Ja to mam chyba mętlik w głowie. Ze wszystkich stron ludzie mówią mi, że to Rossi miał wygrać bo należał mu się 10-ty tytuł mistrzowski – bo tak; a to że młodziutki Marquez miał zostać mistrzem świata trzeci raz z rzędu – bo tak, bo byłoby fajnie; a to że Lorenzo jednak zasłużenie wygrał, bo był najszybszy, mimo tego że marudził na deszczowych weekendach, bo jest najlepszy, tylko dzień nie jego; a to że Pedrosa miał się włączyć do walki o tytuł, bo jest tak naprawdę najszybszy ale miał kontuzję która „pozbawiła” szans Hiszpana co do którego ludzie wprost uwielbiają nadużywać słowa: „filigranowy”.
Tak, tak, jesteście zajebiści, ale po przerwie na papierosa, gdy już ze wszystkich stron głosy cichną, i tak postanawiam czytać.
No i znowu, że Iannone w końcówce sezonu kręcił najlepsze czasy, i może wygryźć Doviego z zespołu, mimo że był liderem, a to że dawni mistrzowie nie powinni wracać (Casey, Elias wiesz co sugeruje!), a to że Kent wcale nie jest najlepszy, bo Oliveira przykoksił, a to, że Miller może się pochwalić pozycjami koło nowej-starej legendy, Nicky’ego Haydena albo jeszcze innego pieprzenia w guście dobrych startów Karela Abrahama.
Pozwolę zacytować sobie starego, uszatego, śmiesznego klasyka: „A ja mam to w dupie”.
Wszyscy Ci, co utrzymują że są bezstronni albo kłamią, albo oglądają: 2 wyścig, któryś w połowie i oczywiście ostatni, hejtując co popadnie albo ze spokojem godnym stoików, tonem mędrca wypowiadając się rzetelnie na tematy, o których nie mają pojęcia.
Trzecia grupa to my – grupa która przez większość ludzi uważana jest za popieprzonych. Nosz k..rwa, jak można tym jeździć w deszczu? Człowieku, chce Ci się? Jeszcze szybciej frajerze ruszaj z tych świateł, jeszcze głośniej po tych osiedlach latajcie, a jak któryś stanie mi przed maską na światłach, to jak Boga kocham, jak stoję codziennie w ostatnim rzędzie w kościele obczajając koleżanki w przerwach od żegnania się, wyjdę i dam w mordę. Tak po prostu.
Trzecia grupa to my – ludzie, którzy są subiektywni. No proszę Was, chyba mi nie powiecie że kibicujecie lepszemu, oglądając MotoGP od kilku, kilkunastu lat. Nawet Fiałkowski i Badziak nie wytrzymali, łamiąc komentatorski obiektywizm, uchylając rąbka tajemnicy, że przychylają się do zdania FIM. Tego drugiego, że Marquez zachował się jak dupek, ale za bycie dupkiem karać nie będziemy.
Ja jestem subiektywny i nie ukrywam, że przy oglądaniu Walencji, znajomi śmiali się ze mnie, że mi zaraz serce wysiądzie kibicując Rossiemu. No dobra, wszyscy wiemy, że jest mistrzem gierek psychologicznych, że próbował oddziaływać na głównych przeciwników pod koniec sezonu i że przewrócił Marqueza, ale bądźmy szczerzy: Marquez nie był fair, w jego bajki mówiące o czekaniu na dogodny moment po prostu nie uwierzę. No nie ma bata, nie uwierzę. A uwielbiałem tego chłopaka, zauroczyłem się nim jak większość. Taki piękny, uzdolniony, szybki. Teraz został mi tylko respekt. Uprawiam kilka sportów i wiem, że czasami napięcie rywalizacji jest prawie nie do wytrzymania, ale to mi się cholernie nie podobało. Zdzierżyć nie mogę Lorenzo, patrzeć na jego dziecięcą mordę nie mogę, a te jego wymówki zapijam kolejnymi łykami żałując, że nie mogę zaśmiać mu się w twarz. Oddaję mu jednak hołd i szacunek, bo zwyczajnie jest szybszy od Rossiego. Nic na to poradzić nie mogę, niestety. Zastanawiam się tylko, czy Lorenzo jest szybszy od Marqueza. Powiedzcie, co myślicie. Ja uważam, że Marquez jest szybszy i bardziej utalentowany, ale starszy rodak jeździ równiej. Czy to była ostatnia szansa Rossiego? Myślę, że nie, ale o drugi taki sezon będzie naprawdę ciężko.
