Marc Marquez przyznał, że pierwszy dzień na motocyklu MotoGP po ostatniej operacji ramienia nie był dla niego łatwy. Hiszpan przejechał 39 okrążeń podczas porannej sesji testowej w Misano, ale czuł że długa przerwa w startach i treningach dała mu się we znaki.
„W pierwszych przejazdach nie czerpałem zbyt wiele radości, ale ostatnie wyjazdy zaczęły mnie bardziej cieszyć. Powiem szczerze, że tego pierwszego dnia więcej cierpiałem niż się cieszyłem. Tak to jest – nawet jeśli zrobisz pełne testy przedsezonowe, to w Katarze pierwszego dnia masz problemy, bo te motocykle są niezwykle mocne. Możesz być naprawdę w pełni sił, ale motocykl może być inaczej odczuwany.” – powiedział Marquez po poniedziałkowych testach.
„Dziś wyjechałem na to, i wszyscy byli superszybcy, bo każdy miał swój własny rytm, i dodatkowo przygotowanie z weekendu wyścigowego, ale ja koncentrowałem się na sobie, sposobie w jaki jeżdżę, na pozycji na motocyklu. Nie było źle, więc kolejnego dnia spróbujemy zrobić kolejny krok.” – dodał Hiszpan.
„Polegałem na moim instynkcie. Po 100 dniach przerwy jeździsz instynktownie, nie wiesz jak to robisz, ale czasy nie są złe. Ale to nie było najważniejsze. Najważniejsze było to, że moje ciało, moje ramię zadziałało w dobry sposób.” – skomentował.
„Robiłem bardzo krótkie wyjazdy na tor, ponieważ przed dłuższymi musiałbym bardziej popracować. Ramię i mięśnie pracowały w nieco inny sposób niż przez ostatnie półtorej roku. Teraz funkcjonują dobrze, ale nie są gotowe by utrzymywać moc takiego motocykla.” – przyznał #93.
Marquez na razie nie chce myśleć o terminie powrotu do wyścigów. Mówiło się, że mógłby pojechać już w najbliższej rundzie na Motorland Aragon za półtora tygodnia, jednak wydaje się to wariantem optymistycznym. Może zbyt optymistycznym i sam zawodnik skupia się na razie na kolejnych dniach.
„Dzisiaj wykonałem dystans wyścigu, więc możliwe byłoby jego ukończenie. Było to jednak może 10 okrążeń z rzędu. Gdyby to było 27 okrążeń (dystans wyścigu), to jestem za daleko. Ale już jutro dowiemy się, czy jest postęp, czy nie. Być może będzie ważne, by znów wyjechać na to, a potem w czwartek i piątek zobaczyć, czy ciało i ramię są OK.”
„Mogę zrobić krok do przodu, albo mimo włożenia dużego wysiłku konieczny będzie krok w tył, bo zacznę odczuwać ból. Trzeba zrozumieć swoje ciało i to, o co prosi. Kość jest zdrowa w 100%, bardziej chodzi o mięśnie. W miejscu złamania nie czuję żadnego bólu, boli mnie raczej łokieć.” – skomentował.
Źródło: motorsport.com
Wydaje mi się że Marek już nie będzie tym Markiem, którego nazywaliśmy kosmitą. Mam nadzieję że się mylę
Tych ludzi nie mozna oceniac przez pryzmat zwyklego czlowieka. Tam psychika jest najwazniejsza. Cialo to tylko narzedzie i traktuja je z szacunkiem albo bardzo instrumentalnie. Przyklad: start w wyscigach tydzien po zlamaniu. W przypadku takiego figtera nie reka bedzie problemem. Na swiecie chyba wiekszosc ludzi to w mniejszym lub wiekszym stopniu ortopedyczni i ruchowi kalecy. Bardziej martwie sie o oko. To jest rzecz, z ktora mlodemu czlowiekowi po zakonczeniu kariery ciezlo bedzie zyc. Ale reka bym sie nie przejmowal, mimo ze powazna sprawa. On tez nie bedzie.