Stefan Bradl z każdą kolejną minutą spędzoną na swojej Hondzie RC213V wyczuwa ją coraz lepiej, a to pozwala na zdobywanie coraz to lepszych wyników. Podczas Grand Prix Portugalii Niemiec raz jeszcze finiszował w czołowej dziesiątce.
Początek weekendu na torze Estoril wcale nie był jednak dla zawodnika ekipy LCR Honda MotoGP udanym. Pierwsze treningi wolne przyniosły bowiem dość słabe, jak na niego, wyniki. Co prawda FP1 odbywało się na przesychającej nawierzchni i nikt wyników tej sesji nie brał na poważnie, o tyle w drugim piątkowym treningu był on dwunasty, ostatni spośród kierowców jeżdżących na prototypowych motocyklach. Mało tego, jego strata do pierwszego wówczas Casey’a Stonera wyniosła aż dwie i pół sekundy, a dodatkowo #6 wyprzedził znajdującego się za nim, i ścigającego na maszynie CRT, Randy’ego de Punieta o niecałe dwie dziesiąte!
Już w sobotni poranek 22’latek z Augsburga dokonał jednak postępu wraz ze swoją ekipą i wskoczył na dziesiąte miejsce. Jego czas był gorszy od tego lidera o 1.388sek, co dobrze wróżyło przed kwalifikacjami. W QP jednak, gdy Stefan był na swoim najszybszym okrążeniu, sesja została przerwana z powodu upadku wyżej wspomnianego #14 oraz Colina Edwardsa. Choć ostatecznie udało mu się zejść z czasem do 1’38.265 i zmniejszyć stratę do Pole Position do nieco ponad sekundy, zajął on tylko jedenaste miejsce.
Przed wyścigiem Bradl liczył na to, że uda mu się powalczyć przynajmniej w czołowej dziesiątce. Już po starcie awansował on na lokatę numer dziewięć, a potem był nawet ósmy po wyprzedzeniu Bena Spiesa. I choć odjechał od nieco od Amerykanina, ten był w stanie znowu „złapać” jednego z najmłodszych zawodników MotoGP, a ostatecznie go wyprzedzić. Niemniej jednak Mistrz Świata Moto2 wpadł na metę jako dziewiąty, po raz trzeci w tym roku plasując się w czołowej dziesiątce.
„Ogólnie był to dla nas bardzo ciężki weekend. Już od piątkowych treningów mieliśmy ogromne problemy z przyczepnością tyłu, ale w sobotę udało nam się na szczęście wyeliminować część kłopotów,” komentował podopieczny Lucio Cecchinelliego, obecnie zajmujący lokatę numer siedem w klasyfikacji generalnej z dorobkiem 24 punktów. Warto nadmienić, że póki co wyprzedza on chociażby obu fabrycznych zawodników Ducati! „Niestety właściwie podczas całego wyścigu miałem kłopot na wejściach w zakręty. Dobrze wystartowałem i na początku wykonałem kilka niezłych manewrów wyprzedzania.”
To dziewiąte miejsce jest jednak dla Stefana najgorszym finiszem w debiutanckim sezonie w MotoGP po tym, jak w Katarze był ósmy, a nieco ponad tydzień temu w Hiszpanii na mecie zameldował się z siódmą pozycją. „Potem znalazłem się jednak nieco na limicie i w połowie dystansu sporo traciłem na wejściach w zakręty, co było naszym problemem w zasadzie przez cały weekend. Zwłaszcza na wyjściach z szybkich zakrętów musiałem też długo czekać z otworzeniem gazu, co kosztowało nas mnóstwo czasu. Nigdy wcześniej nie mieliśmy takich kłopotów, a w wyścigu Spies miał lepsze tempo niż my. Mogę jednak powiedzieć, że dla mnie i zespołu był to kolejny dobry weekend,” dodał na koniec 22’latek z Augsburga.