Jonathan Rea zaprzeczył ostatnim doniesieniom, łączącym go ze startami w Suzuki w klasie MotoGP. Niektóre media donosiły, że Północnoirlandczyk może zastąpić rozczarowującego Andreę Iannone i w przyszłym roku zmienić i serię, i producenta, dla jakiego się ściga. Podobno we wciągnięcie do MotoGP zabiega sama Dorna, która organizuje zarówno MotoGP, jak i WSBK: byłoby to rozwiązanie dobre dla wszystkich: MotoGP dostałoby czołowego zawodnika z innej serii, a WSBK odetchnęłoby po trzyletniej dominacji. Tyle tylko, że sam Rea nie jest specjalnie zainteresowany.
„Nie było oficjalnej wymiany zdań pomiędzy mną a Suzuki, jestem tu bardzo szczęśliwy. Mam kontrakt na 2018 rok, podobnie jak Andrea Iannone. Podejrzewam, że spekulacje biorą się z niewystarczającej postawy Iannone, ale szczerze mówiąc, nie mam na ten temat nic do powiedzenia.” – powiedział Jonathan Rea.
Zawodnik Kawasaki nie wyklucza jednak takiej zmiany środowiska. Póki co jednak nie ma na to szans. „Jestem szczęśliwy tu gdzie jestem, moje serce bije dla Superbike. Te mistrzostwa świetnie mi pasują. Mam zwycięski pakiet i przenosząc się do grand prix także musiałbym mieć zwycięski pakiet. To musiałby być ekscytujący projekt, aby przykuł moją uwagę, bo wiem, że mógłbym tam przejść i być w czołówce, gdybym tylko takim pakietem dysponował.”
„Jeśli taka szansa się nie pojawi, nie będę żałował, ponieważ z Kawasaki jestem w bardzo dobrym położeniu.” – dodał zawodnik z Wielkiej Brytanii. Rea ma za sobą debiut w MotoGP – w 2012 roku zastępował w barwach Repsol Hondy Casey’a Stonera. Zajął wtedy ósme miejsce w Misano i siódme w Aragonii.
Źródło: newsletter.co.uk
Rea byłby bezmózgiem jakby przeszedł z mistrzowskiego moto na komarek, tylko po to żeby ścigać się z zawodnikami Avintii o pasjonujące pojedyncze punkty w motoGP.
Jest takie jedno miejsce – i to mogłaby być naprawdę ciekawa kombinacja zawodników, ale jakoś Repsol uwielbia Pedrosę w swoim zespole a nawet jak są pogłoski o planach na przyszłość to raczej kierują się one w stronę kopii Pedrosy (Cal, Alex) a nie drugiego równorzędnego zawodnika w zespole… Biorąc pod uwagę to jak szybko Marquez nabiera mistrzowskiego stylu bycia (np. obsztorcowanie Ianonne za jakiś w sumie mało istotny żarcik) to mogłoby być równie elektryzująco jak w movistarze :). Jest jeszcze KTM, ale jeżeli RB za swoje pieniądze nie zniweluje szybko przepaści technicznej do czołowych zespołów, to zapał sponsorów może szybko zamienić się w coś zupełnie odmiennego :)