Fatalne testy przedsezonowe, niespodziewany optymizm na ich zakończenie w Katarze i wreszcie świetna passa, zakończona dwoma zwycięstwami w GP Argentyny i w GP Ameryk. Początek tego sezonu w wykonaniu Marka Marqueza jest tak samo imponujący, jak nieoczekiwany. Spodziewano się kontynuacji zeszłorocznych problemów, spotęgowanych jeszcze uproszczoną elektroniką oraz nowym ogumieniem.
Honda jednak najwyraźniej znalazła sposób na rozwiązanie problemu. Jaki? Niektórzy z dziennikarzy zajmujących się tematyką MotoGP, jak na przykład Mat Oxley (zwycięzca wyścigu na Wyspie Man), wskazują na nowy silnik, zaprojektowany tak samo jak konkurencja.
Najprawdopodobniej obecny sezon jest pierwszym w historii królewskiej klasy, kiedy wszyscy producenci wykorzystują w swoich prototypach silniki z wałem korbowym, obracającym się w stronę przeciwną do kierunku jazdy motocykla. W roku 2015 dołączyło do tego grona Ducati (pamiętacie jeszcze problemy, trapiące GP14 i wcześniejsze „roczniki”?), a w 2016 – Honda oraz Aprilia.
Michele Pirro, wieloletni ceniony tester Ducati od razu po przesiadce z GP14 na GP15 zauważył że manewrowanie motocyklem i przerzucanie go z zakrętu w zakręt stało się dużo łatwiejsze. „Motocykl nie naciska już tak na przód, nie ma również takiej podsterowności (na wejściach) w zakrętach. Zmniejszyło się też unoszenie przedniego koła, co jest ważne, bo z roku na rok mamy coraz więcej mocy.” – mówił również Włoch.
Aprilia także zmieniła w tym roku to rozwiązanie. Poprzednie wynikało wprost z silnika, pochodzącego z RSV4, pamiętającego czasy CRT i oczywiście serię World Superbike. Nowy prototyp zadebiutował na testach później, niż konkurencyjne konstrukcje.
Fakt, że niektóre marki przez wiele lat z sukcesami pracowały z zupełnie inną koncepcją, świadczy najlepiej o tym, że nie ma jednego, idealnego rozwiązania. Tak też jest w tym przypadku. Kluczem jest efekt żyroskopowy.
Obracające się do przodu koła motocykla i wprawianie go w ruch, napędzają efekt żyroskopowy. Im większa szybkość poruszającego się motocykla, tym większe jego znaczenie. W dużym uproszczeniu, jest to również większa stabilność podczas jazdy na wprost (tu w grę wchodzi jeszcze wiele innych czynników). I o ile w przypadku motocykli drogowych nie jest to aż tak istotne (te w zdecydowanej większości mają silniki „kręcące się” w normalną stronę), o tyle na torze wyścigowym sprawa się komplikuje.
Kierunek obrotu wału korbowego w dużej mierze wpływa na efekt żyroskopowy. Jeśli wał kręci się w tę samą stronę, w którą kręcą się koła motocykla i w którą ten podąża, efekt żyroskopowy jest zwiększany. Przeciwny kierunek obrotu natomiast – znosi ten efekt, a to z kolei zaowocuje możliwością szybszego i bardziej precyzyjnego przerzucania motocykla w zakrętach. Na krętych i ciasnych torach jest to szczególnie odczuwalne.
Motocykl, którego efekt żyroskopowy jest zwiększany przez obracający się w tę samą stronę wał, może przyspieszać szybciej (dlaczego – o tym dalej), ale jednocześnie jest niejako wpychany w zakręty dodatkową siłą, co może łatwo kończyć się podsterownością. Ona właśnie trapiła inżynierów Ducati i kolejne ewolucje Desmosedici. Do 2014 roku maszyny te miały wał, obracający się do przodu. Gdy w wersji GP15 w końcu odwrócono kierunek, problemy szybko zniknęły. Nie ma jednak nic za darmo.
Andrea Dovizioso na Ducati Desmosedici GP14
Zastosowanie wału korbowego, który kręci się w przeciwną stronę do obrotu kół wymaga użycia dodatkowego elementu, który najprościej mówiąc, odwróci kierunek napędu motocykla. Gdyby go zabrakło, tylne koło po prostu kręciłoby się do tyłu, a motocykl miał kilka biegów wstecznych…
W przypadku motocykli MotoGP najprawdopodobniej odbywa się to za pomocą dodatkowego wałka. Jego wykorzystanie pochłania niestety sporą liczbę koni mechanicznych, tak ważnych w przypadku motocykli wyścigowych. Ocenia się, że jest to około siedmiu – ośmiu KM. Zwiększają się też masa i wymiary. Teoretycznie motocykl z przeciwnym kierunkiem obrotu wału ma też problemy z podsterownością na wyjściach z zakrętów. Przez to zawodnicy nie mogą zbyt mocno odkręcać przepustnicy, gdy wychodzą na prostą.
