Home / Artykuły / GP Kataru w erze 1000ccm – jak to było w przeszłości?

GP Kataru w erze 1000ccm – jak to było w przeszłości?

Wiemy już, że tegoroczny sezon w klasie MotoGP nie ruszy od GP Kataru: wyścig królewskiej klasy został odwołany. Mimo to, warto przypomnieć sobie, jak wyglądały wcześniejsze wyścigi na torze Losail. Obiekt ten gości motocyklowy padok od 2004 roku, przy czym w pierwszych trzech latach zawody odbywały się w dzień i nie zaczynały całego cyklu.

Losail został otwierającą rundą w 2007 roku, a już od następnego sezonu wyścigi odbywały się pod sztucznymi światłami. To z pewnością dodaje uroku katarskiej rywalizacji, która jest wręcz wyśmienita od 2012 roku, czyli początku ery 1000ccm. Działo się co nie miara, a więc przejdźmy do rzeczy, czyli krótkiego podsumowania każdej z rund!

Koniec dominacji Stonera
Casey Stoner rządził i dzielił na Losail kiedy zawodnicy używali maszyn o pojemności 800ccm. W latach 2007-2011 został pokonany tylko raz – w sezonie 2010, kiedy upadł jadąc na prowadzeniu, z czego skorzystał Valentino Rossi. Długo wydawało się, że mocniejsze motocykle nie są w stanie powstrzymać katarskiej dominacji Australijczyka. Wprawdzie był dopiero trzeci po starcie inauguracyjnego wyścigu MotoGP nowej ery, ale szybko uporał się z Danim Pedrosą oraz Jorge Lorenzo i znalazł się na komfortowym prowadzeniu. Jednak pod koniec wyścigu pojawiły się problemy z drętwiejącym przedramieniem i Stoner musiał zwolnić. Do głosu doszedł Por Fuera, najpierw kontrując manewr Pedrosy, a następnie przejmując pozycję lidera od drugiego reprezentanta Hondy.

Dani również poradził sobie z Australijczykiem, ale zabrakło czasu by rzucić wyzwanie młodszemu rodakowi. Dzięki temu Lorenzo wygrał po raz pierwszy w Katarze, po czterech z rzędu wizytach na niższym stopniu podium. Reszta stawki została daleko w tyle. Warto jedynie odnotować pojedynek prywatnych Yamah z zespołu Tech 3. Długo przewodził nowy nabytek teamu, Andrea Dovizioso, jednak ostatecznie stracił czwarte miejsce na rzecz Cala Crutchlowa.

Wejście nowego alianta
Lorenzo nie miał sobie równych rok później. Prowadził od startu do mety i zostawił rywali daleko w tyle. Jednak za jego plecami działo się sporo. Ogromne wrażenie zrobił debiutujący Marc Marquez, który śmignął obok Pedrosy w drugiej części wyścigu, zapewniając sobie podium oraz pokonując partnera z zespołu, który był jednym z faworytów do mistrzowskiej korony. Najwięcej akcji miało miejsce z udziałem Valentino Rossiego. Nieudany atak na Dovizioso spowodował spadek Doktora na siódme miejsce, ale Włoch nie poddał się i zaczął gonić.

Szybko uporał się z Dovim, następnie wyprzedził Stefana Bradla i zbliżał się do duetu Hondy oraz Crutchlowa. Yamaha była najlepsza tego wieczoru, co na pewno pomagało siedmiokrotnemu mistrzowi świata, choć wciąż trzeba było pokazać kunszt przy wyprzedzaniu, jako że M1ka tradycyjnie nie należała do najszybszych na prostej. Crutchlow padł ofiarą Doktora jako pierwszy, na dohamowaniu do pierwszego zakrętu, a wkrótce Pedrosa oraz Marquez także zostali wyprzedzeni, tym razem w czwartym wirażu. Młody Hiszpan nie chciał tanio sprzedać skóry i skontrował, wykorzystując moc swojej RC213V-ki, jednak Włoch szybko odzyskał drugie miejsce i dojechał na nim do mety.

Kliknij, aby pominąć reklamy

Wyścig zmarnowanych szans
O ile zawody w 2012 i 2013 roku można uznać za ciekawe, tak inauguracja sezonu 2014 była jeszcze bardziej dramatyczna. Zaczęło się od trzęsienia ziemi, bowiem prowadzący Lorenzo upadł jeszcze przed końcem pierwszego okrążenia, a potem napięcie tylko rosło. Po wypadku Hiszpana pozycję lidera mógł sensacyjnie przejąć Bradley Smith, ale on również popełnił mały błąd w tym samym miejscu i pierwsza lokata padła łupem Bradla. Niemiec utrzymywał się na prowadzeniu przez wiele okrążeń, jednak nie skończyło się to happy endem – reprezentant LCR wylądował na deskach, a motocykliści podążający za nim jak cień stoczyli pasjonującą walkę o zwycięstwo. Byli nimi Marquez i Rossi, a do ostatecznego starcia doszło na przedostatnim okrążeniu, podobnie jak w poprzednim sezonie. Włoch dwukrotnie wysunął się do przodu, jednak za każdym razem Marquez szybko odzyskiwał prowadzenie i ostatecznie zameldował się pierwszy na mecie.

