Home / MotoGP / Włoski spektakl na Mugello już niebawem

Włoski spektakl na Mugello już niebawem

Mugello: dla wielu laików słowo zupełnie nic nie mówiące, brzmiące z lekka śródziemnomorsko, niektórzy zaryzykowaliby i powiedzieli, że to coś włoskiego, może potrawa. Mugello nie jest potrawą, chociaż z ucztą ma wiele wspólnego. „Obiad” złożony z trzechMugello: dla wielu laików słowo zupełnie nic nie mówiące, brzmiące z lekka śródziemnomorsko, niektórzy zaryzykowaliby i powiedzieli, że to coś włoskiego, może potrawa. Mugello nie jest potrawą, chociaż z ucztą ma wiele wspólnego. „Obiad” złożony z trzech dań: klasy 125cc, 250cc i „królewskiej” MotoGP jest delikatesem wyścigów motocyklowych.
Europejskie rundy GP Włoch, GP Katalonii i historyczne Assen TT są perłami w koronie kalendarza MotoGP. Te trzy wyścigi zawsze dostarczały widzom niezapomnianych wrażeń. Dlatego właśnie czerwiec jest miesiącem niecierpliwie wyczekiwanym przez wszystkich wielbicieli sportu motocyklowego.

Od początku Motocyklowych Mistrzostw Świata w roku 1949, runda we Włoszech odbywała się na torze Monza. Wtedy nazywało się to Wyścigiem Narodów. Mugello jest gospodarzem wyścigów od roku 1976. Pierwszym zwycięzcą był Barry Sheen, który dojechał do mety zaledwie 0,1 sekundy przed innym Brytyjczykiem Philem Readem. Co ciekawe, pierwszych dziewięciu zawodników, którzy ukończyli wyścig, jechało na Suzuki. Kolejne i jedyne jak dotychczas zwycięstwo Suzuki na tym torze odniosło tylko dzięki Kevinowi Schwantzowi w 1992 roku.

Położenie

Naturalne parki ze stokami porośniętymi roślinnością, drzewami liściastymi i różnego rodzaju iglakami, bujną fauną i florą mogą przyciągnąć niejednego zwolennika ciszy i spokoju. Cały rok życie w okolicznych wioskach toczy się bardzo wolno. Każdy odwiedzający tę okolicę pomyśli, że umarł i poszedł do nieba. Lecz spomiędzy zielonych pagórków Toskanii wyłania się położony amfiteatralnie tor. Pierwszy weekend czerwca tor w Mugello i pobliskie wioski Scarperia i Figliano przeżyją nawałnicę fanatyków wyścigów motocyklowych. Cyrk MotoGP zjeżdża się do tego zacisznego zakątka by w niedzielę wystawić spektakl, który jest najlepszym teatrem dla każdego, kto choć trochę wie, co to jest ściganie się na motocyklach.

Nie trzeba chyba mówić, że to właśnie włoski tor był miejscem gdzie w sezonie 2004 ustanowiono rekord prędkości, należący do Alexa Barossa i wynoszący niewiarygodne 343km/h. Na wyczyn ten pozwoliła prosta start-meta o długości 1141 metrów. To właśnie tutaj w zeszłym roku Shinja Nakano cudownie uniknął poważnych konsekwencji związanych ze zdrowiem a nawet życiem, gdy jadąc z prędkością ponad 300km/h eksplozji uległa jego tylna opona Bridgestone. Japończyk został wyrzucony w powietrze, a następnie uderzając o ziemię i ślizgając się po trawie, zatrzymał się zaledwie kilka centymetrów przed betonową bandą.

