Jorge Lorenzo nie był zadowolony po rozczarowujących dla siebie kwalifikacjach, wskazując, że zwycięstwo Valentino Rossiego odbyło się na skutek współpracy z Maverickiem Vinalesem. Duet ten dwukrotnie podczas kwalifikacji jechał blisko siebie, holując rywala za sobą.
Najpierw to Vinales podążał za #46, windując się w ten sposób na drugie miejsce podczas otwierającego przejazdu. Potem role się odwróciły i to Rossi jechał za zawodnikiem Suzuki, dzięki czemu sięgnął na Mugello po pierwsze pole startowe po raz pierwszy od 2008 roku. Potem Hiszpan poprawił się jeszcze, ale nie wystarczyło to do pokonania przyszłego partnera zespołowego.
„Moją strategią jest jazda na własną rękę, próbując być tak szybkim, jak to możliwe. Niektórzy zawodnicy są dobrzy w szukaniu lub czekaniu kogoś na torze. Wygląda na to, że w przypadku Rossiego i Vinalesa nie jest to przypadkowe. To strategia, jaką obrali.” – mówił po zakończeniu kwalifikacji Jorge Lorenzo.
„Cóż, może to przypadek. Przypadek, który powtarza się po raz piąty czy szósty. Mało prawdopodobne jest takie nagromadzenie przypadków. Ale kto wie…” – dodał #99, który ustawi swoją Yamahę w drugim rzędzie.
Rossi został zapytany, czy sytuację można porównać do tego, co działo się rok temu. The Doctor zwracał wtedy uwagę na rzekomą współpracę pomiędzy Lorenzo a Markiem Marquezem podczas niektórych grand prix na koniec sezonu. „Przede wszystkim, dużą różnicę robi to, co działo się w zeszłorocznych wyścigach. W tym roku chodzi wyłącznie o kwalifikacje.”
„Kiedy jesteś na torze, próbujesz też jeździć jak inni, a także podążać za nimi, zwłaszcza, że w MotoGP pojawiają się nowi goście. Jadąc za Vinalesem próbuję zrozumieć sposób, w jaki jeździ. Nie jest to zawodnik, który przykręca manetkę gazu.” – tłumaczył Rossi.
„Zawsze naciska, przynajmniej na jednym okrążeniu. Tak samo działo się wiele razy z Andreą Iannone. Więc kiedy jesteś z przodu, musisz robić to samo. Nic nie jest wcześniej zaprogramowane, to kwestia przypadku, że czekamy opuszczając aleję serwisową, aby nie trafić na tłok na torze.” – dodał.
„Myślę więc, że Maverick nie jest dzisiaj zbyt zadowolony, że byłem za nim, ponieważ gdybym nie pojechał tego okrążenia, to on miałby pole position. Ale ostatecznie, to prawda że mi pomógł. Przyznaję to.” – zakończył.
Źródło: autosport.com
Trzeba przyznać, ze trójka Lorenzo, Rossi, Marquez to niezła maszynka do robienia pieniędzy. Co chwile coś na siebie napieprzają i nabijają wyświetlenia itd. Kibice zawodników co chwilę się obrzucają błotem itd. Popularność serii rośnie itd. Ciekawe czy dostają od organizatorów jakąś ekstra premię za coś takiego.
Sam na to nie wpadłem, ale możliwe że masz rację:)robi się telenowela, a mimo wszystko czytamy te „newsy”
Jack Miller dobrze mówil, że to właśnie dobre dla MotoGP :) a kto wie, jak to jest naprawdę, moze po wyscigu na wspólne piwko wszyscy pójdą :D
beksa 99 zapomniał 2015?