Z pewnością nie tak wyobrażał sobie sezon 2020 Andrea Dovizioso. Brak tempa zarówno w kwalifikacjach jak i w wyścigach, problemy z oponami, słaba atmosfera w zespole a przede wszystkim brak miejsca w stawce na kolejny rok. O co z tym wszystkim chodzi? W tym artykule szukam wyjaśnienia problemów Włocha w sezonie 2020.
Dotychczasowy przebieg sezonu
Wicemistrz świata z poprzednich trzech lat rozpoczął sezon bez podpisanego kontraktu na kolejny rok. W inauguracyjnych zawodach na torze Jerez był trzeci, natomiast w drugim starcie na tym samym obiekcie spisał się dużo gorzej. Dojechał wtedy na szóstej pozycji, ale rezultat ten zawdzięcza głównie temu, że wielu zawodników jadących przed nim nie ukończyło tamtego wyścigu. Obiekt w Jerez nigdy nie należał jednak do ulubionych torów Andrei, więc 26 punktów, które stamtąd przywiózł, można uznać za satysfakcjonujący rezultat. Zwłaszcza, że następne trzy wyścigi miały odbyć się w Czechach i w Austrii, czyli tam, gdzie Dovizioso zawsze był mocny. Co więcej, z powodu kontuzji nie mógł w nich wystartować Marc Marquez, czyli jedyny zawodnik, który pokonywał Doviego przez ostatnie trzy lata w walce o tytuł mistrzowski. Wydawać się mogło, że przy takim scenariuszu doświadczony Włoch w końcu staje przed największą szansą, żeby zdobyć wymarzony tytuł.
Faktycznie Dovizioso niewiele traci do lidera mistrzostw, bo tylko 24 punkty. Co więcej przez dwie rundy to właśnie on zajmował pierwszą pozycję w tabeli. Nie zawdzięczał on tego bynajmniej swojej świetnej jeździe, a temu, że zaliczył najmniej wpadek w porównaniu do innych zawodników i jako jedyny oprócz Nakagamiego punktował w każdych zawodach. Jego dobra passa skończyła się jednak podczas wyścigu w Montmelo, którego nie ukończył, po tym jak z toru zabrał go upadający Johann Zarco. Po tej rundzie spadł na czwartą pozycję w czempionacie.
Forma Andrei w większości przypadków pozostawiała po sobie wiele do życzenia. Oprócz wspomnianych szóstego miejsca w Jerez i pechowego wyścigu w Katalonii, były to takie rezultaty jak jedenasta pozycja w Brnie, czy siódme i ósme miejsce w Misano. Dla kontrastu warto zaznaczyć, że na obydwu obiektach wygrywał on w 2018 roku. O ile w ubiegłym sezonie w Misano, po zmianach w nawierzchni, miał problemy, to w Brnie w dalszym ciągu był bardzo szybki, uległ tam tylko Markowi Marquezowi.
Trochę lepiej wyglądały dwa tygodnie na Red Bull Ringu, gdzie zawodnicy korzystali z nieco innej konstrukcji opon niż na pozostałych torach. Tam w trakcie GP Austrii ogłosił, że nie chce przedłużać swojej umowy z Ducati, a dzień później we wspaniałym w stylu zwyciężył w wyścigu. Mogło wydawać się, że to sprawy kontraktowe i atmosfera w Ducati były czynnikiem, który nie pozwalał Doviemu skupić się na ściganiu na tyle, by osiągać dobre rezultaty. To byłoby jednak zbyt proste. Podczas drugiej rundy rozgrywanej na austriackim obiekcie po raz kolejny pojawiły się problemy z ogumieniem, na które Włoch narzekał już podczas testów przedsezonowych. To właśnie konstrukcja tylnej opony, przygotowanej na ten sezon przez firmę Michelin jest przyczyną takich a nie innych rezultatów Andrei. W GP Styrii, mimo iż był jednym z faworytów, w wyścigu kompletnie nie miał tempa. Do czasu czerwonej flagi jechał na ósmej pozycji. Po restarcie założył opony miękkie zamiast pośrednich, co pozwoliło mu jechać szybciej, ale po błędzie na ostatnim okrążeniu musiał zadowolić się piątym miejscem.
