W ostatni weekend Jorge Lorenzo odniósł swoje 4. zwycięstwo z rzędu. Jego dominacja nie była jednak tak wyraźna jak w Jerez, Le Mans czy Mugello, a wszystko za sprawą bardzo szybkiego Rossiego, który w drugiej części wyścigu sukcesywnie zmniejszał dystans do prowadzącego Hiszpana.
Lorenzo przyznał po wyścigu, że widząc jak jego przewaga nad zespołowym kolegą topnieje, musiał bardzo ryzykować, żeby utrzymać prowadzenie i zmniejszyć stratę do lidera klasyfikacji generalnej do zaledwie jednego punktu.
„To był jeden z moich najtrudniejszych wyścigów, zwłaszcza ostatnie 10 okrążeń. Temperatura podczas wyścigu była wyższa niż podczas kwalifikacji i miałem trochę problemów z przyczepnością, zwłaszcza przedniego koła. Przez większość wyścigu utrzymywałem Valentino w bezpiecznej, około 2-sekundowej odległości, ale kosztowało mnie to bardzo dużo wysiłku.” – powiedział Lorenzo.
„Już wtedy jechałem na limicie, a Valentino nagle odrobił na jednym okrążeniu 0,6 sekundy. Powiedziałem wtedy sobie, że muszę ryzykować jeszcze bardziej, nawet wywrotkę. Inaczej Valentino poczułby się jeszcze bardziej zmotywowany, żeby mnie przegonić i wiem, że zrobiłby to. Było naprawdę bardzo ciężko, ciężej niż kiedykolwiek.” – kontynuował.
2-krotny mistrz świata wspomniał także, że o mały włos nie został wyeliminowany przez obecnego mistrza świata, Marca Marqueza, który drugi raz z rzędu nie ukończył wyścigu wywracając się w 10. zakręcie podczas walki ze swoim rodakiem na 2. okrążeniu.
„Widziałem, że [Marquez] jedzie bardzo szybko i bardzo szeroko. Myślałem, że po prostu wjedzie w żwir i wróci do rywalizacji, ale kiedy zobaczył klasyfikację i nie było go w czołówce zrozumiałem, że to był jego ostatni zakręt.” – mówił dalej Lorenzo.
„O mały włos ja również bym tam zakończył swój wyścig – gdyby mocniej we mnie uderzył, prawdopodobnie zaliczyłbym wywrotkę. Na szczęście to było tylko delikatne dotknięcie i udało mi się pozostać na torze.” – zakończył.
źródło: motorsport.com