W tym roku w MotoGP ekipy w garażach, mające kontakt z motocyklami, muszą pracować w kaskach ochronnych. Wynika to oczywiście z kwestii bezpieczeństwa.
Pamiętamy jeszcze groźny wypadek z ubiegłego sezonu, kiedy to Alvaro Bautista, podczas wymiany motocykla w wyścigu ze zmiennymi warunkami upadł wjeżdżąjąc na swoje stanowisko „serwisowe”. Hiszpanowi nic się nie stało, ale rozpędzona maszyna ścięła z nóg jednego z mechaników Aprilii.
Szczęśliwie, nie doszło i tego mężczyzny do żadnych poważniejszych obrażeń, jednak organizatorzy – bardzo słusznie – wolą dmuchać na zimne. Ekipy w alei serwisowej muszą więc w tym roku nosić kaski ochronne, wzorem mechaników Formuły 1, obsługujących bolidy.
Wygląda profesjonalniej i może niech tak właśnie to wygląda. Profesjonalizmu w MotoGP może nie jest za mało, ale w Moto3 – to co się dzieje przy zmianach opon podczas wyścigu (deszcz->sucho) to czasem jakaś porażka organizacyjna. I to nie w jakichś słabszych ekipach, ale tak było bodajże w zespole Leopard (Kiefer) w mistrzowskim sezonie Danny’ego Kenta.