Znowu nie wszystko ułożyło się po myśli członków i fanów Ducati Toruń Motul Teamu. Dużych pozytywów jednak też nie brakowało. Ekipa Ducati jechała na Tor Poznań z zamiarem powetowania sobie niedawnych, nieudanych zawodów na Słowacji. Plan został zrealizowany niestety tylko połowicznie.
To kolejny weekend, który okazał się szczególnie pechowy dla walczącego o tytuł mistrza kraju Daniela Bukowskiego. Często mawia się, że miłe bywają złego początki. Tak było też tym razem. Popularny „Buła” w wolnym treningu uzyskał drugi rezultat w swojej klasie. Identycznie było w kwalifikacjach, co dało start do wyścigu z pierwszej linii.
W sobotę była prawdziwa huśtawka pogodowa. Danielowi Bukowskiemu o kolejne punkty do klasyfikacji generalnej przyszło walczyć w deszczowych warunkach. „Buła” po raz kolejny udowodnił jednak, że także na mokrym torze czuje się jak przysłowiowa ryba w wodzie i połączony wyścig klas Superstock 1000 i Superbike zakończył na bardzo dobrym, trzecim miejscu. W swojej klasie (SST 1000) był drugi.
Niedzielny wyścig odbywał się z kolei przy pięknej, słonecznej pogodzie. Chmury zebrały się nad głowami członków teamu, gdy okazało się, że w pewnym momencie Daniel na dystansie wyraźnie zaczyna tracić moc. Dosyć szybko z tego powodu spadł na koniec stawki.
No cóż, pech nas niestety prześladuje w dalszym ciągu – mówi Daniel Bukowski. – W tym wyścigu nie pracował jeden cylinder. Na gorąco trudno powiedzieć, co było tego przyczyną. Ustalimy ją, ale póki co jeszcze nie wiemy, co mogło spowodować tę awarię. Dobrze, że udało się dowieźć przynajmniej jakieś punkty, w zasadzie tocząc się po torze. Najgorsze jest to, że brakuje nam już jakiejkolwiek rezerwy punktowej na kolejne rundy. Można powiedzieć, że sprawa jest już w zasadzie przesądzona. Wygląda na to, że tytuł mistrza kraju ponownie nam się wymknął. W podobnym tonie po zawodach na Torze Poznań wypowiada się szef teamu.
Ta sytuacja zmusza nas do zmiany priorytetów na dalszą część sezonu – podkreśla Dariusz Małkiewicz. – Daniel robi bardzo dobre wyniki w Alpe Adria i w tym momencie skupiamy się na walce o podium tego cyklu na zakończenie sezonu. Mistrzostw Polski też oczywiście nie zamierzamy odpuszczać, ale upragniony tytuł mistrzowski chyba faktycznie w tej sytuacji znacząco oddalił się od nas. W WMMP będziemy skupiali się na pojedynczych wyścigach, na tym, żeby w poszczególnych rundach jak najwięcej ugrać i pokazać się z jak najlepszej strony, a niewątpliwie nas na to stać.
Menedżer zespołu nie ukrywa, że daną sytuacją jest rozczarowany. Jednocześnie podkreśla jednak radość z wyników pozostałych zawodników reprezentujących barwy DTMT w miniony weekend, czyli Macieja Uklei i Krzysztofa Zaciery. – Jestem naprawdę bardzo zadowolony z wyników Maćka i Krzyśka – stwierdza Dariusz Małkiewicz. – W ich przypadku podczas tej rundy też nie brakowało trudnych momentów, ale ostatecznie skończyło się naprawdę dobrze.
Obaj wymienieni zawodnicy też nie ukrywają, że pomimo pewnych perturbacji wyjechali z Poznania faktycznie zadowoleni.W sobotę pogoda zafundowała nam prawdziwą loterię – wspomina Maciej Ukleja. – Mieliśmy suchy trening, ale mokre kwalifikacje. Tych w zasadzie w ogóle nie pojechałem, bo złapałem uślizg już na pierwszym, wyjazdowym okrążeniu. Do wyścigu zostałem dopuszczony, ale oczywiście w tej sytuacji przyszło mi startować z ostatniego pola. Ponadto, właśnie dopiero podczas wyścigu przyszło mi „uczyć się” mokrego toru. Nie miałem możliwości przetrzeć się w tych warunkach wcześniej, tak jak uczynnili to pozostali zawodnicy. Suma summarum jednak wyszło naprawdę dobrze, bo startując z ostatniej, 24 pozycji, udało mi się przebić aż na trzynaste miejsce i dowieźć je do mety. W swojej klasie byłem piąty. Co do niedzieli to startowałem już z nieco lepszej pozycji, bo piętnastej. Ostatecznie skończyło się dziewiątym miejscem w wyścigu i piątym w Supertockach, więc chyba mogę być zadowolonych, choć mam lekki niedosyt, bo po ciuchu liczyłem na czwarte miejsce. Zanim jednak uporałem się z grupą zawodników z Superbike’ów, którzy byli tuż przede mną i trochę mnie blokowali, to rywal, z którym mógłbym powalczyć o tę pierwszą czwórkę, trochę mi odjechał i w dalszej części dystansu już nie udało się tej straty odrobić. Takim dodatkowym bonusem było dla mnie poprawienie podczas tego weekendu swojego najlepszego czasu okrążenia na tym torze. Od teraz wynosi on 1.36.8s.
Ze swoich wyników ogólnie zadowolony jest też Krzysztof Zaciera rywalizujący w klasie Rookie 1000. Startując do sobotniego wyścigu z DEPO minął na dystansie większość rywali i ostatecznie zameldował się na mecie jako czwarty.
– To było coś niezwykłego, po prostu wyścig życia – mówi z uśmiechem. – Do teraz nie rozumiem, jak to się stało. W kwalifikacjach zaliczyłem „glebę”, chyba bardziej bolesną dla mnie niż dla motocykla. Do teraz boleśnie odczuwam skutki tego upadku. Później mieliśmy sporą nerwówkę w związku ze składaniem maszyny, bo czasu na to było naprawdę niewiele. Ogłoszono wyścig mokry, a ja ostatni raz w deszczu jeździłem ponad rok temu. Po podjęciu takiej decyzji przez sędziów, daje się zawodnikom trzy okrążenia na zapoznanie się z nawierzchnią. W momencie, gdy wszyscy kręcili te okrążenia zapoznawcze, ja jeszcze robiłem przegląd techniczny motocykla. Pięć osób do ostatniej chwili pracowało przy mojej maszynie i dosłownie w ostatniej chwili udało się go poskładać. Niestety, to wiązało się jednak z tym, że nie zdążyłem wyjechać nawet na okrążenie formujące i przyszło mi do wyścigu ruszać z DEPO, czyli de facto z 28 pola startowego, gdzie w kwalifikacjach miałem 11 miejsce. Mimo, że nawet nie miałem przestawionej elektroniki, jechałem na ustawieniach na suchy tor, a nie mokre warunki, to ścigało mi się znakomicie i ostatecznie dojechałem na czwartym miejscu, minimalnie przegrywając miejsce na podium. To jest mój życiowy wynik. W niedzielę bardzo we znaki dawała się ta kontuzja odniesiona podczas kwalifikacji. Walczyłem nie tylko z rywalami, ale też z bólem. Ostatecznie skończyło się czternastym miejscem i tym samym kolejnymi punktami. Ogólnie przez cały poprzedni sezon nie zdobyłem tylu punktów, co w ten jeden weekend, co jest chyba najlepszą puentą tego wszystkiego.
Źródło: inf. prasowa Ducati Toruń Motul Team