Wyścig klasy 125cc na torze Assen był wspaniałym widowiskiem. Pomimo ciężkich warunków pogodowych, zawodnicy zacięcie walczyli o zwycięstwo. Ostatecznie wyścig przerwała czerwona flaga, która pojawiła się nad torem po upłynięciu 2/3 zaplanowanego dystansu. Zwycięzcą skróconej rywalizacji został Maverick Vinales.
Zanim jednak rozpoczęła się rywalizacja, w piątek kontuzji doznał Nicolas Terol, lider klasyfikacji generalnej. Hiszpan natychmiast został przetransportowany do szpitala w Barcelonie, gdzie doktor Xavier Mir wykonał zabieg operacyjny. Jego celem było naprawienie zerwanego ścięgna w piątym palcu prawej dłoni. Zabieg trwał godzinę i przebiegł bez komplikacji. Nico przez dwa dni musi pozostać w szpitalu, gdzie podłączony jest do kroplówki z antybiotykiem, który ma za zadanie zniwelować możliwość zakażenia bakteryjnego, do którego mogłoby dojść, ponieważ rana była bardzo zanieczyszczona. Sam zawodnik czuje się świetnie i jest gotowy na to, by powrócić do rywalizacji już w czasie Grand Prix Włoch.
Jeśli zaś chodzi o sobotni wyścig, Maveric Vinales brawurowo rozegrał drugą jego część, kiedy to pomimo opadów deszczu bezpardonowo wykręcał szybkie czasy i robił swoje, nie oglądając się za siebie. Jego postawa zaowocowała pierwszym triumfem tego zaledwie 16-letniego zawodnika w klasie 125cc:
„Rozegrałem mądrze wyścig i uważam, że wszystko wyszło bardzo dobrze. Na początku wyścig był nieco szalony, wielu zawodników jechało bardzo agresywnie i na granicy bezpieczeństwa, postanowiłem więc trochę odpuścić i pojechać ostrożnie, aby później znów ruszyć do ataku. Spadłem na ósmą pozycję. Później poczułem, że motocykl złapał dobry rytm i zacząłem naciskać, tak by dojechać do czołowej grupy. Wiele mnie to kosztowało, więc gdy dołączyłem do liderów i objąłem prowadzenie, stało się dla mnie jasne, że muszę je utrzymać za wszelką cenę. Trzymałem szybkie tempo i starałem się wypracować sobie przewagę nad rywalami. Kiedy pojawił się deszcz, skupiłem się tylko na tym, aby utrzymać koncentrację. Jak w transie jechałem przez kilka okrążeń, dopóki czerwona flaga nie pojawiła się nad torem i dotarło do mnie, że wygrałem! To moje pierwsze zwycięstwo i jestem ogromnie zadowolony i szczęśliwy! Teraz moim celem jest być jak najlepszym do końca sezonu, zobaczymy, gdzie to nas zaprowadzi”.
Sporym zaskoczeniem był również zdobywca drugiej pozycji – Luis Salom. Hiszpan, dla którego to trzeci sezon w klasie 125cc, pierwszy raz stanął na podium. Podobnie jak Vinales, Salom popisał się odważną i bezbłędną jazdą w sobotnim wyścigu:
„Mój zespół przed wyścigiem ostrzegał mnie, że w ciągu dziesięciu okrążeń na pewno spadnie deszcz, więc muszę być przygotowany na to, że nie przejedziemy wszystkich zaplanowanych 22 okrążeń. Moim zadaniem było utrzymanie tempa liderów wyścigu i gotowość do ataku w każdej chwili. To był niezwykły i ciężki wyścig, każdy przejechany metr to była wojna. Kiedy pojawił się deszcz i zrozumieliśmy, że wyścig będzie wkrótce przerwany, zaatakowałem. Wiedziałem, że jestem w stanie osiągnąć drugą pozycję, chociaż wiązało się to ze sporym ryzykiem, ponieważ już jechałem bez przedniego błotnika, więc aerodynamika została zakłócona. Musiałem naprawdę ostro naciskać, by znaleźć się na drugim miejscu, ale wiedziałem, że mogę to zrobić. Jestem niezwykle szczęśliwy, że moje pierwsze podium zdobyłem w czasie domowego wyścigu mojego zespołu, moim sponsorom dedykuję to trofeum. Bardzo mnie wspierają i czuję się w tym teamie jak w domu”.
