Symbolika liczby „13” dała o sobie znać podczas tego eventu. Wypadki, wypadki i… wielki triumf Ryana Villopoto! Mistrza serii AMA/FIM Supercross 2012 w klasie 450! Na cztery rundy przed końcem cyklu riderowi Monster Energy Kawasaki nie jest już w stanie nikt zagrozić. Gdy „champion” triumfował, Windham wciąż nie dowierzał, że od biegu głównego dzieliły go tylko dwa zakręty, Stewart poniósł karę za agresywny wjazd Regalowi, a Barcia wieszał koty na Lance’a Vincenta, który pozbawił go… Zapraszam do lektury.
Klasa 250 EAST:
Bieg – Heat 1 – w klasie 250 był restartowany. Wszystko na wskutek gleby, którą zaliczył Tyler Bowers. Doszło do niej przed pierwszym zakrętem i nim reszta stawki zdążyła przejechać resztę tego felernego okrążenia, to w powietrzu powiewała już czerwona flaga. Zatem restart…
A ten był na korzyść Barcii, który zgarnął holeshota, uprzedzając tym samym Alexa Martina i Kena Roczena, którzy na końcu drugiej prostej, usiedli mu na ogonie. Bieg mógł wygrać jednak tylko jeden z owej trójki, a był nim… holeshotter Justin Barcia. Dokonał tego z całkiem sporą przewagą nad drugim na mecie – Roczenem. Martin trzeci.
Heat 2 również nie obył się bez problemów na starcie. Upadek jednego zawodnika pociągnął za sobą 6 innych. Blake Wharton nie dał się jednak wciągnąć w to zawirowanie i zaliczył najszybszy start zdobywając tym samym na swoje konto holeshota. Justin Bogle niby nie pozornie skrywał się za jego plecami, po to, by po na końcu drugiego okrążenia wykorzystać sytuację (jaką był upadek Whartona) i objąć prowadzenie, którego jak się później okazało – nie oddał już nikomu. Wharton miał za to sporo kłopotów przez ową glebę. Spadł bowiem na miejsce 10. i mógł już tylko pomarzyć o pierwszej trójce. Baa! Nawet szóstce! Ostatecznie udało mu się zakończyć bieg na miejscu 7. Drugi po Bogle’u był Blake Beggett, chwilkę przed Malcolmem Stewartem.
Bieg główny:
Eastersi po raz siódmy stanęli do boju, jakim jest bieg główny w rywalizacji Supercross. Pierwszy zakręt był miejscem spotkania wielkiej trójki ze wschodniego wybrzeża – na czele stanął reprezentant zespołu GEICO Honda, Justin Barcia. Ken Roczen z Red Bull KTM był drugi, a jeżdżący dla Rockstar Energy Racing Suzuki – Blake Wharton zajmował trzecią lokatę. Owa trójca wychodząc na prowadzenie uchroniła się przed zbiorową i nikogo już nie dziwiącą glebą „pierwszego zakrętu”. W ciemne mocne „pierwszego” dali się wciągnąć m.in. Darryn Durham, Malcolm Stewart oraz Justin Bogle. Zakręt numer 2 również przyczynił się do lekkiego podziału w stawce, sprawiając tym samym, że czoło wysuwało się na prowadzenie coraz bardziej. Ale co to?! Na froncie doszło do niezwykle spektakularnej (i co więcej – skutecznej!) zagrywki ze strony Kena Roczena. Niemiec postanowił najwidoczniej, że ten bieg – bez względu na wszystko – będzie jego. Swój plan zaczął więc wdrażać w życie od pierwszego okrążenia. Na dwa zakręty przed hopką wyznaczającą linię mety, Roczen objął prowadzenie! To doprowadziło Barcię do furii. Nie minęło jedno okrążenie i znów Honda z jedynką na czerwonej tablicy prowadziła cały peleton. Tempo Justina rosło, co potwierdzały liczby. Roczen tracił do niego już blisko dwie sekundy, a Wharton ponad trzy. Czyżby jechał on po swoje szóste zwycięstwo w tym sezonie? Na tego typu spekulacje było jednak chyba zbyt wcześnie, bo do końca wyścigu pozostawało wciąż 12 okrążeń. A w SX-ie wszystko się może zdarzyć…
Phillip Nicoletti był czwarty, tuż przed piątym Blakem Baggetem. Szósty plasował się Kyle Peters, dalej Alex Martin, Lance Vincent i Jake Canada. Bogle 19. a Stewart 20.
