Pionier. To słowo świetnie określa Mirosława Bożka z DuszanTeam, twórcę motocyklowego Pucharu Śląska, który odkrywa polskie wyścigi na nowo. Przeciera nowe szlaki, poprawia już te utarte i daje nadzieję na lepszą przyszłość wyścigów motocyklowych w naszym kraju. Wszystko to z ogromnej pasji jaka w nim drzemie nieprzerwanie od wielu lat. Zapraszamy do obszernej rozmowy z człowiekiem, którego wizja już teraz podnosi nasze wyścigowe podwórko z kolan.
W Polsce jest kilka grup szkoleniowych, ale tylko DuszanTeam podjęło się wyzwania stworzenia wyścigów motocyklowych czego dziś efektem są prężnie rozwijający się Puchar Śląska oraz wyścigi Endurance. Co sprawiło, że postanowiłeś iść o krok dalej i stworzyć środowisko szkoleniowo-wyścigowe?
Jak otwierałem szkołę dziesięć lat temu i zacząłem uczyć ludzi z drogi to na początku przyjeżdżało pięć osób, później dziesięć, dwanaście i jak się to zaczęło rozwijać to musiałem już utworzyć dwie grupy, później trzy, aż skończyło się na czterech grupach po piętnaście osób. Po tych wszystkich latach kiedy były już grupy od A, B, C, D gdzie A była najszybszą to sporo osób w tej grupie jeździło w niej już rok czasu i powiedziałem, że ja już nie mogę ich nic więcej nauczyć. Zadałem sobie pytanie co w takim razie może ich czegoś nauczyć? Odpowiedź jest prosta – wyścig. Tam gdzie jest rywalizacja przekracza się pewne bariery i szuka się nowych niuansów w sztuce doskonalenia jazdy motocyklem. Ponadto zawsze można podpatrzeć szybszego zawodnika, a gdy jest dwóch szybkich, którzy wzajemnie się nakręcają, potrafią oni stworzyć swoją własną technikę jazdy. Początkowo były to tylko wyścigi amatorskie, jednak później z Polskim Związkiem Motorowym doszliśmy do wniosku, że mamy wszelkie możliwości aby zrobić z tego coś w pełni profesjonalnego. To była naturalna kolej rzeczy. Zawodnicy zaczęli się ścigać i świetnie się w tym odnaleźli. Teraz po dziesięciu latach miło jest obserwować jak zawodnicy, którzy ścigali się u nas teraz startują w mistrzostwach Polski, w British Superbike, mistrzostwach Europy lub Yamaha bLU cRU. Ja tylko daję możliwość jazdy, a zawodnicy dalej obierają swoją ścieżkę. Jedni szukają rozwoju i próbują swoich sił gdzieś dalej inni zostają tutaj i po prostu świetnie się bawią. Ważne jest też dla mnie, że mogłem stworzyć serię wyścigów które są względnie tanie, a motocykle o pojemności 300cm3 dają taką możliwość. Oczywiście wszyscy wiemy że jest to drogi sport, zwłaszcza jeśli chce się ścigać na najwyższym poziomie, ale nie raz widziałem chłopaków którzy byli naprawdę szybcy niemal na stockowych maszynach i to jest piękne.
Patrząc na to co się dzieje i gdzie obecnie można widzieć polskie nazwiska w wyścigach motocyklowych, śmiało można stwierdzić, że DuszanTeam jest taką motocyklową kuźnią talentów. Jak już wspomnieliśmy, wielu z zawodników którzy zaczynali swoją przygodę u Ciebie teraz ściga się np. za granicą w naprawdę mocnych stawkach i w dodatku z powodzeniem. Kto wie, być może za parę lat będziemy mieli polskiego zawodnika w MotoGP i będzie on mógł powiedzieć „tak, zaczynałem kilka lat temu szkoląc się u Mirka”. Jak się z tym czujesz?