Największy chaos i zmiana zajmowanych przez zawodników pozycji ma miejsce na dohamowywaniu i wchodzeniu w najwolniejszy zakręt „San Donato”. Tutaj kierowcy hamując z prędkości ponad 330km/h, muszą zredukować biegi z szóstki do dwójki i wolno pokonać zakręt, jadąc 90km/h. Zakręt „Luco” jest trudny, ponieważ betonowa trybuna po lewej stronie zasłania znajdujący się za nią tor. Zawodnicy muszą wykazać się pełnym profesjonalizmem by nie pojechać go za szeroko. ”Dopuszczalny błąd wynosi 10cm. Szerokość, której musisz się trzymać, aby perfekcyjnie go pokonać” — powiedział Colin Edwards. Kolejne trzy zakręty „Poggiosecco”, „Materassi” i „Borgo San Lorenzo” to miejsca gdzie na pewno zobaczymy zapierające dech w piersiach manewry wyprzedzania. Następne szykany, jak twierdzi Roberto Rolfo, są kluczowe dla dobrego czasu okrążenia. „Casanova”, „Savelli” i oba zakręty „Arrabbiata” to najbardziej techniczna część toru. Sukces tkwi w twoim rytmie, jeśli pojedziesz tutaj źle to cały okrążenie jest już zmarnowane” — powiedział debiutant klasy MotoGP. Kolejna seria zakrętów z szybką zmianą kierunku jazdy to zestaw „Scarperia i Pelagio”. „Nie można pojechać tej szykany zbyt szeroko, bo wtedy niewykonalne jest pokonanie „Pelagio” w prawidłowy sposób. „Correnatio”, trudny nawrót, gdzie wiele legend wyścigów motocyklowych doznawało upadku. Zawodnicy przejeżdżają go dwoma różnymi sposobami. Jedni pokonują go łagodnym łukiem na dwójce, natomiast inni wjeżdżają w niego z pełną prędkością, mocno hamują i zawracają. Bardzo ważne jest utrzymać się blisko wewnętrznej krawędzi, gdyż kolejna szykana – „Biondetti” — jest pokonywana bez użycia hamulców i na pełnym gazie, a tor jazdy jest tylko jeden. Mocne hamowanie przy dochodzeniu ostatniego zakrętu „Bucine”, jest podstawą przy zabieraniu się do niego. Trzeba wyczuć moment, w którym należy otworzyć przepustnice i nie zamykać jej już do końca prostej start-meta. Dobrze przejechany łuk pozwoli na rozwinięcie dobrej prędkości maksymalnej” — poprowadził nas po reszcie toru Colin Edwards.

Statystyki Mugello

– Najwięcej zwycięstw: 6 – Mick Doohan w latach 1993-1998
5 — Valentino Rossi (3 w MotoGP i po jednym w 125cc i 250cc)
– Pierwsze zwycięstwo Włocha: Loris Capirossi w 2000 roku
– Valentino Rossi zakończył w zeszłym roku zwycięską passę Hondy, 11-u zwycięstw z rzędu na włoskim torze
– Przez ostatnie 9 lat przynajmniej jeden Włoch stawał na podium

Zeszłoroczny wyścig

Trudno jest podsumować jednym zdaniem to, co się stało w Mugello w zeszłym sezonie. Były to wyścigi na najwyższym poziomie, trzymające widza na krawędzi siedzenia i nie dające mu ani na chwilę zamknąć oczu. Z pole position startował wicemistrz świata Sete Giberanu. Za nim w pierwszym rzędzie znalazł się Amerykanin Nicky Hayden i Valentino Rossi. Tuż po starcie Hiszpan spadł na 7 pozycję i już od początku musiał mocno naciskać, aby dogonić uciekającą czołówkę. Pierwsze siedem okrążeń w prowadzącej grupce przetasowywali się Max Biaggi, Valentino Rossi i Makoto Tamada. Potem w rywalizację wmieszał się Sete Gibernau i walka pomiędzy wszystkimi czterema zawodnikami rozgorzała na dobre. Zmiana lidera wyścigu następowała niemalże na każdym zakręcie. Na trzynastym okrążeniu Tamadę zawiodły opony Bridgestone i Japończyk musiał wycofać się z wyścigu. Na czternastym okrążeniu linię końca okrążenia przejechał jako pierwszy Gibernau, lecz Rossi swoim wyśmienitym wyczuciem maszyny niwelował przewagę Hiszpana późniejszym hamowaniem przed dochodzeniem do zakrętu San Donato. Przez kolejne kółka rywalizacja między dwoma najlepszymi motocyklistami świata doprowadzała wszystkich widzów do palpitacji serca i omdleń. Nie było okrążenia, aby któryś z zawodników nie był przez chwilę liderem. Aż nagle……. wyścig przerwano. Valentino Rossi po tym jak ujrzał na swoim wizjerze krople deszczu podniósł w górę rękę, oznajmiając tym samym, że zawody należy przerwać.

