Home / WSBK / Przed sezonem 2005 – WSBK / WSS

Przed sezonem 2005 – WSBK / WSS

Początki WSBK

Gdy w 1987 roku w królewskiej klasie 500cc trwała zacięta walka pomiędzy Wayne’m Gardner’em na Hondzie i parą Randy Mamola, Eddie Lawson dosiadającą Yamahy, budziła się pomału do życia inna seria wyścigów motocyklowych. Mało kto wówcPoczątki WSBK

Gdy w 1987 roku w królewskiej klasie 500cc trwała zacięta walka pomiędzy Wayne’m Gardner’em na Hondzie i parą Randy Mamola, Eddie Lawson dosiadającą Yamahy, budziła się pomału do życia inna seria wyścigów motocyklowych. Mało kto wówczas przypuszczał, że będzie ona miała tak wielki wpływ na rozwój całego sportu motocyklowego.
Od sezonu 1988 w Europie ruszyły do walki najszybsze motocykle produkcyjne, czyli Mistrzostwa Świata Superbike (World Superbike Championship). Ogromna w tym zasługa ich pomysłodawcy, Steve’a McLaughlin’a, któremu udało się zjednoczyć cele europejskich i japońskich potentatów motocyklowych.
Przez kilkanaście lat istnienia, Superbiki zyskały sobie ogromne rzesze fanów i miano jednych z najważniejszych wyścigów motocyklowych na świecie. Stały się także doskonałym uzupełnieniem wyścigów Grand Prix. To właśnie podczas inauguracyjnego sezonu SBK, po raz pierwszy dał się poznać ogromny talent późniejszego 5-ciokrotnego Mistrza Świata w 500-tkach, Australijczyka Micka Doohana. Pochodzący z Brisbane zawodnik wystartował wprawdzie zaledwie w czterech wyścigach, lecz trzykrotnie stawał na najwyższym stopniu podium. Podczas pierwszego wyścigu na torze Sugo był również bliski triumfu, jednak zaliczył upadek.

Radykalne posunięcia

Początek XXI wieku dla WSBK okazał się bardzo trudny. Wprowadzenie do najwyższej klasy Motocyklowych Mistrzostw Świata nowych, czterosuwowych motocykli, omal nie okazało się decydującym ciosem dla Superbike’ów. Prawie wszyscy najlepsi zawodnicy startujący w Mistrzostwach Świata motocykli produkcyjnych przenosili się do MotoGP wraz z fabrycznymi zespołami oraz wieloma sponsorami. Koniec sezonu 2003, kiedy wiadomo już było, że jedynym pozostałym w Superbike’ach fabrycznym zespołem (nie biorąc pod uwagę nie liczącego się raczej w stawce zespołu Foggy Petronas) będzie Ducati, wydawał się być początkiem końca tej popularnej serii. Równie kontrowersyjne i niepokojące głosy odezwały się po ogłoszeniu nowego regulaminu na 2004 rok. Pesymiści przewidywali nawet, że to może być ostatni sezon stworzonych przez McLaughlin’a wyścigów.

Główne obawy dotyczyły przepisu o wprowadzeniu jednego, ekskluzywnego dostawcy opon, którym została firma Pirelli. Obawiano się, że w wyniku ujednolicenia ogumienia zostaną zamknięte drzwi przed zespołami mającymi podpisane kontrakty z innymi dostawcami opon, co w zaistniałej sytuacji wcale nie było bezpodstawne. Choć w pewnej części przewidywania te się sprawdziły (podczas wyścigu na torze Laguna Seca nie mogła wystartować czołówka zawodników amerykańskich mistrzostw AMA Superbike, która to ścigała się na innych oponach, a czasy uzyskiwane w roku 2004 były znacznie słabsze od tych kręconych we wcześniejszych latach), to, kto wie, czy przepis ten nie uratował istnienia World Superbike Championship. Walka o koronę w sezonie 2004 trwała niemal do ostatnich metrów. Wprawdzie po raz kolejny w ostatnich latach ostateczny triumf odniósł fabryczny zespół bolońskiej fabryki twinów, Fila Ducati, lecz przyszło to Włochom o wiele trudniej niż w dwóch poprzednich sezonach. Ostatecznie zwyciężył 24-letni Brytyjczyk James Toseland, który stał się najmłodszym triumfatorem w historii WSBK. W klasyfikacji generalnej wyprzedził o 9 punktów swojego kolegę z zespołu, Francuza Regis’a Laconi’ego i innego zawodnika na Ducati, Nori Hagę. Jednak cichym bohaterem tego sezonu okrzyknąć należy Australijczyka Chris’a Vermeulen’a, który przez cały rok dzielnie walczył z koalicją Dukatów, dosiadając jedynej konkurencyjnej w stawce japońskiej „rzędowej czwórki”, czyli świetnie przygotowanej, przez holenderski zespół Ten Kate, Hondy CBR 1000 RR.