Był to bardzo imponujący wyczyn, tym bardziej, że Hiszpan i Honda nigdy nie brylowali na Losail, a sam zawodnik złamał nogę zaledwie kilka tygodni temu. Drugie miejsce i niewielka strata do zwycięzcy także podbudowały Rossiego, próbującego się zrewanżować po nieudanym poprzednim sezonie. Alvaro Bautista jechał po trzecią lokatę, ale przewrócił się na przedostatnim okrążeniu, krótko po wyprzedzeniu Pedrosy. W ten sposób Dani zameldował się na podium, przed Aleixem Espargaro. Ten ostatni szalał w treningach na Yamasze w specyfikacji open (konkretnie Yamaha M1 2012 ze standardową elektroniką), ale gorąca głowa dała znać o sobie w Q2, gdzie upadł dwukrotnie i mógł zapomnieć o pole position. Tym nie mniej w niedzielę utrzymał nerwy na wodzy i skorzystał z wielu upadków, w tym także Smitha oraz Iannone, którzy zaprzepaścili okazję na dobre wyniki.

Odrodzenie Ducati
Edycja 2015 także zaserwowała prawdziwy thriller, a ich głównymi bohaterami okazali się fabryczni zawodnicy Yamahy i… Ducati. Włoska marka po raz pierwszy od lat była w stanie równorzędnie walczyć o zwycięstwo, a finałowy pojedynek stoczyli Dovizioso z Rossim. Moc Desmosedici dawała Andrei przewagę na prostych, ale Doktor robił wszystko by wypracować przewagę w krętych sekcjach. Rossi, mimo startu z dalekiego ósmego pola, przebił się przez stawkę, a na koniec okazał się minimalnie lepszy od Dovizioso. Ducati wciąż mogło być zadowolone, zwłaszcza, że trzecie miejsce wywalczył Iannone, wyprzedzając pod koniec Lorenzo.

Por Fuera pewnie powalczyłby z Rossim i Dovizioso o końcowy triumf, gdyby nie problem z kaskiem, który ograniczył mu pole widzenia. W jeszcze gorszych nastrojach byli fabryczni zawodnicy Hondy. Marquez przestrzelił dohamowanie do pierwszego zakrętu i spadł na koniec stawki, finiszując dopiero na piątym miejscu, w dodatku systematycznie tracąc do liderów w końcówce. Po drodze Hiszpan uderzył w Bautistę, zmuszając go do wycofania się z wyścigu, jednak sędziowie kontrowersyjnie nie przyznali kary. Prawdziwy dramat przeżywał Pedrosa. Wprawdzie Mały Samuraj dojechał do mety na szóstym miejscu, to jednak problemy z pompującym przedramieniem postawiły znak zapytania nad jego dalszą karierą. Ostatecznie Dani zdecydował się na operację i opuścił następne trzy rundy, tym samym eliminując się z walki o tytuł.

Nowa era, stary układ sił
Kolejny rok był dość spokojny, co mogło być lekkim zaskoczeniem jak na start ery standardowej elektroniki i Michelina. Wielu spodziewało się niespodzianek, ale najlepsi okazali się stali bywalcy w czołówce. Początek należał do Ducati, obydwaj zawodnicy fabrycznego teamu przemknęli obok Lorenzo niczym rakiety i prowadzili w wyścigu. Iannone jechał z przodu, aż do jednego feralnego kółka. Najpierw został wyprzedzony przez Dovizioso, a następnie upadł, być może podrażniony udanym manewrem kolegi z zespołu. Był to początek końca pięknego snu Ducati, wciąż oczekującego na pierwszy triumf od końcówki 2010 roku, bowiem chwilę później Lorenzo poradził sobie z Dovim i odjechał siną w dalą. Tymczasem Andrea musiał bronić się przed Marquezem.

Panowie dwukrotnie zamienili się pozycjami, a do decydującego starcia doszło w ostatnim zakręcie. Marc zaatakował Włocha, jednak cwany lis Dovi odzyskał pozycję na wyjściu. To nie pierwszy raz kiedy taka sytuacja będzie mieć miejsce. O rozczarowaniu mógł mówić Rossi, który został wyprzedzony na początku przez Marqueza, a potem nie był w stanie poradzić sobie z walczącym duetem, choć miał do dyspozycji najlepszy motocykl z całej trójki. Na więcej liczył też Maverick Vinales. Hiszpan miał za sobą mocną zimę i zakwalifikował się w pierwszym rzędzie, ale nie miał tempa wyścigowego by powalczyć o najwyższe laury.

Kliknij, aby pominąć reklamy

Sensacyjny debiutant
Inaugurację 2017 przywitała kapryśna pogoda. Opady deszczu doprowadziły do odwołania kwalifikacji i ustalenia kolejności startowej na podstawie czasów z treningów. Co więcej, rozpadało się przed startem wyścigu, przez co był on opóźniony. Jednak kiedy rywalizacja się rozpoczęła to zawodnicy wynagrodzili kibicom brak akcji w sobotę i niedzielne wyczekiwanie. Rewelacją był Johann Zarco, dwukrotny mistrz Moto2 debiutujący w głównym cyklu.