Skąd ten spadek formy?
Konstrukcja tylnej opony Michelin przygotowanej na sezon 2020 znacznie różni się od tej z poprzednich lat. Jest ona przede wszystkim bardziej miękka i śmiało można postawić tezę, że nikogo ta zmiana nie dotknęła tak mocno jak właśnie Dovizioso. Andrea jest zawodnikiem, który jak dotychczas słynął z bardzo późnych hamowań, szerokich wejść ze stosunkowo niewielką prędkością w środku i zawężaniu linii z błyskawicznym odkręceniem manetki na wyjściu, na którym to pomagały mu moc i przyspieszenie Ducati. Jest on także jednym z zawodników, który skręcał za pomocą tylnego hamulca i uślizgiwania tylnej opony. Praktycznie wszystkie wymienione rzeczy nie działają dobrze na tegorocznej konstrukcji ogumienia. Nowa tylna opona, nie tylko nie pozwala na uślizgiwanie tyłu w środku zakrętu, czy agresywne wyjścia, ale także znacznie utrudnia mocne hamowania.
“Problemem musi być opona, ponieważ to jedyna rzecz, która się zmieniła. […] W przeszłości byłem w stanie hamować późno, kontrolować uślizg do środka zakrętu, dojeżdżać do szczytu i naprawdę dobrze wychodzić. Nie możemy teraz jechać w ten sposób, ale próbowaliśmy wielu rzeczy by to naprawić.” – mówił Dovizioso podczas weekendu w Brnie.
Dlaczego w takim razie Bagnaia jest tak szybki?
Tworząc część o Francesco wzorowałem się na artykule Mata Oxleya z motorsportmagazine.com, który w pełni wyczerpuje temat i który serdecznie polecam. Nie napisałem tu niczego, o czym nie wspomniałby Brytyjczyk, ale konieczne było poruszenie tego tematu, by połączyć wszystko w jedną całość.
Fransceco Bagnaia to jeden zawodników, który bardzo pozytywnie zaskakuje w tym sezonie. Już podczas drugiego wyścigu w Jerez jechał po drugie miejsce z komfortową przewagą nad trzecim zawodnikiem, niestety jednak musiał się wycofać z powodu defektu silnika. Co gorsza, już w trakcie następnej rundy w Czechach, upadł na treningu i nabawił się kontuzji, która to wyeliminowała go z kolejnych trzech wyścigów. Do ścigania wrócił od pierwszego weekendu na Misano i od samego początku imponował tempem. Zajął drugie miejsce i przed drugimi zawodami na tym obiekcie był faworytem do wygranej. Ponownie świetnie spisywał się przez cały weekend, ale wyścigu, mimo prowadzenia przez jego większą część, nie ukończył za sprawą wywrotki. Pomimo tej wpadki 23-letni Włoch jechał tempem lepszym o około 0,5 sekundy na okrążenie niż Dovizioso! Jak to możliwe, że zawodnik, który w zeszłym sezonie często z trudem mieścił się w punktach nagle stał się rozwiązaniem problemów Ducati?
Odpowiedzią wydaje się być styl jazdy, Bagnaia jest jednym z tych zawodników, którzy jadą bardzo szybko w środku zakrętu. Jest to równoznaczne z tym, że nie hamuje on aż tak mocno i nie ma potrzeby agresywnego wchodzenia na gaz, tak jak robi to Dovizioso, ponieważ wywozi on większą prędkość z zakrętu. Przy takim stylu jazdy nowa tylna opona zdaje się pracować najlepiej, ale nie znaczy to jednak, że Francesco jest szybki tylko dzięki tej jednej rzeczy, sam bowiem bardzo ciężko przepracował zimę i kompletnie zmienił ustawienia motocykla. Nie jest on do końca pewny co miało największy wpływ na taką poprawę jego formy.
