Przed i w trakcie pierwszej rundy nowego sezonu serii World Superbike, rozgrywanej w Australii, na drodze Eugene Laverty’ego stanęło wiele przeciwności losu. On jednak wcale się nie poddał i jest pełen nadziei przed jutrzejszymi wyścigami.
Już w trakcie nieoficjalnych testów na torze Phillip Island Irlandczyk wylądował na deskach i to tak niefortunnie, że złamał trzecią kość śródręcza lewej dłoni. Tym samym nie brał on udziału w australijskich oficjalnych próbach, ale liczył na to, że w trakcie tego weekendu znów wsiądzie on na swoją Aprilię RSV4.
W piątkowym treningu wolnym #58 był dwudziesty drugi, a w kwalifikacjach zajął dokładnie tą samą lokatę. Ogromny wpływ na taki stan rzeczy miał fakt, iż upadł on już na samym początku sesji. Tym samym pokonał zaledwie trzy okrążenia i choć szczęśliwie nie pogorszył urazu ręki, to dodatkowo nabawił się wstrząśnienia mózgu!
Dziś jednak Eugene ponownie wsiadł na swój motocykl, a w porannej, drugiej sesji kwalifikacyjnej sięgnął po jedenasty czas, tracąc tylko 0.746sek do najszybszego Toma Sykesa. Blisko półtorej sekundy wolniejszy od lidera był on podczas drugiego treningu i niektórzy obawiali się, że nie awansuje do Superpole. Z powodu odwołania owej sesji Laverty startować będzie do jutrzejszych wyścigów z jedenastego pola, a więc z trzeciego rzędu.
„Dziś poszło mi znacznie lepiej. Wczoraj było wręcz katastrofalnie z powodu wywrotki, którą być może wywołała właśnie kontuzja mojej ręki. Dzięki wszystkim z Clinica Mobile już rano uzyskiwałem jednak dobre czasy. Niestety, nasza praca została przerwana z powodu tragicznego w skutkach wypadku jednego z zawodników,” mówił 25’latek z Toomebridge. „Jutro rozpoczniemy wyścig z trzeciego rzędu i jeśli weźmiemy pod uwagę to, co stało się wczoraj, dziś mogę być tylko zadowolony.”