Zarówno Valentino Rossi jak i Marc Marquez wyrazili swoje obawy związane z zastępstwem za Tito Rabata, czyli debiutem w MotoGP Christophe’a Ponssona. Francuz pierwszy raz w MotoGP pojedzie na Misano. 22-latek w ostatniej chwili został „wezwany” przez ekipę Avintii Ducati.
Choć Ponsson ściga się od dawna, to nigdy jeszcze nie jeździł w grand prix. Na koncie ma co prawda sezon w World Superbike, ale nie był to udany rok, zakończony zaledwie 22. pozycją w 2015 roku. Jeździł też w mistrzostwach Hiszpanii, Francji i Wielkiej Brytanii. W tym roku jeździ właśnie w Superstockach w Hiszpanii, i zajmuje piąte miejsce. Co ciekawe, zaraz przed nim jest w klasyfikacji Mike Jones, który kiedyś pojechał raz w MotoGP i nawet zdobył punkt.
„Jazda w MotoGP po raz pierwszy w weekend wyścigowy dla mnie nie jest dobrym pomysłem. Nie jest to bezpieczne ze względu na hamulce, opony. Musimy zachować ostrożność. Nie znam go, może jest dobry i szybki. Musimy zobaczyć.” – powiedział Valentino Rossi.
Marquez przypuszcza, że za startem Ponssona kryją się pieniądze. „Nie wiedziałem nawet, że w miejsce Tito pojedzie ktoś inny. Nie znam go, ale by ścigać się w MotoGP musisz mieć przynajmniej jakiś minimalny poziom, albo wcześniejsze starty. Przyjście do MotoGP z powodu pieniędzy to nie jest sposób. Stanowimy najlepsze mistrzostwa na świecie. Znam trochę osób, które tak się pojawiały, ale to nie jest bezpieczne. Zobaczymy jak będzie.” – powiedział Hiszpan.
Przepisy MotoGP nakładają na zespoły zastępstwo za zawodnika, który musi pauzować więcej niż 10 dni. Aleix Espargaro uważa, że mistrzostwa świata powinny mieć ściślejsze kryteria, jakie są choćby w Formule 1, które wymagają superlicencji. „Mówiłem już wiele razy, to supertrudna klasa. Nie możemy dawać każdemu motocykla MotoGP. Wszyscy razem wjedziemy w pierwszy zakręt. Będzie dla niego supertrudne zostanie konkurencyjnym przez zaledwie trzy sesje treningowe. Wystarczy, by spowodować katastrofę. Karbonowe hamulce, mnóstwo mocy, nowy dla niego tor…” – powiedział zawodnik Aprilii. „Lepiej byłoby, gdybyśmy musieli mieć coś na kształt superlicencji.”
W obronę Francuza wziął jedynie Cal Crutchlow: „To świetnie dawać ludziom takie życiowe szanse, również w sporcie. Dlaczego nie mielibyśmy mieć nowego gościa? Nie znam go. Nigdy go nie spotkałem, ale mam nadzieję, że będzie miał fantastyczny weekend. Jestem pewny, że ma wystarczający talent, by jeździć motocyklem na dobrym poziomie.”
Źródło: motorsport.com
Z jednej strony uważam że coś na wzór superlicencji z F1 mogłoby być w MotoGP żeby zamiast gości typu Simeon czy Abraham jechali naprawdę dobrzy kierowcy.
Z drugiej strony, gdyby nie Herve i jego wybory kierowców to nie mielibyśmy tak zaskakujących debiutów w MotoGP. Mało tego, Quartararo nie mógłby jechać w MotoGP.
Przecież Quarta odbędzie testy po sezonie :) Superlicencja mogłaby bazować np. na wynikach z WSBK i grand prix, wtedy tacy kumaci goście jak Alex Lowes czy VDM nie mieliby żadnego problemu z debiutem.