Gdy przyszedł moment, że musiałem zakończyć karierę zawodnika, pomyślałem że kiedyś chciałbym stworzyć na nowo motorosport w Polsce. Co znaczy na nowo? Chciałem wprowadzić to czego mnie brakowało jako zawodnikowi w wyścigach, czyli partnerstwa, uśmiechu, rozmowy, żeby kierowcy wyścigowi byli pod jednym dachem, żeby wspólnie rozmawiali jak wygrać z szybszym obcokrajowcem, a niekoniecznie ze sobą, żeby sobie nie utrudniali, a wręcz przeciwnie wzajemnie pomagali. Ścigając się gdy nie miałem wystarczających środków aby zbudować motocykl na poziomie mistrzowskim, kilka osób otworzyło się przede mną i zaczęło ze mną rozmawiać i dawać wskazówki, ponieważ nie widzieli we mnie zagrożenia – ja chciałem coś takiego uzyskać wśród wszystkich niezależnie od ich obecnego poziomu. Do tego dążę, aby zawodnicy polskich wyścigów byli jak jedna wielka rodzina która się wspiera i pomaga sobie stać się szybszymi, aby móc rywalizować z szybszymi zawodnikami z innych państw. Jak się z tym czuję? Oczywiście bardzo miło się czyta np. brytyjskie media gdy nagle w jednym z wywiadów Filip Surowiak wspomina po angielsku że pierwszym jego trenerem był Mirosław Bożek. Super, serducho rośnie i naprawdę bardzo cieszę się, że możliwości które daję zawodnikom później owocują. Dzisiaj oglądając transmisje z naszych wyścigów mogę powiedzieć, że udało mi się już trochę poprowadzić nasz motorsport w nieco innym kierunku, który obrałem sobie te kilka lat temu i oczywiście nie osiądę na laurach tylko będę to kontynuował najdłużej jak będzie to możliwe.
W Pucharze Śląska są zawodnicy którzy ścigają się już wiele lat, jak na przykład zawodnicy mistrzostw Polski, ale stale dochodzą również nowi. Świeża krew miesza się z doświadczeniem. Jak wygląda rywalizacja w takiej sytuacji?
Przede wszystkim wyścigi dla tych wszystkich zawodników, niezależnie od ich poziomu to świetny trening. Oczywiście nie da się ukryć, że gdy przyjeżdża do nas na wyścig sama śmietanka zawodników takich jak Jurand Kuśmierczyk, Tomek Jarzombek, Patrycjusz Widuch albo Żukierski, Dzikowski to jasne, oni zaczynają szaleć, czasem się nawet ze sobą porządnie zetną, ale dzięki takim zawodnikom Ci młodzi widzą jak można pojechać w wyścigu, więc dla nich jest to dodatkowa, cenna lekcja. Tworzymy oczywiście grupy, aby uniknąć chaosu, najczęściej obarczone są one pojemnością, ale nikogo nie ograniczamy i jeśli chodzi o sprzęt mówimy jasno – wszystko jest dozwolone. To proste, na tym etapie my nie chcemy wyłonić mistrza, tylko stworzyć mistrzów. Niech przyjeżdżają wszystkim, chcemy być otwarci, dać im możliwość wyboru. Nikt nie lubi być skrępowany ciasnym i skrupulatnym regulaminem, poza tym każdy człowiek jest inny, każdy lubi coś innego. Przyszedł raz do mnie chłopak i zapytał czy może sobie wsadzić turbosprężarkę do swojego Kawasaki, przy czym zaznaczył że w naszym regulaminie nie jest to zabronione. Odpowiedziałem, że jak najbardziej może. Później sami z ciekawością czekaliśmy aby zobaczyć jak się będzie zachowywała turbina w zakrętach, czy ją utrzyma, czy mu to coś da, czy będzie cały czas pierwszy dzięki temu, a może jednak cały czas piętnasty. Warto w tym miejscu zauważyć, że daliśmy ogromną możliwość jeśli chodzi o modyfikowanie sprzętu, a jednak nie widać, żeby ktoś tuningował motocykl nad wyrost. Oni wszyscy dobrze wiedzą, że przyjeżdżają się tu pobawić i zrobić sobie dobry trening i przy okazji fajnie się pościgać. Podsumowując, daję tym wszystkim zawodnikom dużo jazdy, fajną atmosferę, mogą u nas wziąć udział w wyścigach endurance które są jednym z najlepszych treningów. Wiesz kiedy jeździsz najlepiej? Gdy jesteś już zmęczony i nie masz siły, bo wtedy jedziesz technicznie, a nie siłowo, nie chcesz szarpać się z motocyklem. Wszyscy zawodnicy mają tego pod dostatkiem w DuszanTeam i Pucharze Śląska.
Wspomniałeś o wyścigach endurance i o tym, że są świetnym polem treningowym. Powiedz coś więcej na ten temat.
