aby zachować spokój. Na wznowionym wyścigu wahałem się trochę, nie chciałem angażować się w walkę o zwycięstwo i starałem się pomóc Nico. Drugi wyścig był dla mnie o wiele lepszy, bardziej pewnie czułem się na motocyklu i jechało mi się komfortowo. Myślę, że to ważne podium, ważne przed Grand Prix Walencji, które jest domowym wyścigiem mojego zespołu. Będzie tam masa naszych kibiców, tak więc mam nadzieję, że będę mógł się im zrewanżować dobrym wynikiem” – mówił Bradley Smith.
Weekend był katastrofalny dla Pola Espargaro. Zawodnik Tuenti Racing Team postanowił zaryzykować i do drugiego wyścigu przystąpił na oponach przeznaczonych na mokry tor. Niestety, ta decyzja okazała się zupełnie nietrafiona. Tor był suchy, przez co Pol nie był konkurencją dla swoich największych rywali. Rywalizację zakończył na 10 pozycji i ostatecznie pożegnał się z szansą na zdobycie tytułu mistrzowskiego:
„Zaryzykowaliśmy i wystartowaliśmy na deszczowych oponach, co miało mi pomóc wygrać, ale kiedy tor całkowicie wysechł, nie byłem w stanie rywalizować o pierwsze miejsce i w konsekwencji straciłem ostatnią szansę na zdobycie tytułu. Musiałem zadowolić się tym, że w ogóle ukończyłem wyścig i zdobyłem kilka punktów. Czasami w życiu wygrywasz, a czasami nie udaje ci się to. Teraz jestem rozczarowany i smutny, ale jednocześnie mogę się czuć zadowolony, ponieważ wykonaliśmy świetną pracę i w mistrzostwach wygrałem trzy wyścigi i 11 razy byłem na podium. Jestem pewien, że w przyszłości, kiedy przypomnę sobie ten czas stwierdzę, że to był dobry rok, ale w tej chwili może się wydawać, że nie powiodło nam się. W Walencji będę jechał ostatni raz jeździł w klasie 125cc i chciałbym zakończyć ten rozdział wygraną”– tak podsumował swoje zmagania Pol Espargaro.