Home / WSBK / Wzloty i upadki Aprilii na Philip Island

Wzloty i upadki Aprilii na Philip Island

Zespół Aprilia Alitalia Racing doświadczył wyjątkowo przewrotnego weekendu w Australii. Debiutując pod banderą nowego sponsora całkiem nieźle rozpoczął zmagania w piątkowych treningach, jednak po sesji warm-up, w której najszybszym był Biaggi pZespół Aprilia Alitalia Racing doświadczył wyjątkowo przewrotnego weekendu w Australii. Debiutując pod banderą nowego sponsora całkiem nieźle rozpoczął zmagania w piątkowych treningach, jednak po sesji warm-up, w której najszybszym był Biaggi przed Camier nastąpił zwrot akcji czego efektem były pozycje poza grupą najlepszych. Sam Max w swej wypowiedzi przyznał, że jechał na granicy i więcej tego weekendu osiągnąć się nie dało.

Piekielnie szybkie na prostej maszyny włoskiego producenta nie poradziły sobie najlepiej podczas sesji Superpole, ale w niedzielny poranek nie miały sobie równych podczas rozgrzewki. Wydawać się mogło, że problemy z wibracjami na tylnim kole zostały przez mechaników rozwiązane i droga do wysokich lokat stoi przed zawodnikami otworem.

W pierwszym biegu zarówno starujący z jedenastego pola Biaggi jak i szesnastego Camier zdołali znacznie poprawić swoje pozycje w początkowej fazie wyścigu. W przypadku Maxa dobrą pozycję udało się dowieść do samej mety, na której to okazał się minimalnie gorszy od czwartego Janthana Rea z zespołu Hannspree Ten Kate Honda.

Wyścig popołudniowy to już niestety przejazd z kilkoma mniejszymi błędami, które doświadczonemu Rzymianinowi stanęły na drodze do poważnej zdobyczy punktowej. „Nie poszło najlepiej,” stwierdził Max tuż po zakończonym drugim przejeździe. „Przejechałem na wprost jeden z zakrętów, ten na którym Camier wypadł z toru dwukrotnie, jechałem wtedy na granicy, a w takich sytuacjach błędy czekają na Ciebie na każdym kroku. Jest sporo rzeczy do poprawnienia, jednak nie zamierzam się zniechęcać gdyż jesteśmy świadomi naszego potencjału i jesteśmy pewni, że damy z siebie więcej kiedy tylko uporamy się z naszymi problemami. ”

Los nie szczędził także drugiego z kierowców fabrycznego zespołu Aprilii — Leona Camier. Brytyjczyk zaliczył świetny start pierwszego wyścigu, w którym już na pierwszym okrążeniu zyskał cztery pozycje, jednak na sześć okrążeń do mety jadąc z grupą walczącą o czwartą lokate popełnił błąd i stracił kilkanaście cennych sekund. Ostatecznie wyścig ten zakończył na jedenastej pozycji.

Niemal identyczny błąd aktualny misrz kategorii BSB popełnił w drugim przejeździe i ponownie zakończył zmagania na jednastej pozycji. Jest to o tyle nieprzyjemna sytuacja dla młodego wyspiarza, że tempo jakie notował w tym wyścigu niewiele odbiegało od najlepszych w stawce. Dwie pięciopunktowe zdobycze to na pewno nie to czego spodziewał się Leon w swoim debiucie na Australijskim torze.

„Jest mi niezmiernie przykro z powodu błędów jakie popełniłem. W pierwszym wyścigu starałem się objechać kilku zawodników na jednym z małych zakrętów, jednak na dohamowaniu go przestrzeliłem i by uniknąć kolizji z Maxem musiałem wyjechać poza tor. Potem odkręcałem ile tylko się dało by odzyskać tyle pozycji ile to możliwe. ”

Komentarz do drugiego wyścigu wyglądał bardzo podobnie jak pierwszego. „Podczas drugiego przejazdu nieźle wystartowałem i udało się zabrać z czołową grupą, tuż za Checą, który natychmiast wyprzedził Toselanda. Kiedy i ja starałem się wyprzedząć wylądowałem nieco na zewnętrznej. Wtedy wrzuciłem zły bieg i wyleciałem poza tor w dokładnie tym samym miejscu co kilka godzin wcześniej. ”

Utalentowany Brytyjczyk najwyraźniej jest świadom swoich błędów i zdaje sobie sprawy w jakich rejonach potrzebna jest poprawa. „Jestem rozczarowany, ponieważ czasy okrążeń były bardzo dobre i widząc jak sytuacja w wyścigu się rozwinęła, mam świadomość, że dobre rezultaty były w moim zasięgu. Sporo się poprawiliśmy, jednak zmarnowałem dobrą okazję. Teraz szykujemy się na Portimao, tor który znam dobrze i na którym mam zamiar utrzymać się w czołówce. Nadal jest dużo rzeczy do zrobienia, szczególnie podczas sesji Superpole,” zakończył lekko rozczarowany Camier.

AUTOR: Redakcja

Dodaj komentarz

Twój adres email nie będzie opublikowany. Wymagane pola oznaczone są gwiazdką *

*

Niniejsza strona internetowa korzysta z plików cookie. Pozostając na tej stronie wyrażasz zgodę na korzystanie z plików cookie. Dowiedz się więcej w Polityce prywatności.
149 zapytań w 2,383 sek