Spokojnie, spokojnie. Dovizioso zostaje, do Petrucciego nie mam pretensji że przepuścił Włocha, a na zdjęcie googlowskie Anthony’ego Westa patrzę teraz z rozbawieniem, bo z Doktorem miał powalczyć trochę dłużej niż dwie sekundy.
Sezon był zajebisty, ale gdy zaczynam myśleć o powracającym FILIGRANOWYM Pedrosie, przypominam sobie o mętliku w głowie. Oby był zapowiedzią przyszłego sezonu.
Ja to nie wiem, za co lubiliście Marqueza. Od czasów, gdy przegrał tytuł z Bradlem, go nie lubię. Mówi się, że Rossi dostałby większą karę w Malezji, gdyby nie był legendą, a wystarczy popatrzeć, jak „karali” #93 w Moto2 :D
nie no, dobra, ukarali go przecież, jak już tytuł zdobył…
Przypomnij sobie Valencię 2012 i jak go ukarali… i co on wtedy zrobił
„ukarali go przecież, jak już tytuł zdobył…” – myślałem, że to logiczne, że chodzi o Walencję 2012
No masz rację, polerst, sam uległem jego czarowi, ale tylko ze względu na to, że wnosił świeżość do paddocku, głównie patrzę się na jazdę, nie na osobowość, a tutaj mamy problem, bo 93 jest zaburzoną jednostką.
Fajnie się ogląda, jak nie trzeba samemu zapieprzać na torze z takim psycholem, inaczej, gdy już tam jesteś, razem z nim :)
Ależ podoba mi się fazą autora tekstu. Działa to co wziął i to najważniejsze. W jednym temacie tylko dodam. MM tez o coś walczył i to zdobył. Mistrzem się jest a nie bywa też pozwólcie ze chłopaki będą się bawić jak chcą. Każdy coś chciał osiągnąć. Nie udało się tylko VR. Kazdemu w swoim zachowaniu troszke jakby czegos brakowalo ale.. sposób w jaki cel został osiągnięty? .. W obecnych czasach nieważny. CEL USIWECA SRODKI!!!
Na spokojnie. Na pewno hiszpańska czołówka brała pod uwagę interesy narodowe. Dla Hiszpanów na pewno fajniej jak tytuł zdobędzie Hiszpan. Mają teraz swoje 5 minut i chcą je wykorzystać. Kiedyś swoje 5 minut mieli Włosi, a kiedyś Amerykanie. Po drugie wyobraźcie sobie, że o tytuł walczy Polak Jan Kowalski, drugi jedzie inny Polak Malinowski, a ściga ich Niemiec Brunner. Czy dziwilibyście się, że Malinowski nieco utrudnia życie Brunnerowi po to żeby wygrał rodak Kowalski? Raczej nie i jest to normalne, ludzkie. Po trzecie, moim zdaniem cały ten „dym” i zawód urósł do takich rozmiarów tylko dlatego, że ofiarą stał się nie kto inny jak Valentino Rossi. Załóżmy hipotetycznie, że w tytuł przegrywa Lorenzo, a w rolę MM wciela się Petrux. Czy byłoby takie oburzenie? Czy może pod artykułami z „płaczami Lorka” czytalibyśmy komentarze w stylu „this is racing Jorge”?
