Wielokrotny mistrz świata 250ccm i World Superbike Max Biaggi przyznał, że brakuje mu intensywnej rywalizacji, jaką toczył w MotoGP z Valentino Rossim. Biaggi dołączył do królewskiej klasy jako 4-krotny czempion 250ccm i już w debiucie w 500ccm wygrał GP Japonii. Przez kolejnych osiem lat wygrał jeszcze 12 razy, ale tytułu nie zdobył.
Najbardziej zacięta była walka na początku lat 2000. W 2001 roku, przed podium w Barcelonie obaj Włosi niemal się pobili. Jeden z najlepszych pojedynków na torze to ten z 2004 roku z RPA, gdy Rossi debiutował na Yamasze.
„Tęsknię za tymi momentami, za tymi latami. Były trochę dobre i trochę złe. W tamtym momencie, były to bardzo stresujące wyścigi, miesiące i lata, ale oczywiście są z nich dobre wspomnienia i dobre wyniki, pozycje na podium.” – powiedział Max Biaggi.
„Ale po latach zrozumiałem, że tych pięć, sześć czy siedem lat, przez które tam byłem i byłe były bardzo intensywne, to był dar, jaki wraz z Rossim sprezentowaliśmy publiczności. Świetna walka na torze i poza nim – ponieważ byliśmy zupełnie odmienni.” – dodał. „Szanuję go i myślę, że on uważa podobnie, ale po latach teraz za tym tęsknię. Chciałbym, by te momenty wróciły.”
Po sezonie 2005 dla Repsol Hondy, gdy Biaggi nie zdołał wygrać żadnego wyścigu, Włoch nie podpisał żadnej umowy na kolejny sezon i przeniósł się do World Superbike. Zdobył mistrzostwo świata dwa razy – w 20010 i w 2012 roku. #3 nie żałuje przebiegu swojej kariery.
„Ze sportowego punktu widzenia było dobrze, fantastycznie, nie mógłbym prosić o więcej. Osiągnąłem to, co miałem nadzieję osiągnąć, a było to bycie numerem #1 w kategorii, w której zacząłem – 250ccm – a potem powolne wspinanie się do 500ccm i w końcu czterosuwy w MotoGP, i World Superbike.” – powiedział.
„Ścigałem się w wielu kategoriach, miałem wiele problemów, ale po latach jestem naprawdę usatysfakcjonowany i czuję się mocny. Nie mam żadnych problemów, niezbyt wiele złamanych kości. Jestem całkiem szczęśliwy.” – dodał Max Biaggi.
Włoch powrócił na padok grand prix w roku szefa zespołu Moto3, wraz z walczącym o tytuł Aronem Canetem. W tym sezonie zespół powiększył się – jeżdżą w nim Romano Fenati i Alonso Lopez.
Źródło: autosport.com
Biaggi był mistrzem w 2010, a w 2007 debiutował.
I paradoksalnie, sezon w Repsol Hondzie okazał się jego najgorszym mimo że u Sito Ponsa chociaż wygrał 3 wyścigi.
Coś w tym było, bo i Alex Barros lepiej występował u Ponsa niż w fabrycznym Repsolu.
Max niech buduje prestiż swojej ekipy to może kiedyś powalczy z Rossim w MotoGP, ale jako manager :)
Nie Antonelli, (tfu!) Alonso Lopez jeśli mnie pamięć nie myli
Też tęsknię, szczególnie, że oglądam MotoGP akurat od drugiej połowy 2005, gdzie tych walk już nie było :(
I tak jak mówi japan25, chciałbym oglądać walkę zespołów VR46 i Biaggiego :)
Od 99′ ogladam to byly inne wyscigi bez elektroniki moze bez tak efektownych ujec ale byly inne nie wiem jak to ujac poprostu inne bardziej naturalne. Ale pomijajac to wszystko nie nazwalbym (mimo ze dopingowalem Maxa) tego walka z Rossim a proba podjecia walki nie oszukujmy sie Max nigdy nie dorownywal Rossiemu w niczym tak naprawde. Defakto fajniee sie to ogladalo ale nie nazwalbym tego pojeddynkami a raczej zabawa Rossiego z Maxem ;)
Ja oglądam trochę dłużej i mam podobne odczucia. Obejrzałem trochę starszych wyścigów ostatnio i ta czerwona Yamaha Maxa była po prostu piękna ogólnie motory z tamtych lat bardziej mi się podobają niż te obecne. Malowania, kształt i dźwięk.
Zgadzam się. I do tego tez charakterystyczny zapach spalin z dwusówa. Jak dla mnie mogliby wypuścić takie perfumy.
…a a ja oglądam od 1990… zgadzam się z maxem i Elem…;D inne piękne czasy, cudowne dwusuwy i piękne motocykle i ich malowania… dobrze, że mogliśmy to przeżyć Panowie, tyle w temacie :)
… :) …
przy okazji Pawle… zły moment na Patronite, za późno lub zbyt wcześnie… :/
Maxio na torze tak na narzekał na zagrania Rossiego, a sam teraz przyjmuje debila fenatiego, słabo
Rywalizacja Maxa z Valentino niezapomniana i mimo fucków między nimi od czasu do czasu bardziej fair niż obecnie pomiędzy czołówka. Oglądam Moto GP od połowy lat 90tych często w Brnie na żywo i faktycznie zapach spalin dwusuwów do mnie przemawiał za to dzwięk tych współczesnych o niebo lepszy jak dla mnie. Nie zapomne pierwszego razu na Brnie w erze czterotaktów i kosmos dzwiękowy na pierwszych okrążeniach :-)