„Może to nowa opona, może nowy motocykl, a może nowy ja. W zeszłym roku próbowałem wchodzić w zakręty tak szybko jak teraz, ale hamowałem inaczej, więc może to pozycja motocykla była inna, przez co puszczał mi przód. Miałem gorsze odczucie przodu w porównaniu do teraz.” – powiedział Bagnaia – „Już podczas testów przedsezonowych zrobiliśmy duży krok do przodu. Mój styl jazdy bardziej pasuje do nowego Desmosedici i nowej tylnej opony. Ducati jest bardzo stabilne na hamowaniu, więc mogę dobrze hamować, a potem użyć mojej prędkości na wejściu by skręcić motocykl, więc nie mam problemów z tym aspektem. W ten sposób nie tracę czasu do Yamah i Suzuki w środku zakrętu, później jestem w stanie użyć naszego silnika, co jest niesamowite.”
Jednak nie tylko Bagnaia jest w tym roku bardzo szybki na Desmosedici, furorę zrobił także Zarco, który również jeździ bardzo płynnie. W zeszłym roku kompletnie przepadł on w KTM-ie, a na Ducati, mimo tego że korzysta z zeszłorocznej wersji, póki co spisywał się bardzo solidnie, zwłaszcza do momentu kontuzji. U pozostałych zawodników jeżdżących na włoskim motocyklu nie wygląda to już tak dobrze. Miller co prawda, radzi sobie całkiem przyzwoicie, ale także ma problemy z deformacją tylnej opony na wyjściach. Natomiast Petrucci cierpi, podobnie jak Dovizioso, ale u niego forma wyglądała źle już w połowie zeszłego sezonu. Zważywszy na to, że motocykl zdaje się pasować do kompletnie przeciwnego stylu niż prezentuje Dovi oraz biorąc pod uwagę to, jak często Dovizioso narzekał na brak zrozumienia ze strony Ducati, można wysunąć tezę, że Włosi zignorowali feedback swojego lidera. W tym miejscu rodzi się pytanie, na które chyba już nie poznamy odpowiedzi. Czy tych problemów mogłoby nie być, gdyby stajnia z Bolonii wysłuchała trzykrotnego wicemistrza świata?
Kierunek rozwoju Ducati i powód odejścia Dovizioso.
Ducati to marka, która osiągała ogromne sukcesy w serii World Superbike, do stawki MotoGP dołączyli w sezonie 2003 i od samego początku zawsze starali się czymś wyróżnić. Jest to świadoma strategia, która ma na celu raczej przeskoczenie konkurencji niż powolne odrabianie strat. Przykładowo jako jedyny swego czasu zespół używali kratownicowych czy karbonowych ram oraz do dziś rozrządu desmodromicznego, przeszli także na opony Bridgestone, wtedy kiedy główni konkurenci korzystali z Michelina, oprócz tego wprowadzili skrzydełka aerodynamiczne, „salad boxy”, czy choćby “holeshot device”, a z całą pewnością nie są to wszystkie przykłady. Owszem potrafiło to przynosić sukcesy, ale też często mieli z tego powodu problemy. Chociażby wtedy kiedy zdecydowali się przejść na ramy aluminiowe w sezonie 2012, to zauważalny był brak doświadczenia w ich rozwijaniu.
Problemem stajni z Bolonii zdaje się być jednak zarządzanie i Dovizioso nie jest pierwszym przypadkiem, który nie może dogadać się z ludźmi z Ducati. Wcześniej był to m.in. Marco Melandri, który jak twierdzi po tym jak poprosił Ducati o zmiany, ci odpowiedzieli mu, że ich motocykl wygrał tytuł mistrzowski i ten musi się zaadaptować. Kolejnym przykładem jest Jorge Lorenzo, który nie mógł doprosić się nakładek na zbiornik minimalizujących jego zmęczenie w wyścigu. Kiedy już je dostał, to zwyciężył przy pierwszej okazji, a w parku zamkniętym mówił, że gdyby dostał tę modyfikację miesiąc wcześniej, mógłby zostać w Ducati, ale przez brak zrozumienia i zaufania odszedł z zespołu po wypełnieniu dwuletniego kontraktu.