Ja mogę powiedzieć, że mam w dupie wszystkich mających w dupie. Z większości postów bije straszliwa naiwność księżniczek marzących o rycerzu na białym koniu, a gdy ów przybywa – okazuje się, że puszcza bąki i wcale się nie myje… Ci goście walczą na śmierć i życie (czasami dosłownie) a gesty i demonstracje przyjaźni i są dla rozdziawionych fanów. Każdy z nich myśli, że jest najlepszy i chce to udowodnić, najczęściej przeszkadza motor, pogoda, hełm, opony czy inni – czasami jest to nawet prawda…
Valentino sprytnie skalkulował, że od Japonii, jeśli będzie zawsze dojeżdżał dokładnie za Lorenzo (1-2, 3-4, 5-6 itd) nawet 20s później to i tak zgarnie tytuł, no i puścił bąka…
Valentino powinien jednak wiedzieć, że nie warto się kopać z koniem. Marquez jest chyba najgrubszym drapieżnikiem w stadzie i jeśli sam nie może zgarnąć Mistrza to przynajmniej decyduje, kto go dostanie. Szczerze mówiąc na jego miejscu zrobiłbym to samo, dlaczego? Tu oczywiści zaczyna się subiektywna ocena.. Obejrzałem wszystkie wyścigi w tym sezonie (inne też, niektóre kilka razy) większość w wydaniu oryginalnym lub BT z pełnymi blokami postrece’owych analiz. Z całym szacunkiem dla miłych kolegów z Polsatu to nie dostarczają pełnego obrazu sytuacji, a cały facebukowy szum generowany przez księżniczki to tylko pogłębia. Dlaczego na miejscu Marqueza zrobiłbym to samo? Bo z punktu widzenia Marqueza, Valentino w chwili obecnej to cienias, w dodatku upierdliwy i wredny. Valentino kilka razy pogrywał cwaniaka, szkoda mi czasu na wyliczanie sytuacji Valentino-Marquez gdzie ten ostatni raczej musiał odchodzić z podwiniętym ogonem – no i w końcu ugryzł.. Oczywiście Valentino zademonstrował mistrzostwo na deszczu, ale w większości przypadków zbierał okruchy, z tego, co spadło z pańskich stołów.
Apel: Panowie, obudźcie się! To nie są rycerze, ale normalni faceci prawdopodobnie bardziej zdeterminowani, wredni no i na pewno bardziej uzdolnieni. Prawdopodobnie nie wszyscy uwielbiają tańczyć i uśmiechać się do swoich księżniczek – no może poza Valentino, który to kocha być kochanym (no i są tacy, którzy za to go kochają)
Czytanie tych komentarzy to jakaś tragedia! Przestańcie w końcu pieprzyć – każdemu z was się wydaje że jest obiektywny? Obrażanie wszystkich: poszczególnych zawodników, ich fanów byleby tylko pokazać jaki to jest super gość któremu sami kibicujecie !!! Skończcie się wymądrzać bo i tak fani danego zawodnika pozostaną jego fanami – nie zaczarujecie rzeczywistości !!! Każdy ma swoje zdanie na temat tego co się wydarzyło i głupie komentarze nie spowodują że fan np. Lorenzo nagle przejrzy na oczy i powie że to płaczliwa lala, która jak tylko coś mu się nie podoba to leci na skargi do dyrekcji wyścigu albo deszczyk pokropi i odpuszcza w wyścigu; żaden fan MM93 nie przyzna że to psychol który totalnie nie umie przegrywać i mści się bo nagle ktoś /VR46/ ośmiela się z nim walczyć i na dokładkę go pokonuje, a nie jak był przyzwyczajony do tej pory, on glebił wszystkich którzy mu z drogi nie zjeżdżali – i co może nieprawda?!; No i oczywiście VR46 czytacie mu w myślach i wiecie najlepiej że „uwielbia być kochanym” – bo co? – nie robi głupich min, jest zawsze pogodny, nie jest mu ciężko pomachać i uśmiechnąć się do kibiców?!, a w końcu co po niektórzy wiedzą najlepiej że VR46 jest słaby no i oczywiście tylko przez zupełny przypadek prowadził cały sezon w tabeli mistrzostw świata, no bo przecież jest taki wolny…..- śmiech na sali! A już Yunak przeszedł samego siebie bo cóż wie najlepiej co od Japonii sobie Rossi kalkulował – no gratuluję umiejętności czytania w myślach – czy to jakieś nowe MEDIUM?! – strach się bać….
Nowy Mickiewicz motocykli ;)