Najpierw stworzyliśmy wyścigi długodystansowe Iron. Trwały one cztery godziny i każdy kierowca jechał sam, nie było zmian. Taki zawodnik w cztery godziny na torze kartingowym miał wykręcić jak najwięcej okrążeń. On się mógł zatrzymać, napić, zjeść coś, zatankować, zmienić opony lub po prostu odpocząć, ale tak szczerze powiedziawszy to widziałem jak tylko dwa razy tankują, a tak to ciągle jeżdżą. Po czterech godzinach uwierz mi że jakbyś nie chciał to i tak przyspieszysz. Powtarzalność to słowo klucz. Przejedziesz pierwszy raz przez zakręt 60 km/h i będziesz przerażony, ale jak przejedziesz sto pięćdziesiąty raz to powiesz że to normalne. Z kolei przy tysięcznym razie powiesz „zwiększę tu prędkość”. Mózg się przyzwyczaja. Dlatego chcemy dać tym zawodnikom możliwość treningu szybkiego ale w innych konfiguracjach niż jest to na ogół przyjęte za granicą. Mamy przecież endurance 24-godzinny, gdzie przed jego pierwszą organizacją dostałem wiele wiadomości, że tego się nie da zrobić, jeszcze na torze kartingowym, że po Le Mans 24h zawodnicy są wymęczeni a co dopiero tutaj. Powiedziałem krótko – nie dowiemy się jak wyjdzie i czy wyjdzie jeśli po prostu nie spróbujemy. Kupiłem drabiny, agregaty, taki chłopak z Wrocławia dał ze swojej firmy oświetleniowej dużo mocnych ledów. Oczywiście nie mieliśmy takiego zaplecza aby oświetlić tor jak w Katarze, więc zawodnicy jechali trochę w takim półmroku i mieli tego pełną świadomość, mało tego, nie mieli swoich świateł w motocyklach, więc te ledy były ich jedynym wsparciem, ale to jest niesamowite – dali radę! Będziemy na pewno takie zawody endurance kontynuowali, oczywiście tym razem zawodnicy będą mieli możliwość używania reflektorów, ale z pewnymi ograniczeniami żeby nie razili się po oczach. Co roku wymyślam coś nowego, aby przyciągnąć ludzi do wyścigów, nawet wymyśliłem familijny endurance czyli „mama tata i ja” i podejrzewam że jeszcze nikt nie wpadł na taki pomysł. Stale szukam nowych dróg i możliwości, chcę aby to wszystko rozwijało się w dobrym kierunku, a że wpadamy na coraz ciekawsze pomysły jak wyścigi tylko na szóstym biegu to boję się pomyśleć co zrobimy np. za dwa lata hehe.
Teoretycznie każdy pracuje na swój rachunek, ale dla Ciebie celem nadrzędnym jest dobro całego polskiego motorsportu. Gdyby więc inne grupy szkoleniowe chciały pójść twoją drogą i stworzyć własne wyścigi, czy byłby to dla Ciebie problem i najzwyczajniej w świecie czułbyś oddech konkurencji?
Nawet nie wiesz w jaki fajny punkt trafiłeś zadając to pytanie. Kilka lat temu rozmawiałem z największymi szkołami w Polsce żeby stworzyć wyścigi wschód, zachód, północ, południe. Pytasz czy byłby to dla mnie problem, a ja wręcz wyszedłem z inicjatywą i sam namawiałem innych do tego aby coś takiego stworzyć i wspólnie budować nowy, lepszy motorsport w Polsce. Nikt nie podniósł rękawicy. Mamy w Polsce naprawdę wielu fajnych i zdolnych instruktorów którzy mogliby stworzyć takie wyścigi. Mogłaby powstać taka liga, która mogłaby przyciągnąć więcej kibiców z różnych części naszego kraju, a niestety bez kibiców ten sport umrze. Jeśli chodzi o rozstawienie torów na mapie Polski to wszystko jest bardzo rozciągnięte, ale wierzę że i tak bylibyśmy w stanie na małych torach zebrać taką publiczność jak na stadionach podczas meczu żużlowego lub piłki nożnej, tym bardziej że teraz można już oglądać polskie wyścigi online, postawić jakiś telebim, możliwości są bardzo duże, ale muszą być obecne media, ludzie muszą wiedzieć że mogą mieć swoich wyścigowych bohaterów, muszą pojawiać się nazwiska. Szkoda, że nie wszyscy podzielają tą wizję, ale będę próbował, może w przyszłości się to zmieni, póki co Puchar Śląska stoi dla wszystkich otworem.
Dziękujemy za rozmowę, bardzo się cieszymy że wkładasz w swoje działania całe serce i życzymy w takim razie dużo dobrej energii i sił do rozwoju polskich wyścigów motocyklowych!
TAK się u Duszana jeździ:
https://youtu.be/V58zwRctMMk