Dovizioso natomiast jest w tej ekipie od 2013 roku, po wielu trudnych chwilach był bliski pożegnania się z nim już po sezonie 2016. Ostatecznie jednak wygrał walkę o miejsce z Iannone i przez kolejne dwa lata to on był partnerem Lorenzo. Jak się okazało, dość niespodziewanie stał się on zawodnikiem, który jest w stanie walczyć z najlepszymi. W tabeli końcowej sezonu 2017 był drugi, tuż za Markiem Marquezem, z którym walczył o tytuł do ostatniej rundy. W 2018 roku zaprzepaścił szansę na mistrzostwo po kilku nieukończonych wyścigach w pierwszej części sezonu, liderem Ducati stał się wtedy Lorenzo, na którego szybkość chwilami nie miał odpowiedzi nawet Marquez. Jednak w drugiej części tamtej kampanii Andrea był silny jak nigdy dotąd, miał wtedy dobre tempo na każdym pozostałym obiekcie i nie cierpiał ze względu na prędkość w środku zakrętu. Ciężko powiedzieć jak wypadałby on na tle Lorenzo, ponieważ ten podczas GP Aragonii doznał kontuzji i wrócił dopiero na GP Walencji, ale od Brna do Misano ich szybkość zdawała się być podobna. Doviemu ostatecznie nie udało się zdobyć tytułu, ale z pewnością budujące dla niego było to, że od przerwy wakacyjnej do końca sezonu, mógł walczyć z Marquezem niemalże na każdym torze, a nawet zdobył w tamtym okresie jeden punkt więcej o niego. Co więcej pakiet Dovizioso/Demsosedici zdawał się nie mieć zbyt wielu słabych stron.
Po odejściu Lorenzo z Ducati, Dovizioso stał się tym zawodnikiem, który miał walczyć z Marquezem o tytuł. Nieszczęśliwie dla niego Honda wykonała krok do przodu, a Ducati stanęło w miejscu, przez co zbliżyli się do nich zawodnicy na Yamahach i Suzuki. U Doviego wróciły koszmary z dawnych lat, czyli kłopoty z prędkością w środku zakrętu. Ducati natomiast uważało, że problem nie leży w motocyklu, a w zawodniku, w którego jakby przestali wierzyć. Doprowadziło to do bardzo napiętej atmosfery w garażu Włocha jeżdżącego z numerem 04. Nie można oczywiście wykluczyć tego, że to Andrea nie podołał w byciu liderem rozwoju Ducati, ale zważywszy na przeszłość tej marki, raczej trzymałbym się wersji, że feedback Dovizioso został zlekceważony. Tą tezę podtrzymuje również Casey Stoner.
„Jestem bardzo zawiedziony Ducati. Myślałem, że przez te wszystkie lata mogli nauczyć się dbać o kierowców, którzy dbają o nich. […] Głównym powodem opuszczenia przeze mnie Ducati jako kierowcy testowego, było to że nie mogliśmy wyprosić ich o zmiany, które miałyby pomóc zawodnikom. Jeśli nie widzą czegoś w danych, to nie uważają tego za istotne. Na motocyklu wszystko jest związane z odczuciami. Nie wygląda to tak jak w samochodzie, gdzie jesteś przypięty do fotela i masz pewne elementy jak kierownica, gaz i hamulec.” – powiedział Australijczyk
„Na motocyklu, delikatna zmiana pozycji zawodnika zmieni sposób w jaki maszyna się porusza i jak się ją czuje. Jeśli mają kogoś, kto jest bardzo dobry w przekazywaniu informacji jak Andrea, to muszą go słuchać. To główny powód, dla którego jest on nieszczęśliwy. Były to lata kiedy wszystko dotyczyło danych, rozwijania silnika i aerodynamiki. Ducati jest blisko bycia fantastycznym motocyklem, ale wciąż brakuje mu tego podstawowego czynnika, którym jest skręcanie. To natomiast pochodzi od zawodnika i jego czucia podwozia.” – zakończył
Jak to się ma do tego sezonu? Jestem przekonany, że brak zrozumienia i zaufania jest głównym czynnikiem, dla którego Andrea opuszcza Ducati pod koniec roku nie mając żadnej oferty na stole. Jednak co do tegorocznych problemów z oponami naprawdę ciężko jest określić, czy Ducati mogło zrobić cokolwiek by ich uniknąć, ponieważ nie ma w tej chwili w stawce żadnego szybkiego zawodnika, który jeździłby podobnie do Andrei. Na tym konkretnym motocyklu kłopoty z ogumieniem zdają się być kwestią stylu jazdy, do czego przyznaje się sam zawodnik.
