Raz wszystko idzie perfekcyjnie i się wygrywa, a innym razem nic nie idzie po twojej myśli i się „przegrywa”; takie są wyścigi motocyklowe. Idealnym przykładem tego stwierdzenia był drugi weekend na Misano, w wykonaniu panującego mistrza świata, Pecco Bagnai. W sobotę zakwalifikował się na pole position, a po kilku godzinach po słabszym starcie wykorzystał drobny błąd Jorge Martina, by wskoczyć na prowadzenie i zwyciężyć w wyścigu Sprint. W niedzielę za to, na jego Desmosedici założona została wadliwa tylna opona, która najpierw nie pozwalała mu na jazdę tempem, jakie miał, a kiedy już zaczęła działać, zaliczył dziwny upadek, który zakończył jego wyścig.
Gdy ogłoszono parę miesięcy temu, że odbędzie się drugi wyścig na Misano, zawodnik Ducati z pewnością był zadowolony z takiej zmiany, jako że zna ten tor jak własną kieszeń. Okazało się jednak, że ten drugi wyścig przyniósł mu straty w klasyfikacji mistrzostw. Nie było to raczej spowodowane tym, że wyścig odbywał się na torze Misano, ale warto zauważyć, że na trzy podwójne rundy, które odbyły się na tym obiekcie, za każdym razem druga z nich, była nazywana Grand Prix Emilii-Romanii. W każdym z tych trzech wyścigów, do mety z powodu upadku nie dojeżdżał Pecco Bagnaia.
Nigdy się nie dowiemy jak wyglądałaby końcówka tego wyścigu, gdyby nie upadek mistrza świata w Quercii. Wiemy jednak, że nawet 16 punktów za trzecie miejsce byłoby większą liczbą, niż 0 za nie dojechanie do mety. Owszem, Martin został pokonany na ostatnim okrążeniu przez Eneę Bastianiniego, ale wciąż zgarnął 20 punktów, by powiększyć stratę Bagnai do 24 oczek. Do końca mistrzostw jeszcze 6 rund, i widząc jak wygląda ten sezon nic nie jest jeszcze rozstrzygnięte, ale w 2021 roku, właśnie podczas GP Emilii-Romanii, Bagnaia przegrał walkę o mistrzostwo po upadku. Sezon 2024 to nie 2021, ale kto wie, czy za niecałe dwa miesiące nie będziemy spoglądać na właśnie ten wyścig myśląc, że po raz drugi, Pecco przegrał mistrzostwo w swoim domu.
„Po starcie powiedziałem sobie: „okej, mogę jechać swoim tempem i kontrolować przewagę”. Na każdym przyspieszaniu czułem, że Jorge jest tak [bardzo blisko], traciłem dużo czasu na każdym przyspieszaniu. Puścił mi tył w ostatnim zakręcie na okrążeniu rozgrzewkowym, puścił mi tył w 13. zakręcie pierwszego okrążenia. Tylna opona zaczęła działać po 15 okrążeniach. Wtedy zacząłem naciskać, też bez forsowania przodu, z którym nie czułem się najlepiej. A potem puścił mi przód hamując wcześniej, bo zacząłem hamować 18 albo 20 metrów wcześniej, niż na moim najszybszym okrążeniu. W dodatku nie byłem wtedy złożony, jechałem z kątem 32 stopni [w momencie upadku]. Przy takim kącie to prawie niemożliwe, żeby stracić przyczepność przodu, na suchej nawierzchni. Wszystko było dzisiaj dziwne. Stało się tak u nas w dwóch z ostatnich trzech wyścigów, więc może w następnym stanie się tak samo u kogoś innego.
„To bardzo frustrujące. Dużo pracujesz, jesteś najszybszy, najmocniejszy, masz potencjał na wygrywanie wyścigów. A potem z powodu czegoś, nad czym nie masz kontroli robisz takie wyniki jak ten. Łatwo powiedzieć, że mogłem dojechać trzeci, ale kiedy znasz swój potencjał i swoje tempo, które kontrolujesz, a potem się wywracasz, to boli. Jestem bardzo sfrustrowany i zły z tego powodu, takie rzeczy nie mogą się dziać w mistrzostwach świata. Jest jak jest.