Szybkie powroty

Tak szybko, jak producenci uciekali z Superbike’ów, tak szybko do nich teraz powracają. Koniec 2004 roku udowodnił, że nadal jest zapotrzebowanie na wyścigi serii produkcyjnych na najwyższym światowym poziomie, co przyniosło szereg dobrych wieści dla wszystkich, którzy interesowali się losem Superbike’ów i Supersport’ów (World Supersport Championship powstałe u boku WSBK w 1997 roku). Pod koniec zeszłego roku swoje ponowne występy w WSBK zapowiedziały wielkie japońskie koncerny Suzuki i Yamaha, powracające do rywalizacji z niemal fabrycznymi ekipami. Dodając do tego wsparcie w postaci Karl’a Muggeridge’a, Mistrza Świata WSS w sezonie 2004, dla Chris’a Vermeulen’a w boksie Ten Kate, a także nieco wzmocnione szyki zespołu Kawasaki, dominacja bolońskiej marki wydaje się być mocno zagrożona. Co ciekawe na ogłoszonej przez FG Sport liście startowej kierowców w sezonie 2005 jest najwięcej maszyn… Yamaha YZF R1, a nie Ducati jak to było już niemal tradycją. Na tejże liście znalazło się aż 30 nazwisk zawodników, którzy zostali zgłoszeni do pełnego sezonu startów. Warto także wspomnieć, że Mistrzostwa Świata motocykli produkcyjnych pozyskały od 2005 roku sponsora strategicznego, którym została Corona Extra. To także znacznie wzmocniło pozycję Superbike’ów na świecie.

Główne zmiany regulaminowe, jakie zatwierdzono na ten rok dotyczą głównie dodatkowych restrykcji, nałożonych na zespoły w kwestii używania opon. Od tego sezonu przez cały weekend kierowcy mają do dyspozycji w sumie 13 opon tylnych i 11 przednich, niezależnie od ich rodzaju. Przepisy zaostrzyły także standardy wykonania zbiorników paliwa w motocyklach oraz wprowadziły dodatkowy, automatyczny czujnik odcinający dopływ paliwa, gdy motocykl znajdzie się poza torem.

Historyczny moment

Polskich kibiców w tym sezonie ciekawić będzie nie tylko walka najlepszych kierowców spoza naszego kraju. Jeden z najbardziej utalentowanych i utytułowanych zawodników z kraju nad Wisłą, Paweł Szkopek, znalazł się na ogłoszonej w styczniu przez FG Sport liście startowej kierowców kategorii Supersport. Polak będzie jeździł w czeskim zespole KL Intermoto Czech Republic wraz z Tomas’em Miksowsky’m. Jest to pierwszy w historii polskich wyścigów motocyklowych przypadek, gdy nasz rodak będzie mógł się pokazać u boku najlepszych na świecie w pełnym sezonie.
Sympatyczny Płocczanin we wrześniu ubiegłego roku stał się także pierwszym Polakiem, który zakwalifikował się i ukończył wyścig Mistrzostw Świata klasy Superbike, co miało miejsce na torze Imola. Tydzień później Szkopek pokazał się z jeszcze lepszej strony na francuskim torze Magny Cours, gdzie dojechał do mety na punktowanych pozycjach (w pierwszym wyścigu był 15-ty, a w drugim 13-ty). Godne uwagi jest to, że Paweł dokonał tego z obiema połamanymi rękami. We Francji mieliśmy w sumie trzech reprezentantów. Obok Pawła Szkopka do wyścigu udało się zakwalifikować Teodorowi Myszkowskiemu i Andrzejowi Pawelcowi. Popularny „Andrew”, który zdominował zeszłoroczną rywalizację na naszym podwórku, miał jednak groźny upadek na treningu i nie wystartował w niedzielnych wyścigach, zaś Tediemu zabrakło jednej pozycji w drugim wyścigu by także zająć punktowane miejsce.

