Wiemy już, że po odwołaniu rundy w Walencji wskutek powodzi w tym regionie finał sezonu odbędzie się w Barcelonie. Problem w tym, że w tej okolicy sytuacja również nie wygląda najlepiej.
Hiszpania jest obecnie pogrążona w kryzysie. Ogromna powódź, która przeszła przez region Walencji, przyniosła wiele szkód, w tym niestety wiele ofiar śmiertelnych, ale i ludzi, którzy musieli porzucić swój dobrobyt i poddać się ewakuacji.
Odwołanie rywalizacji w tym miejscu jest jak najbardziej zrozumiałe. Nikt nie wyobrażał ścigać się, tam, gdzie nieopodal rozpętała się tragedia. Jak się jednak okazuje, Dorna podjęła decyzję dopiero po tym, jak grupa zawodników zakomunikowała im, że nie weźmie udziału w rywalizacji. Po narastającej presji Carmelo Ezpeleta powiedział, że finał zostanie przeniesiony na inny obiekt.
Spekulowano, gdzie może odbyć się wielki finał. Mówiono o torze w Portimao, który leży przecież w Portugalii, kilkaset kilometrów od Walencji, więc nie byłoby tak daleko. W mediach pojawiały się również informacje o Katarze, ale tam był problem z terminem, ponieważ niebawem zagości tam Formuła 1. Mówiło się też o pozostaniu w Malezji, co byłoby rozsądną opcją. Wybór padł ostatecznie na Barcelonę, o której też się spekulowało, ale jest to decyzja co najmniej szokująca. Dlaczego?
„Rozważaliśmy wszystkie możliwości, jakie mieliśmy, to spore wyzwanie zorganizować wydarzenie w ciągu dwóch tygodni” – powiedział Ezpeleta dla Mundo Deportivo
„Ale przez ostatnie 48 godzin rozważaliśmy wszystkie możliwe alternatywy i uważamy, że Barcelona jest najlepszą możliwą lokalizacją, biorąc pod uwagę bliskość Walencji, biorąc pod uwagę, że wiele osób już podróżowało, aby dotrzeć na finał, a zwłaszcza dla fanów – uważamy, że jest to najlepsza możliwa lokalizacja dla nich. Wiemy również, że będziemy w stanie pomóc społeczności Walencji z tej lokalizacji” – zakończył.
To wszystko brzmi dziwnie. Problem powodzi nie tyczy się tylko Walencji, ale i innych regionów, w tym Barcelony. Ezpeleta tłumaczy, że Barcelona jest blisko Walencji, co umożliwia szybką podróż dla fanów. A gdzie tutaj kwestie moralne i dlaczego Dorna tak bardzo upiera się na rozegranie finału sezonu w Hiszpanii?
Finał mógł odbyć się w Malezji, co zminimalizowałoby koszta transportu. Dorna mogłaby dogadać się z Formułą 1 i gospodarzem obiektu w Katarze i zakończyć sezon z przytupem, jeżdżąc razem z królową motorsportu. MotoGP ma ogromne rezerwy finansowe i mogłoby zorganizować zakończenie zmagań w dowolnym dostępnym miejscu. Ale wybór padł na pogrążoną w kryzysie Hiszpanię.
Źródło: rideapart.com
Temat ciekawy, ale ostatnia część artykułu to fanfic.
Te ogromne rezerwy finansowe, które Dorna rzekomo ma, lepiej przydadzą się jako zabezpieczenie serii gdy znowu walnie kryzys i wymiecie nieco sponsorów, zespołów i producentów.
Organizacja wspólnej rundy z F1 to pomysł na przyszłość, a nie rzecz do zaplanowania na 10 dni do przodu.
Dodajmy do tego, że po Malezji i tak większość zespołów musiałaby wrócić do Europy więc mowienie tutaj o kosztach transportu to jak mówienie, że bedzie mokro jak spadnie deszcz. I tak trzebaby je było ponieść i tak. Europa to najlepsze miejsce na zakonczenie sezonu. Pytanie czy miała to być Barcelona czy Portimao bo o tej porze roku to jedyne rozsadne lokalizacje. No i kasa zostanie w Hiszpanii więc Barcelona broni się jak najbardziej. Gdyby jeszcze Dorna wpływy z opłat przekazała na powodzian to już w ogóle byłoby doskonale.