Nowatorski pomysł ponad dekadę temu miała firma Motoczysz z amerykańskiego Portland. Zaprojektowała ona motocykl C1 i silnik z przeznaczeniem do MotoGP, o pojemności 990ccm. Na tle konkurencji, i w ogóle wszystkiego co w owym czasie jeździło po torach, C1 wyróżniał się montowanym wzdłużnie (!) silnikiem z wałem korbowym, podzielonym na dwie części. Każda z tych części obracała się w przeciwną stronę, tak że niekorzystne siły, oddziaływujące na motocykl znosiły się wzajemnie.
Replika motocykla Motoczysz C1
Niestety, Motoczysz nie miał możliwości sprawdzenia tego sprzętu w MotoGP: wprowadzono silniki o pojemności 800ccm i pomysł upadł. Nie upadła jednak firma i teraz wciąż obecna jest w sportach motorowych, startując w wyścigach Isle of Man TT z motocyklem o zerowej emisji spalin (klasa TT Zero). Linki do materiałów dotyczących motocykla C1 można znaleźć na końcu.
Sposoby na wyeliminowanie niekorzystnych zjawisk efektu żyroskopowego przybierają różne formy – jednym z testowanych niegdyś pomysłów są tarcze hamulcowe, które obracają się nie razem z kołem, a w przeciwną stronę. Póki co jednak brak potwierdzenia na to, by ten projekt powstał.
W motocyklach drogowych przeciwny kierunek obrotu wału korbowego jest rzadko spotykany. Jednym z przykładów takich motocykli jest MV Agusta Brutale 675 i 800.
Dla działu HRC najwyraźniej jednak takie posunięcie wydało się jedyną drogą do rozwiązania zeszłorocznych problemów z RC213V, tym bardziej, że uproszczona elektronika mogła nie poradzić sobie z wcześniejszym typem jednostki napędowej. Pamiętamy, jak wielkie problemy miała Honda. Zdaniem Oxley’a, działo się tak m.in. przez zbyt lekki wał korbowy – odelżony właśnie po to, by zwiększyć moc. Honda, w 2016 roku odwracając kierunek obrotu silnika zrobiła to samo, co wiele lat temu, w modelu NSR500.
Dwusuwowe Hondy NS500, NSR500 i NSR250
Pierwsza, wcześniejsza wersja NSR500, powstała w 1984 roku, była dobrym motocyklem, ale największe sukcesy rozpoczęły się w 1987 roku, kiedy to w kolejnych 13 latach wywalczono na Hondzie osiem tytułów mistrzowskich (zdobywali je Eddie Lawson, Mick Doohan, Alex Criville i Valentino Rossi). Właśnie od sezonu 1988 motocykl ten miał odwrócony kierunek obrotu wału.
Sama zmiana typu silnika prawdopodobnie nie przyniosłaby żadnego efektu w postaci wyników, gdyby nie to, czego dokonał Marc Marquez. Hiszpan błyskawicznie zaadaptował się do nowych warunków.
I jak to w życiu, nie zawsze teoria przekłada się na praktykę. W przypadku Marqueza, Hiszpan znalazł jeszcze coś więcej, co pomogło mu w niespodziewanym zdominowaniu dwóch tegorocznych rund grand prix. Wystarczy przypomnieć sobie jego słowa, o konieczności zmiany stylu jazdy.
„Zmieniłem więc nieco mój sposób jeżdżenia. Teraz muszę jeździć stylem Yamahy: wchodzić w zakręty szerzej i lepiej przygotowywać wyjścia z ciasnych zakrętów.”- mówił, gdy miał już na koncie triumfy w Argentynie i w USA.
Przypominacie sobie, jak wyglądała końcówka testów przedsezonowych w Katarze? Honda, dla której cała zima wyglądała jak drogę przez mękę, dała radę wykręcić bardzo szybkie okrążenie, dosłownie w ostatnich minutach ostatniego dnia przejazdów. Marquez „holował się” wtedy za Jorge Lorenzo. Czy było to właśnie podglądanie, jak jeździ japońska konkurencja? Być może. Tak czy inaczej, Hiszpan po tych testach miał powody, by w końcu głęboko odetchnąć.