O godzinie 15ej wznowiono wyścig i ogłoszono go „mokrym”. Pełna loteria miała miejsce w boxach zawodników, którzy nie wiedzieli czy wybrać slicki czy może opony z pełnym bieżnikiem, przystosowane do jazdy w mokrych warunkach. Gdy kierowcy pojawili się już na pozycjach startowych nadal miały miejsce wymiany opon. Mechanicy Sete Gibernau wymienili ogumienie Hondy Hiszpana z deszczowego na slicki. Większość zawodników z czołówki była pewna, że deszcz im nie zagraża i nie zdecydowali się zmieniać opon. Rozpoczął się drugi wyścig. Pierwsza część toru była jeszcze mokra i zawodnicy poruszali się jak w zwolnionym tempie. Następne zakręty przynosiły mniej niepewności co do panujących warunków i to właśnie tam zawodnicy mogli dać z siebie wszystko. Pierwsza trójka po drugim okrążeniu była tak nieprawdopodobna, że aż trudno było uwierzyć. Bayliss i Xaus prowadzili stawkę a dopiero za nimi jechali Barros, Gibernau i Rossi. Od czwartego okrążenia wszystko zaczęło powracać do normy i do pierwszej trójki zaczęli przebijać się Rossi i Gibernau. Na ostatnim okrążeni bój o trzecią pozycję stoczył Z Baylissem i Xausem Max Biaggi i to właśnie Włoch zapewnił sobie najniższy stopień na podium.

Kto zatrzyma pochód Rossiego?

Sezon MotoGP wkracza w bardzo istotny okres. W zeszłym roku presja jaka ciążyła na Rossim była niesamowita. Włoska prasa skazywała już Włocha na porażkę, nie dając mu już szans w walce o tytuł. Spowodowane to było dwukrotną absencją Rossiego na podium (w Jerez i Le Mans). Rossi nic sobie z tego nie robił i wiedział, że jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem to odniesie sukces i uciszy tym samym włoskie biadolenie. „Doktor” na swoim hełmie umieścił rysunek z brązowym medalem, jaki teoretycznie otrzymywać powinien zdobywca czwartego miejsca.
Przewaga Rossiego w klasyfikacji ogólnej wynosi już 27 punktów. Drugi Włoch, Marco Melandri jest wiceliderem i również na niego będą zwrócone wszystkie oczy świata motocyklowego. W Le Mans mieliśmy powrót do rzeczywistości i Rossi z Gibernau pokazali wszystkim co to jest mordercze tempo i prawdziwe wyścigi. Colin Edwards, zapytany w konferencji po wyścigu, czemu nie gonił obu zawodników odpowiedział: „Byłem w stanie wykręcać okrążenia z czasem 1min 34sek,ale ich 1’33jki były zabójcze. Jeśli kazalibyście mi zejść do 1min 33sek, powiedziałbym wam, żebyście mi dali broń, żebym mógł sobie strzelić w łeb”. Dosadnie stwierdzony przez Amerykanina fakt odzwierciedlał to, co działo się na ostatnich okrążeniach w Le Mans. A Rossi, jak gdyby nigdy nic, na ostatnim kólłku, kiedy jego opony dogorywały, wykręcił najszybsze okrążenie wyścigu, z czasem zaledwie o 0.4 sekundy gorszym od swojego okrążenia z kwalifikacji, dającym mu pole position. Sete Gibernau ma jak na razie najgorszy sezon od dwóch lat. Trzeci w klasyfikacji Hiszpan traci do swojego największego rywala 42 punkty i jeśli nadal myśli o tytule mistrzowskim nie może się przewracać, mieć kłopotów z oponami i bólami barków. Rossi mimo, że spokojnie prowadzi w generalce, czuje za plecami oddech rozwścieczonej konkurencji z Hondy.

Czy Max Biaggi pokaże wreszcie wszystkim niedowiarkom dlaczego znalazł się w fabrycznym zespole Repsol Honda? Czy Loris Capirossi i Ducati są już zupełnymi trzecioligowcami? Czy Hayden jest w Repsolu tylko ze względów marketingowych? Czy wyczyn Colina Edwardsa w Le Mans był tylko zwykłym łutem szczęścia? To pytania, na które uzyskamy odpowiedź dopiero w niedzielę.

Mugello jest magicznym miejscem gdzie dzieją się cuda. Jeśli dodać do tego czarodzieja-Rossiego to czary, jakie w niedzielę zobaczymy, sprawią, że tricki samego Davida Copperfielda będą przy tym zwykłą dziecinadą.
Emocje gwarantowane!

źródło: motogp.com, Yamaha Racing, Gresini Racing

AUTOR: Redakcja

Dodaj komentarz

Twój adres email nie będzie opublikowany. Wymagane pola oznaczone są gwiazdką *

*

Niniejsza strona internetowa korzysta z plików cookie. Pozostając na tej stronie wyrażasz zgodę na korzystanie z plików cookie. Dowiedz się więcej w Polityce prywatności.
145 zapytań w 1,222 sek