“Ta opona wymaga innego sposobu jazdy, ponieważ mój styl z ostatnich trzech lat nie działał. To jest jasne, więc musiałem go zmienić czego właśnie próbowaliśmy” – mówił po teście w Misano, choć sytuacja po nim nie uległa znacznej poprawie.
Duże wyzwanie dla Andrei.
Włoch najprawdopodobniej stoi przed ostatnią w karierze szansą na tytuł mistrzowski. Na papierze sytuacja nie wygląda dla niego najgorzej, bo zważywszy na to jak przebiega aktualny sezon, 24 punkty straty do lidera to tyle co nic. Także nadchodzące obiekty zdają się nie być najgorsze dla Doviego, ponieważ rok temu w Le Mans i Aragonii przegrał tylko z nieobecnym w tym sezonie Markiem Marquezem.
W rzeczywistości nie wygląda to jednak zbyt dobrze, ponieważ Dovizioso pomimo prób w dalszym ciągu nie uporał się ze wszystkimi problemami. Mimo iż był zadowolony ze zmian podczas testu w Misano, nie udało mu się zbliżyć do czołówki. Co prawda teraz zwraca on uwagę jedynie na problemy z hamowaniem, ale jak wiemy ta czynność ma decydujący wpływ na pokonanie całego zakrętu.
„Dla mnie to bardzo frustrujące, ponieważ bardzo ciężko jest mi hamować w odpowiedni sposób na tej oponie i to jedyny powód dlaczego jestem tak daleko z tyłu. – mówił w sobotę po kwalifikacjach do GP Katalonii –„W zakręcie, czy na wyjściu radzę sobie całkiem nieźle, ale jestem słaby na hamowaniu. Wtedy kiedy zakładam nową oponę i wszyscy muszą naciskać, popełniam błędy i nie jestem w stanie wykorzystać jej potencjału. To jest powód dlaczego jestem siedemnasty” – podsumował
Doviemu zostało niewiele czasu na rozwiązanie tego problemu, co jak się okazuje nie jest dla niego łatwe. Co gorsza dla Andrei, na tym etapie znacznie mocniejsi od Włocha są Fabio Quartararo i przede wszystkim Joan Mir. Ten pierwszy po kłopotach w środku sezonu, w końcu odnalazł dobre tempo i zwyciężył w poprzedniej rundzie. Z kolei Mir w ciągu ostatnich pięciu wyścigów cztery raz stał na podium i jest konkurencyjny na każdym obiekcie, ale póki co nie ma na swoim koncie zwycięstwa. Mowa tu jedynie o zawodnikach, którzy są w tej chwili głównymi faworytami do walki o tytuł, natomiast Dovizioso pod względem szybkości wypada słabiej nie tylko od nich, ale także od wielu zawodników, których wyprzedza w tabeli. Jego tempo wyścigowe nie pozwala mu na więcej niż na zgarnianie po kilka punktów na wyścig, a to zdecydowanie zbyt mało by zostać mistrzem świata, więc dopóki nie znajdzie on sposobu na nową oponę jego szanse na tytuł są niewielkie.
Czy uda mu się połączyć wszystkie elementy w jedną całość? Widzimy, że próbuje, choć pozbycie się wieloletnich nawyków nigdy nie było łatwe. Obawiam się, że brak testów do końca sezonu może być tu kluczowy, ponieważ podczas tych sesji można sprawdzić wiele rzeczy, na które brakuje czasu podczas weekendu wyścigowego. Jednak z całą pewnością nie możemy skreślać Andrei, bo przez ostatnie lata był on jednym z najszybszych i mało kto już pamięta, że w 2017 roku do walki o mistrzostwo włączył się dopiero wtedy, kiedy udało mu się zrozumieć działanie tamtej konstrukcji opon. Bez wątpienia aktualna sytuacja to dla niego największe wyzwanie w karierze, im szybciej wyjdzie z niego zwycięsko, tym większe będzie miał szanse na tytuł mistrzowski w szalonym sezonie 2020.
autor tekstu: Aleksander Bala
źródło fotografii: www.andreadovizioso.com
źródło cytatów: www.therace.com, www.motorsportmagazine.com, www.crash.net, www.bikesportnews.com
Podnosisz pan poziom artykułów.
