Jorge Lorenzo przyznał, że stan jego kontuzjowanego niedawno nadgarstka jest gorszy niż się spodziewał. Hiszpan przejechał co prawda piątkowe treningi, ale powiedział też, że trochę pomogły mu deszczowe warunki. Przypomnijmy, że Lorenzo złamał lewy nadgarstek upadając w drugim treningu przed GP Tajlandii. Od tamtego czasu nie był w stanie się ścigać, mimo że próbował już osiem dni po zabiegu operacyjnym.
Lorenzo chce wystartować w GP Walencji, by godnie pożegnać się z Ducati. W treningach zajął jednak dopiero 19. pozycję. W treningach po wyścigu we wtorek i środę będzie już jeździł na motocyklu Repsol Hondy.
„Szczerze mówiąc, jest nieco gorzej, niż się wczoraj spodziewałem. Wciąż nie jest to to samo, co w codziennym życiu, gdzie nie czujesz bólu nawet jeśli nie masz takiej mobilności. Co innego jednak dzieje się podczas jazdy motocyklem MotoGP, zwłaszcza podczas hamowania.” – powiedział Jorge Lorenzo.
„To duża siła dla nadgarstka, a kontuzja wciąż nie jest do końca zaleczona. Jest dużo lepiej niż było w Sepang, prawdopodobnie to deszczowe warunki mi pomogły, ponieważ w deszczu musisz wkładać mniej więcej o połowę mniej siły. Ale zła strona jest taka, że łatwiej się przewrócić. Z niezaleczoną kontuzją, kolejny upadek to nie najlepszy pomysł.” – dodał.
#99 przyznał więc, że gdy warunki nie poprawią się do niedzieli, to nie będzie chciał zbyt mocno naciskać na mokrym torze. Powiedział również, że jego obawy nie wynikają z faktu, że dwa dni później ma testy z Hondą.
„Obawiam się o siebie, o mój stan fizyczny. W moim przypadku, na deszcz musisz wyjechać o wiele ostrożniejszy, ponieważ nie chcesz upaść, gdy nie czujesz się wystarczająco mocny. Możesz stracić o wiele więcej.” – wytłumaczył. „To nie jest zależne od tego, że to mój ostatni wyścig z Ducati. To kwestia świadomości.”
Źródło: motorsportweek.com
Fot. Ducati