Zabawa się zaczęła

Karuzela World Superbike ponownie ruszyła z końcem lutego w Katarze. Wcześniej jednak zawodnicy i ich zespoły nie próżnowali. Nieoficjalne testy, jakie odbywają się zwykle w przerwie zimowej, zapowiadały jedno: niezwykle wyrównaną i ciekawą walkę w nadchodzącym sezonie. Powracające do rywalizacji po przerwie Suzuki i Yamaha, których kierowcy kręcili świetne czasy głównie na australijskim torze Phillip Island, zastrzyk gotówki dla Ten Kate ze strony potężnego sponsora w postaci Winstona oraz stabilność składu Bolończyków, którzy także podpisali nową umowę sponsorską z firmą Xerox wróżyły dawno niewidzianą w Superbike’ach rywalizację wielu ekip, w której ciężko było wskazać zdecydowanego faworyta. Jednak w tej chwili zaczyna się on pomału wyłaniać. Ale od początku…

W połowie lutego do Kataru zaczęli napływać najlepsi kierowcy WSBK i WSS, gdzie na otwartym w zeszłym roku torze Losail, miały się odbyć oficjalne testy obu klas, a tydzień później wyścigi inaugurujące sezon 2005. Rywalizacja w Doha miała właściwie dwóch bohaterów. W Superbike’ach niemal wszystko, co było do zdobycia, zgarnął zespół Alstare Suzuki Corona Extra. Testy zakończyły się sukcesem Yukio Kagayamy, który wyprzedził swojego team-partnera Troy’a Corser’a, Mistrza World Superbike Championship z 1996 roku. Podobnie było podczas kolejnego weekendu. Obaj zawodnicy Suzuki zgodnie zgarnęli po jednym zwycięstwie, lecz w pierwszym wyścigu Japończyk zdołał przyjechać za plecami Corsera, co przy trzeciej pozycji Australijczyka w drugiej odsłonie dało prowadzenie w generalnej klasyfikacji po pierwszej rundzie Kagayamie. Dwukrotnie na podium stanął także Francuz Regis Laconi z Ducati Xerox, zaś Mistrz Świata Toseland zameldował się na szóstej pozycji również w obu wyścigach, co było skutkiem kontuzji, jakiej się nabawił podczas testów.

Podobnie wyglądał początek sezonu w Supersportach. Testy z najlepszym czasem ukończył Sebastien Charpentier, z Winston Ten Kate Honda, który zdominował także treningi i kwalifikacje przed sobotnim wyścigiem. Jednak sobota była zdecydowanie dniem jego kolegi z zespołu, Japończyka Katsuaki Fujiwary. „Katsu” rozpoczął wyścig fatalnie. Zaraz po starcie, w wyniku problemów z motocyklem przy ruszaniu, spadł niemal na sam koniec stawki. Wspaniała postawa samuraja w późniejszej części rywalizacji pozwoliła mu dopaść prowadzącego od startu Charpentier’a i na 3 okrążenia przed końcem go wyprzedzić.

Ciekawostką w Katarze okazała się być także pogoda. Nad pustynią często wisiały gęste chmury, a zespoły do końca nie były pewne, w jakich warunkach przyjdzie im startować. Przykładowo poranna sesja warm-up rozgrywana była w ulewnym deszczu. Wtedy ze znakomitej strony pokazał się Paweł Szkopek, który zakończył poranny trening na rewelacyjnym 4-tym miejscu. W wyścigu nie było już tak pięknie, aczkolwiek kolejna punktowana pozycja Polaka może cieszyć. Szkopek nie bez przygód ukończył swój debiut w WSS na 13-tej pozycji, co oczywiście nie usatysfakcjonowało w pełni ambitnego Płocczanina. „No cóż… z jednej strony jestem zadowolony, że dojechałem do mety na punktowanej pozycji. Z drugiej strony jestem wściekły, że nie udało mi się powalczyć o wyższe pozycje.” — komentował swój występ na gorąco po wyścigu Paweł Szkopek.

AUTOR: Redakcja

Dodaj komentarz

Twój adres email nie będzie opublikowany. Wymagane pola oznaczone są gwiazdką *

*

Niniejsza strona internetowa korzysta z plików cookie. Pozostając na tej stronie wyrażasz zgodę na korzystanie z plików cookie. Dowiedz się więcej w Polityce prywatności.
137 zapytań w 1,193 sek