„Chcę wygrywać każdy wyścig. Jesteśmy najmocniejsi, dzisiaj znowu byliśmy najszybsi, chcę tak kontynuować. Dalej będziemy pracować, tak jak zawsze i będziemy próbować walczyć o zwycięstwo, ale czasem potrzebujesz do tego trochę szczęścia.”
Źródło: motogp.com
Ma chłop pecha z tymi gumami, wiem że nie jedyny w ostatnich sezonach (Michelin?)
ale z kluczowymi dla mistrzostw konsekwencjami,
Tak szczerze to kibicuje jemu m.in. ,bo wg. moich obserwacji jest najlepiej „poukładany” pod Majstra
i nie wierzyłem własnym oczom kiedy nie ogarniał tempa na zwycięstwo, po regularnych postępach we wszystkich sesjach okraszając je rekordem toru co w jego przypadku oznacza generalnie odjazd od rywali kiedy oceni że opon wystarczy.
Teraz rozumiem
Mimo iż kibicuję Jorge, to się zgadzam z Twoją oceną. Wiem, że psychofani różnej maści krzyczą teraz, że to leszcz, ale Pecco nie raz udowodnił że jest kozakiem, nawet w sobotę gdy wykorzystał pierwszą nadarzającą się okazję aby wygrać. Także jestem skłonny uwierzyć, że problem Michelina lub mechaników w zespole go blokuje, bo na pewno ma papiery na mistrza. Podobnie jak Jorge, u którego za to teraz wszystko poskłądali w całość, on sam głowę okiełznał i robi bardzo skrupulatną robotę.
Zgadza się J. Martin to nr2 dla mnie do kibicowania,
Jorge też robi różnice bo fabryka ,ale nie ta tytułowa jak Lenovo i cokolwiek szefostwo ogłosi ,to nie będzie miał tego „naj.” szybciej od Pecco czy Bestii
a przede wszystkim różnica wyników względem partnera zespołowego , który też sroce spod ogona nie wypadł a odstaje jak A.M. od MM. w tej samej stajni nie przymierzając
Bridgestone wróć ! Bo z Michelin to jest loteria. Już wielu zawodników miało problemy właśnie z powodu nieprzewidywalnego zachowania opon. I nie ważne czy to czołówka walcząca o tytuł czy sorrrry … Honda.
Takie pytanie – czy w kontrakcie zawodnicy mają wpisane to, że nie mogą „wprost” krytykować producentów opon?
Przecież niejednokrotnie kilku z nich z pewnością chciałoby się w tym temacie szerzej wypowiedzieć… a odnoszę wrażenie, że mają nałożony „kaganiec cenzury”.
Jestem przekonany, że każdy indywidualny kontrakt zna max 30 osób. Możemy tu sobie gdybać co mają dozwolone a czego mówić im nie wolno, ale nikt nie powie Ci jak jest.
Zastanawiające jest który to już raz Bagania trafia gumę z którą jest coś nie tak …
Martin trafił takiego bubla w Qatarze w zeszłym roku i było widać, że bez perfekcyjnej opony, pozostaje tylko utrzymywanie się na motocyklu i tracenie kolejnych pozycji .
Jakim cudem Michelin nie dostaje jakiejś reprymendy finansowej za kolejny to już bubel który dopuścili do mistrzostw.
Co to za kontrola jakości, przecież to nie są jakieś tysiące opon do przygotowania na weekend wyścigowy .
Pirelli wycofuje się z WRC – więc chyba poza reklamowym to finansowy interes z tego jest niewielki dla producenta, skoro tak oddają bez walki kolejny kontrakt.
Żeby zrobić majstra trzeba mieć umiejętności, maszynę i szczęście, a Peco tego ostatnie brakuje, bo nawet jak walczy to rzadko kiedy coś z tego wychodzi potencjalnie na plus.
Bagania jest zbyt chimeryczny, gość świetnie jedzie w sterylnych warunkach, na dodatek brak mu „testosteronu” w jego stylu jazdy na dłuższą metę .