„Korzystając z takiej właśnie linii – szerszej, z późniejszym zacieśnieniem – tracimy mniej. A na zmianach kierunku jazdy motocykl prowadzi się nieco lepiej. W zeszłym roku byliśmy szybsi gdy trzeba było zmienić kierunek jazdy, teraz jesteśmy wolniejsi, ale możemy utrzymać wyższą prędkość. Nie wiem jak, to dziwne, ale taka jest charakterystyka silnika.” – przyznał niedawno dwukrotny mistrz świata MotoGP. Tor w Austin, którego duża partia składa się właśnie z charakterystycznej sekcji kilku zakrętów lewo/prawo, mógł szczególnie pasować do nowego typu silnika.
Wszystko odbywa się jednak nie bez wspomnianych wcześniej konsekwencji dotyczących mocy i przyspieszenia. Najlepiej ujął to przed GP Kataru Cal Crutchlow. Brytyjczyk, który nie ma jeszcze w tym roku choćby jednego punktu w klasyfikacji, powiedział po kwalifikacjach, że „nie będzie nic jadł do wyścigu”, by być lżejszym…
„Naszym głównym problemem jest szybkość. Jeśli chodzi o przyspieszenie, to zostaliśmy dosłownie zamordowani. Na końcu prostej motocykl zachowuje się nienajgorzej. Ale chodzi o przyspieszanie na trzecim, czwartym i piątym biegu.” – mówił Crutchlow.
„Nie będę nic jadł, bo chcę być jak najlżejszy, a już zrzuciłem 4kg względem ubiegłego roku. Ogoliłem też brodę! Robię wszystko!” – żartował #35. „W zeszłym roku przyspieszenie było dobre, i mieliśmy moc. Myślałem, że jak zrzucę te kilka kilo, to będę jak rakieta…”
Najwyższą szybkością Crutchlowa w kwalifikacjach na Losail było 334km/h, o 16km/h mniej od rekordowego osiągnięcia Andrei Iannone na Ducati. „Dani (Pedrosa) jest mały, a i tak był jednym z najwolniejszych w ostatnim zakręcie. Marc był tylko nieznacznie przed Danim.” – kwitował zawodnik LCR Hondy swoich kolegów z Repsola.
Czy trzeba wspominać, że brak jest oficjalnego potwierdzenia korzystania przez Hondę z silnika z przeciwnym kierunkiem obrotu wału korbowego? „Nie wiedziałem, że mam taki silnik. Nie mogę więc nic na ten temat powiedzieć…” – uśmiechał się w Katarze Cal Crutchlow w odpowiedzi na sugestie, że problemy mogą wynikać z odmiennej budowy jednostki napędowej. Takie informacje są więc przez zespoły MotoGP skrzętnie ukrywane.
Nie wszyscy jednak są takiego samego zdania i nie brakuje osób, które twierdzą, że plusy i minusy obu rozwiązań znoszą się wzajemnie. Póki co jednak pozycja Marca Marqueza w klasyfikacji generalnej, i dwa pewne zwycięstwa, pozwalają wierzyć, że ryzykowne posunięcie Hondy, w przypadku posiadania takiego zawodnika jak #93, okazało się strzałem w dziesiątkę. A najlepszą odpowiedzią będą kolejne rundy MotoGP, na torach o innej charakterystyce niż te, na których stawka grand prix rywalizowała już w tym sezonie.
Źródło: Mat Oxley, Cycle World Magazine, motorsportmagazine.com, crash.net, motomatters.com
Bardzo ciekawy artykuł. W miarę możliwości, więcej takich poproszę.
Tak, bardzo ciekawy artykuł. Jestem pod wrażeniem.
Faktycznie świetny artykuł. Dawno nie było tu czegoś takiego. W sumie więcej informacji o technologii w motogp byłoby naprawdę dużym plusem dla portalu.
Jeden taki jest lepszy niż 10 z cyklu plotek o zawodnikach.
Pomijając jakieś abstrakcje w komentarzach, to i czasem ci, którzy znają się na mechanice lub liznęli wyścigów czy nawet jazdy po torze pod wynik potrafią poruszyć ciekawe kwestie.
Oby tak dalej.
