Home / MotoGP / Jorge zwycięża raz jeszcze, pogoń Bena

Jorge zwycięża raz jeszcze, pogoń Bena

Niewielu spodziewało się tak dobrego wyniku w wykonaniu Jorge Lorenzo podczas jego domowych zmagań o Grand Prix Katalonii. Hiszpan sięgnął dziś bowiem po zwycięstwo, ale team Yamaha Factory Racing może czuć się nieco zawiedziony, bowiem gdyby nie błąd Bena Spiesa, prawdopodobnie „ustrzeliliby” podwójne podium!

Od początku weekendu na torze Circuit de Catalunya faworyt miejscowej publiczności jeździł szybko, ale bez wyraźnej iskry. Co prawda w piątek prezentował na twardej oponie bardzo dobre tempo, to jednak w sobotę nie było już tak dobrze. FP1 zakończył on na trzecim miejscu z niewielką stratą do lidera, ale już podczas przedwczorajszej, popołudniowej sesji był najlepszy. W sobotni poranek natomiast znów był on wyraźnie wolniejszy od triumfatora sesji Pedrosy, który jechał na twardej mieszance. Do swojego rodaka #99 stracił wówczas sekundę i był szósty. W kwalifikacjach udało się natomiast poprawić ustawienia i ostatecznie „Por Fuera” zajął w nich lokatę numer dwa, powracając do pierwszej linii po raz pierwszy od czasu Grand Prix Hiszpanii.

Już po zgaśnięciu czerwonych świateł 25’latek z Majorki spisał się bardzo dobrze, ale ostatecznie w pierwszą szykanę wszedł na trzecim miejscu, a potem korzystając z upadku Spiesa awansując na drugą pozycję. Na wejściu w pierwszą szykanę siódmego kółka, po części dzięki dobremu wyjściu z ostatniego zakrętu, Lorenzo objął prowadzenie w wyścigu, ale nie był zbytnio w stanie uciec. Dani zmienił go na pierwszym miejscu na cyrkulacji numer dwanaście, ale wyraźnie szybszy Jorge skutecznie kontratakował na dwudziestym kółku. Od tego momentu Mistrz Świata sezonu 2010 tak podkręcił tempo, że na mecie zameldował się pięć sekund przed swoim rodakiem.

„Bardzo się cieszę z tego zwycięstwa, bo wywalczyliśmy je po trudnym weekendzie,” rozpoczął lider klasyfikacji generalnej, który dzięki czwartemu miejscu Casey’a Stonera, powiększył przewagę nad Australijczykiem do dwudziestu punktów. „Radziliśmy sobie dziś znacznie lepiej aniżeli podczas wczorajszych kwalifikacji, kiedy było niezwykle gorąco. Dodatkowo, po porannych opadach deszczu, przyczepność na torze nie była zbyt dobra. Na początku wyścigu jechałem zaraz za Danim i Benem, a w tamtym momencie o popełnienie błędu na hamowaniu było naprawdę łatwo.”

Dla Jorge Lorenzo to zwycięstwo jest trzecim w tym sezonie po tym, jak wygrał otwierającą obecny cykl zmagań rundę w Katarze, a następnie dwa tygodnie temu triumfował podczas mokrego wyścigu na Le Mans. „Czekałem więc spokojnie na swoją szansę. Kiedy Ben popełnił błąd, automatycznie awansowałem. Podążałem za Danim i patrzyłem jak jedzie, a kiedy zwolnił tempo i popełnił błąd, byłem w stanie wyprzedzić go i rozpocząć jazdę na pełnym gazie. Bardzo dziękuję Yamasze i całej mojej ekipie za danie mi tak dobrego motocykla, na którym mogłem odnieść to zwycięstwo,” dodał na koniec Hiszpan, dla którego dzisiejszy triumf jest czterdziestym w karierze Grand Prix.

Start weekendu okazał się natomiast całkiem przyzwoitym w wykonaniu Bena Spiesa, który był jednak wolniejszy niż jego team-partner z ekipy Yamaha Factory Racing. Amerykanin w piątek miał dość dobre tempo, kończąc pierwszy trening na piątym, a drugi na szóstym miejscu. Jego strata jednak w FP2 wyniosła 0.7sek do lidera w porównaniu z piątkowym, porannym wynikiem gorszym od triumfatora tej sesji o cztery dziesiąte. Po zupełnie nieudanym FP3 i zajęciu w sobotni poranek zaledwie jedenastej lokaty (i uzyskaniu czasu gorszego od Pedrosy o blisko 1.8sek!), w kwalifikacjach #11 spisał się bardzo dobrze. Wywalczył on bowiem czwarte pole, tracąc tylko 0.004sek do pierwszej linii ale i tak sprawiło to, że było to dla niego najlepsze QP od czasu startu sezonu w Katarze.

Spod świateł były Mistrz serii World Superbike ruszył bardzo dobrze i wszedł w pierwszy zakręt jako v-ce lider wyścigu. Bez problemu utrzymywał on tempo pierwszego #26 i wyraźnie szykował się do ataku. Na manewr taki „BigBen” zdecydował się w czwartym zakręcie trzeciego okrążenia, jednak wyniosło go szeroko, tylną oponą swojej Yamahy M1 przysłowiowo „złapał” on pobocze i… wylądował na deskach! Był jednak w stanie powrócić do rywalizacji, chociaż w tym momencie był ostatni i miał stratę do lidera wynoszącą dziewiętnaście sekund. Spies jednak nie zamierzał się poddawać i rzucił się w pogoń za wolniejszymi rywalami jeżdżącymi na maszynach CRT, wyprzedzając ich wszystkich w ciągu kilku okrążeń. W dalszej fazie zmagań Ben znalazł się jeszcze przed dwoma satelickimi reprezentantami Ducati – Karelem Abrahamem i Hectorem Barberą, dzięki czemu na metę wpadł jako dziesiąty.

„Bardziej szkoda mi zespołu, aniżeli jestem zawiedziony. Dobrze bowiem czułem się na motocyklu, a pakiet, jaki dziś posiadaliśmy z pewnością umożliwiłby nam walkę o podium,” mówił 28’latek z Memphis, który w klasyfikacji generalnej z dorobkiem tylko dwudziestu czterech punktów jest zaledwie jedenasty. „Popełniłem tylko jeden błąd w wyścigu, jednak zupełnie rozwiał on nasze nadzieje na dobry wynik. Dobrze nam szło już od samego początku, ale jadąc za Danim stawałem się niecierpliwy.”

„Byłem w stanie się za nim utrzymywać, nawet nieco mnie spowalniał, ale nie byłem w stanie zaatakować go na prostej. Postanowiłem więc wykonać manewr na hamowaniu, ale niestety wyjechałem na krawędź toru i upadłem,” tłumaczył dalej „BigBen”, którego najlepszym tegorocznym finiszem jest ósma lokata zdobyta w Portugalii! „Byłem jednak w stanie się podnieść i kontynuować wyścig, a nasze tempo było całkiem niezłe. Niestety, było już za późno na to by powrócić do czołówki.”

AUTOR: nelka-23

Zainteresowana wszelkiego rodzaju sportami motorowymi, głównie MotoGP, WSBK oraz F1. Studentka Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej. Z portalem MOTOGP.PL związana od maja 2006 roku, od 2012 współpracująca z zespołem LCR Honda startującym w MotoGP.

Dodaj komentarz

Niniejsza strona internetowa korzysta z plików cookie. Pozostając na tej stronie wyrażasz zgodę na korzystanie z plików cookie. Dowiedz się więcej w Polityce prywatności.
157 zapytań w 41,195 sek