czytaj dalej >>>
Trzecie miejsce zajął zespołowy kolega Mavericka Vinalesa, Sergio Gadea. Ten niezwykle doświadczony kierowca wreszcie powrócił na podium. Ostatni raz stanął na nim w czasie Grand Prix Kataru, które otwierało sezon 2011:
„Jestem niezwykle szczęśliwy, ponieważ okazało się, że mogę jechać bardzo szybko i być konkurencyjny na torze. To podium jest dla mnie ważne, zespół przez kilka rund zmagał się z wieloma problemami, które sprawiały, że byliśmy daleko od miejsca, w którym powinniśmy się znajdować. Pierwsze okrążenia wyścigu były bardzo agresywne, na miejscu lidera wciąż trwały przetasowania. Po kilku okrążeniach poczułem, że motocykl jest bardzo mocny i mogę jechać szybko, więc na czas deszczu trochę przystopowałem. Zdałem sobie jednak sprawę, że nie będzie wcale tak łatwo powrócić na czoło wyścigu, robiłem więc wszystko, by nie stracić kontaktu z jadącymi przede mną zawodnikami. Jechałem bardzo szybko, ale nagle pojawił się niezwykle mocny Salom. Nie wdawałem się w walkę z nim, ponieważ to groziło upadkiem nas obu, nie było czasu na podjęcie takiego ryzyka, które mogło zrujnować wszystko, co osiągnąłem w tym wyścigu. Kiedy padało coraz mocniej wiedziałem, że przejedziemy tylko 2/3 dystansu, więc konsekwentnie utrzymywałem się na trzeciej pozycji. Chcę podziękować zespołowi i pogratulować Maverickowi, jest mistrzem, jego talent rozwija się niezwykle szybko”.
Na czwartym miejscu wyścig zakończył Sandro Cortese. Mimo iż nie udało się stanąć na podium, Niemiec był usatysfakcjonowany osiągniętym rezultatem:
„Wyścig w moim wykonaniu był naprawdę dobry i jestem zadowolony. Zwycięstwo było w moim zasięgu, jednak zamieszanie wywołane pogodą wprowadziło sporo chaosu. Zaczęło padać i jako jeden z pierwszych podniosłem rękę. Dyrekcja Wyścigu nie przerwała jednak rywalizacji i musiałem trochę zwolnić, ponieważ nie wiedziałem, które miejsca na torze są bardzo wilgotne, a które mniej. Czwarte miejsce to w takich warunkach dobre osiągnięcie. Teraz czekam już tylko na Mugello, tam rok temu wywalczyłem Pole Position”.
W pierwszej części wyścigu bardzo dobrze radzili sobie dwaj zawodnicy zespołu Avant-AirAsia-Ajo: Johann Zarco i Efren Vazquez. Kiedy jednak pogoda popsuła się, nie byli w stanie utrzymywać kontaktu z najszybszą grupą zawodników. Ostatecznie Francuz zajął 5, a Hiszpan 7 miejsce. Zespół nie ukrywał swojego niezadowolenia tym, że wyścig został tak późno przerwany. Aki Ajo po wyścigu powiedział: „W mojej opinii wyścig powinien zostać przerwany 5 – 7 okrążeń wcześniej. To jest opinia 90% ludzi, którzy byli na paddocku”.
Ten sam to wypowiedzi zachował Efren Vazquez: „Gdyby zwyciężyły względy bezpieczeństwa, wyścig musiałby zostać przerwany na dziesiątym okrążeniu. Do tego czasu tor zdążył być bardzo mokry. To bardzo nas ograniczało, powodowało, że musieliśmy jechać poniżej możliwości, aby nie narazić siebie na niebezpieczeństwo. Ogólnie tempo spadło po ósmym okrążeniu i był to wyłącznie efekt pogarszającego się stanu asfaltu. W normalnych warunkach jestem o wiele bardziej konkurencyjny”.
Deszczowe warunki to to, co lubi Jonas Folger. Kiedy tylko nad torem Assen pojawił się deszcz, wielu właśnie w Niemcu widziało zwycięzcę wyścigu. Jonas miał jednak w czasie wyścigu nieprzyjemną przygodę, która uniemożliwiła mu pokazanie pełni możliwości:
„Wyścig rozpocząłem całkiem dobrze, miałem niezły start i dobre pierwsze okrążenie. Jednak od drugiego okrążenia nie byłem w stanie nadążyć za konkurencją. Kiedy próbowałem walczyć z innymi, zostałem uderzony w mały palec. Ból był nie do zniesienia, po wyścigu musiałem udać się do Clinica Mobile, gdzie oprócz siniaków podejrzewano rozerwanie torebki stawowej. Pomimo bólu, robiłem wszystko, by dojechać w pierwszej 10 i nie stracić zbyt wielu punktów w klasyfikacji generalnej. Faktycznie, wyścig mógłby być przerwany wcześniej, jednak to powodowałoby zmiany w harmonogramie i czekaliśmy na przejechanie 2/3 dystansu”.