I dobrze.
Bardzo ładnie zebrane i przedstawione informacje.
Dobra próba pokazania różnych aspektów tego sportu i czynników, które składają się na konkurencyjność zawodników.
Bardzo dobry artykul
Coś czuję, że jakby Lorek był nadal w Ducati to w tym sezonie by pozamiatał konkurencję…
Na pewno jego odejście z Ducati to błąd ale takie gdybanie nie ma sensu…
Vinales też miał pozamiatać po przejściu do Yamahy, w testach był poza zasięgiem. Quartararo bez MM też miał pozamiatać ten sezon a jak narazie widzimy co się dzieje.
Poza tym, jak Lorenzo podpisał kontrakt z Hondą to też pojawiały się głosy, że się zaadoptuje i pozamiata.
Hmm, naprawdę? Zarco także spisuje się „świetnie”? Naprawdę? Zarco ma kilka ulubionych torów na których zawsze jeździ dobrze – tak, akurat tor w Brnie to jego ukochany tor, ale także Le Mans czy Barcelona. Tak samo jak Petrux, który zawsze świetnie jedzie na Mugello czy, ojej ale przypadek, w Barcelonie…
Przy tego typu „analizach” zawsze mnie śmieszy fakt że tak samo można „rozpracować” styl i sukcesy Marca Marqueza. I od kilku lat kilku świetnych zawodników, ludzi którzy o wyścigach wiedzą wszystko co możliwe i przy innym układzie spokojnie byliby mistrzami – nie potrafi/ło jeździć podobnie jak Marquez. Nawet nie zbliżają się do jego wyników. I tyle warte są takie analizy.
Bagnaia jeździ trochę w stylu Lorenzo, wykorzystuje „styl” Lorenzo i w pewnych aspektach wygląda że jest lepiej. Ale czy na pewno? Przypomnę że Bagnai „udało” się raz dojechać na świetnej pozycji – tydzień później wyleciał już z wyścigu dokładnie tak jak można było się tego spodziewać bo zawodniku jadącym zbyt szybko na zbyt zniszczonej oponie. Ostatni wyścig – niby lepiej? Ale przecież jedynym sukcesem było to że ledwo obronił się przed NAK i dojechał do Millera, którego nie był w stanie wyprzedzić pomimo przecież zupełnie innego stylu i „dużej róznicy w prędkości”…
Jak na razie Bagnaia jest na fali euforii, a jego ocena jest zlepkiem hurra-opinii branych z kilku europejskich torów przy przetrzebionej stawce zawodników.
Dla mnie smutne po odpadnięciu w ostatnim wyścigu Doviego było to że nie dowiemy się jak naprawdę pojechałby Dovi w tym wyścigu. Ja zaryzykuję tezę że Dovi byłby znowu przed trzema innymi „czerwonymi”, a jedynym kandydatem żeby na Ducati być przed nim – byłby szaleniec Zarco, któremu jak pisałem na początku, tak po prostu pewne tory wybitnie „leżą” i zawsze był na nich pieklielnie szybki. No, ale tego już się nie dowiemy – i podkreślę też że to oczywiście nie oznacza ani przez sekundę że Dovi mógłby ten wyścig zaliczyć do „udanych” – po prostu myślę że i tak na mecie byłby albo przed Millerem albo obok niego.
Dodam jeszcze jedną zmienną do „analizy” Doviego – otóż Dovizioso od początku tego sezonu jest ustawiany przez wszystkich w gronie faworytów. Jak „odpadł” MM to wręcz kilka osób wymaga od niego mistrza. Dovi – był faworytem i musiał pojechać perfekcyjnie każdy wyścig, on nie mógł eksperymentować i szukać metody ale miał jechać swoje perfekcyjnie dopracowane wyścigi. Bagnaia, Miller, Zarco – oni tylko „mogą” pojechać perfekcyjny wyścig. Jak nie pojadą – to nic się nie dzieje, a przy Bagnai wręcz dochodzi do prześcigania się w tuszowaniu prostych błędów taktycznych i podkreślania jak to był szybki w jakiejś fazie wyścigu.