Wczoraj jeżdżąc na mojej CBR-ce starałam się w zakrętach jak najniżej schodzić (ślizgacze trochę dostały w palnik), w wielu zeszłam do końca „na kolano” . Chowałam łokieć bo nie miałam na nim ślizgacza więc nie mogłam dodatkowo dostabilizować moto w zakręcie. Niewielkie dohamowywanie w zakręcie również nie sprawiało kłopotu (mam duala więc hamowanie jest dosyć łatwo kontrolowalne) tym bardziej że naciśnięcie klamki hamulca ręcznego dostabilizowywało mi moto tuż przed wejściem w zakręt czyli na tzw. dohamowaniu przed zakrętem. Nie miałam też jakichś większych problemów przy prostowaniu motocykla na wyjściach i przyspieszaniu. W motocyklach wyścigowych nie ma takiego rozwiązania a może właśnie ono poprawiłoby balans motocykla w zakrętach – może to głupie – nie wiem ale miałam mnóstwo motocykli w swoim życiu i powiem wam że moto z dualem najbardziej mi „leżały”. Dużo łatwiej go kontrolować i jazda jest mniej stresowa a bardziej komfortowa. Moto nie traci nic na dynamice jazdy.
Jesteś pewna że byłaś na tyle blisko łokcia żeby go chować? Na jakim torze jeździłaś?
Jestem z Gdańska i mamy u nas na Kaszubach kilka bardzo fajnych trasek z super winklami. Droga biegnie leśnymi niezbyt krętymi serpentynami – naprawdę jest SUPER !!! Mogę się na nich wyżyć :-)) Łokcie musiałam chować bo nie miałam na nich ślizgaczy :-((. Uwielbiam te trasy i oczywiście wszystkim polecam.
i jaki motocykl – masz duala więc jakaś honda ?
Honda CBR 1000 F Dual
nie rozumiem, dlaczego hamowanie w dualu jest łatwiejsze ?
Naprawdę myślisz, że Honda znając dual od tak dawno nie używa go w MotoGP bo zwyczajnie nie przyszło im to do głowy? Dual blokowałby tylne koło podczas hamowania. Wg mnie, dual jest przydatny tylko w ciężkich motocyklach i turystykach.
aha, czyli chodziło o dual hamulec. No to oczywiście są różne rodzaje duala; zależnie od tego też czy jest ABS czy tez nie. W MotoGP ABS jest zakaznay – co jest logiczne bo obecnie to system bezpieczeństwa – nawet w najbardziej sportowej odmianie, a nie system poprawiający czasy okrążeń. Wydaje mi się, że dual w w MotoGP nie ma racji bytu, gdyż, nawet jeśli przód byłby bez ABSu to tył musiałby miec jakis system elektroniczny kontrolujący ciśnienie w tylnym hamulcu. No bo wyobraxmy sobie co się dzieje jeżeli motocykl hamuje pełna gębą,, że tylne koło unosi się minimalnie w powietrzu ? Na przód działa bardzo duże ciśnienie i system takie tez cisnienie zapodaje na tył – a to spowoduje zablokowanie koła. Zresztą jesli trzeba to zawodnicy stosują tylny hamulec czy to przez nogę przez lewy kciuk
Tak – chyba masz rację. ja nie znam się za bardzo na tych technicznych niuansach – po prostu mnie to za bardzo nie interesuję. Uwielbiam za to jazdę i na tym się głównie koncentruje – od mechaniki mam zaufanego mechanika. Tak po prostu przyszło mi do głowy że może hamulce typu dual mogłyby się sprawdzić w MotoGP – u mnie sprawdzają się wybornie !
Zapewne by sie sprawdziły i hamulce dual i inne rzeczy, ale regulamin dużo zabrania :)
Zresztą dochodzi tez engine braking i robi swoja robotę. Tylny hamulec jest używany raczej do stabilizacji czy tez czasem inicjalizacji uślizgów czy tez do używania go jako 'pseudo kontroli trakcji’ na wyjściu z zakrętu. Kto jeździł dobrze gokartem ten wie :)
Nie przejmuj sie, ze nie masz ślizgaczy na łokciach, ważne ze masz dużą wyobraźnię.
Pozyjemy zobaczymy. MM wygral na „swoich” obiektach. W Arenyynie gdyby nie zmiana motocykli nie wiadomo jakby sie skonczylo, a w Austin zawsze byl najlepszy. Sprawdzianem beda najblizsze 3-4 rundy.
Świetny artykuł, oby więcej takich! :)
Zastanawia mnie tylko, czy problemów już nie będzie w Europie, jak rok temu – gdzie jeszcze w USA i Argentynie było ok, a tu nagle coś nie tak… oby sytuacja się powtórzyła, będzie ciekawiej w klasyfikacji ;)
J/w bardzo dobry artykuł. Kibicuje #93 i HRC dla tego tym bardziej przyjemnie mi się go czyta :-)