Francuz jechał bez kompleksów, po starcie wysunął się na drugie miejsce, a kilka zakrętów później odebrał prowadzenie Iannone. Niestety dla niego, sen został brutalny przerwany upadkiem w zdradliwym drugim zakręcie. Dovizioso przejął pałeczkę lidera, ale z tyłu zbliżali się zawodnicy Yamahy – Vinales i Rossi. Młody Hiszpan miał świetne tempo przez cały weekend, ale po fatalnym starcie musiał odrabiać straty. W końcówce odbył pasjonujący pojedynek z Dovim. Obydwaj wyprzedzali się wiele razy w miejscach sprzyjających poszczególnym motocyklom. Zwycięsko z tego starcia wyszedł Maverick, wygrywając w debiucie na M1ce, a Dovi musiał obejść się smakiem. Hondy nie miały tempa i finiszowały poza podium, tuż przed rewelacyjnym Aleixem Espargaro. Temperamentny Hiszpan wyprzedzał rywala za rywalem na swojej Aprilii, a w końcówce nawet na chwilę znalazł się przed Pedrosą. #26 się zrewanżował, ale mimo to szóste miejsce, tuż za fabrycznymi Hondami, było świetnym występem i do dziś pozostaje najlepszym wyścigiem przejechanym na RS-GP.

Do trzech razy sztuka
Do tej pory runda w Katarze odbywała się przez cztery dni, już od czwartku, ale w 2018 również i tam zaczął obowiązywać trzydniowy format. Zarco prowadził przez większość wyścigu. Niestety dla prywatnego zawodnika Yamahy, działo się tak dlatego, że rywale oszczędzali opony i czaili się. Kiedy podkręcili tempo to Francuz ostatecznie spadł na ósme miejsce mimo pewnie wywalczonego pole position. Po raz trzeci o wygraną do końca walczył Dovizioso i w końcu odniósł sukces, choć Marquez próbował do końca i przypuścił atak w ostatnim zakręcie. Dovi nie dał się nabrać i mógł cieszyć się z wygranej, kolejnego zwycięskiego pojedynku z Marquezem, a także potwierdzenia reputacji specjalisty od katarskiego obiektu.

Rossi musiał zadowolić się trzecim miejscem, przed Cruthlowem, Danilo Petruccim i Vinalesem. Ten ostatni brylował na testach, ale znacznie gorzej poszło mu w ten weekend. Choć i P6 można uzyskać za niezły wynik, zważywszy na fakt iż początkowo jechał daleko poza dziesiątką. Pecha miał Aleix Espargaro, któremu skończyło się paliwo na ostatnim okrażeniu, po raz kolejny demonstrując zawodność Aprilii. Z kolei awaria hamulców wyeliminowała Lorenzo, przy czym Hiszpan wyraźnie zawodził jeszcze przed tym zdarzeniem i nie liczył się w walce o podium.

Deja-vu
Widok blisko 10 zawodników w zwartej grupie rok wcześniej, podobnie jak niewielkich różnic czasowych, wydawał się czymś fenomenalnym, ale motocykliści w 2019 roku pokazali, że stać ich na jeszcze więcej! Zwycięzcę od drugiego dzieliło na mecie 0,023s, piąty stracił zaledwie 0,6s, a cała piętnastka zmieściła się w 15 sekundach. W przypadku końcowego rozstrzygnięcia możemy mówić o deja vu: Dovizioso prowadził, Marquez tuż za nim, Hiszpan zaatakował w ostatnim zakręcie, nawet zmuszając Włocha do odprostowania maszyny, jednak manewr zakończył się niepowodzeniem.

Wielkie powody do radości miał też Crutchlow, która kariera zawisła na włosku po poważnej kontuzji kostki. Cal już w pierwszym wyścigu po powrocie wskoczył na podium. O niedosycie mógł mówić Rins, który szalał w krętych sekcjach i dysponował świetnym tempem wyścigowym, ale był bezradny wobec szybszych na prostych V4ek Ducati oraz Hondy. Piąte miejsce Rossiego było dobrym wynikiem patrząc na przedwyścigowe problemy Doktora, z kolei kompletnie pogubił się Vinales, spadając z pole position na siódmą lokatę. Szczęścia zabrakło Jackowi Millerowi. Australijczyk jechał drugi, kiedy obluzowało się siedzenie w jego motocyklu. Ostatecznie musiał wycofać się z wyścigu, ale wcześniej nie zachował się najrozsądniej wyrzucając je wprost pod koła innych motocykli.

W Katarze w najbliższy weekend mają odbyć się jedynie wyścigi klas Moto2 i Moto3.

AUTOR: Michał

Komentarze: 1

  1. zbyt trudny artykuł… :D nikt nie zrozumiał ;P

Dodaj komentarz

Niniejsza strona internetowa korzysta z plików cookie. Pozostając na tej stronie wyrażasz zgodę na korzystanie z plików cookie. Dowiedz się więcej w Polityce prywatności.
154 zapytań w 1,129 sek