To samo można zobaczyć u Quartararo – rok temu dokonywał cudów, jechał fenomenalnie tam gdzie inne Yamahy tylko walczyły o przetrwanie, drażnił nawet samego Marqueza swoimi bezczelnymi przejazdami. W tym roku, kiedy „musi” to jest już o wiele gorzej – brakuje tego luzu i braku presji, albo odporności na taką presję. Możliwe więc że Dovi „odpali” dokładnie w momencie jak już wszyscy „kibice” skreślą go z faworytów do mistrza, i to na tych samych oponach co teraz ;).
Tak jak już kiedyś pisałem brak MM w tym sezonie dla paru zawodników to problem bo kiedy jeździł Marc i przyjechali za MM to było poklepywanie po plecach że tak blisko ale przegrałeś z MM etc. teraz gdy go nie to wymaga się wygrywania i paru zawodników chyba sobie nie radzi z tym ciężarem tzn. Fabio, Dovi, MV, problem maja Ci co w ostatnim sezonie bili się wygrane. Inaczej się jedzie kiedy możesz wygrać a inaczej kiedy musisz. I tak zaraz usłyszę ze Fabio wygrał 3 wyścigi ale co z tego gdy ma tylko 8 pkt przewagi nad Mir-em który nie wygrał żadnego. Dlaczego FM FB PE BB itd maja taki wzrost formy bo oni nie muszą oni mogą wygrać. Każdy sportowiec powie ze wszystko rozgrywa się w głowie, możesz mieć super formę sprzęt, zespół ulubiony tor ale bez świeżej głowy się nic nie zrobi. Dlatego wydaje mi się ze w tym roku Fabio ani Dovi czy też MV nie zdobędzie mistrza przez własną głowę.
ps. Mam wrażenie że nikt nie zauważa jak odporność psychiczna ma MM, jak sobie radzi z presja będąc 8 krotnym mistrzem, presja na wygrywanie i na bycie pierwszym jest prze olbrzymia (Honda, sponsorzy, ludzie itd) a mimo to daje rade.
Dlatego pod artem o ostatnim wyścigu napisałem że ciekawe to się zrobi jak Mir w końcu będzie pierwszy w klasyfikacji – bo wtedy dopiero zobaczymy jak on poradzi sobie z presją, emocjami i kamerami. Może go uratować krótki sezon :) – ale tak czy siak już za tydzień Mir będzie już „kandydatem” do mistrza. I to on będzie na każdym telebimie, to on będzie analizowany podczas każdej sesji :). Prowadzenie wyścigów i tabelek w moto3 ma się nijak do motoGP więc będzie musiał przejść szybki kurs „dojrzewania”.
A co do MM – myślę że właśnie każdy kibic już dawno przestał traktować go jako „normalnego” zawodnika. Właściwie w każdej kategorii Marc drwi ze statystyk, choć zapewne kiedyś się to skończy. Nie zdziwię się nawet jak już się skończyło. Ale przez te kilka sezonów jego postać nijak się miała do stereotypów i drwiła tak ze statystyk jak i prawdopodobieństwa. Nie da się porównać tego robokopa do płaczącego Fabio, wywracającego się dwa razy podczas jednego wyścigu. Albo Vinalesa, który obok Doviego miał najlepsze papiery na mistrza w tym dziwnym sezonie ale już chyba nikt nie podejmuje się próby zrozumienia „co się tam stało, czemu to znowu nie jechało”…
Dovi odpali??? hehehh ktory to juz jego sezon na ducati??? Nie pamietam mistrza ktory potrzebowal tylu sezonow do „odpalenia” :)))
Do tego na hondzie tez nie „odpalil” pewnie za malo sezonow bylo :D
Dajcie spokoj z tym Dovim co mial pokazac to juz pokazal i tyle.
Zgadzam się z Repsol84. Dovi się skończył już w tamtym sezonie a teraz jedzie że aż wstyd. Los dał mu szanse na majstra a on 7 albo 8 na mecie.
No i ile można słuchać pier…lenia o oponach. Wole młodego napaleńca Bagnaie którzy trzyma gaz niż marude 04.