Okrążenie piąte po krótkiej chwili wytchnienia przyniosło nam bitwę o miejsce 3. Broniący się Blake Wharton musiał podjąć wyzwanie rzucone mu przez Blake’a Bagetta, ale… po szybkim spięciu i efektownym przejeździe Bagetta przez nawrót kończący rytmiczna sekcję, podkulił ogon, oddając tym samym trzecią lokatę w stawce. Tempo Bagetta rosło, ale mimo to wciąż od lidera wyjściu dzieliło go kolosalne siedem sekund. Drugiego zaś Roczena, nie mniej kolosalne – pięć sekund. Justin Bogle nadrabiał straty i na szóstym okrążeniu był już 13. Biorąc pod uwagę jego początkową, 19 lokatę było naprawdę sporym wyczynem. Od Lesa Smitha dzieliła go tylko sekunda i wszystko wskazywało na to, że i on za chwilę mu ulegnie.
Na samym czele było dość spokojnie (jak i podczas innych, pięciu eventów, w którym prowadzenie należało do Barcii) – Justin powiększał swoją przewagę. Do Roczena jednak zaczął się zbliżać Bagget i to coraz bardziej. Niemiec starał się zgubić ogon, lecz presja rosła. Ale udało się! W ferworze walki Bagget popełnił drobny błąd, który zakończył się złym wjazdem w sekcję, co przełożyło się na tempo jej przejazdu – Roczen był już bezpieczny (przynajmniej na razie).
Bagget był jednak jak cień Niemca i po chwili znów znalazł się niebezpiecznie blisko. Barcia zaś gnał prosto do mety i nic nie zapowiadało tego, że może się na niej stawić, jako pierwszy, ktoś inny niż rider Hondy. W między czasie doszło do spięcia między szóstym Martinem i siódmym Durhamem. Ale Martin zdołał się obronić.
Zatem Barcia, Roczen, Bagget, Wharton, Nicoletti, Martin Canada i Bogle – tak na okrążenie do końca prezentowała się pierwsza ósemka. Wydawać by się mogło, że już nic nie może się zdarzyć, że zwycięstwo Barcii jest pewne, a czek za zwycięstwo jest już na niego wypisywany, ale jak to w supercrossie – nic nie jest tu pewne, nawet na metr przed linią mety. I tak było i tym razem! Na cztery zakręty przed metą, dublowany przez Barcię Lance Vincent zaliczył niefortunne lądowanie, w skutek którego zaliczył glebę. Nie byłoby w tym nic strasznego (bynajmniej dla Barcii i jego fanów), gdyby nie fakt, że motocykl Lance’a uderzając w tylne koło Hondy numeru „#1” wytrącił jej ridera z równowagi. Choć Barcia pozbierał się szybko, to te kilka sekund wystarczyło Roczenowi, by objąć prowadzenie. I trzy zakręty dalej to właśnie jego na mecie powitały piekielne płomienie Monster Energy – tak, jak mają w zwyczaju witać zwycięzcę… Było to pierwsze zwycięstwo Niemca w tegorocznej serii AMA/FIM Supercross. A tym samym druga przegrana Barcii (Przypomnijmy: jego pierwsza przegrana, tj. trzecie miejsce, miała miejsce w Indianapolis. Wówczas zwycięzcą był Blake Wharton.), który tym razem musiał się zadowolić się z lokaty drugiej. Blake Bagget dopełnił miejsca na podium. Wharton zaś był czwarty, tuż przed Nicolettim.
Darryn Durham ukończył wyścig jako 17. co nie odbiło się na nim w klasyfikacji generalnej. Spadł on bowiem na pozycję czwartą, ustępując tym samym miejsca na podium – Roczenowi! Obu panów dzieli teraz 9. oczek różnicy. Runda 8. już teraz – zapowiada się więc bardzo emocjonująco!
[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=6Q3W2dUL2A8 [/youtube]
Okrążenie z Jamesem Stewartem po torze w Houston (Reliant Stadium.)
Klasa 450 Supercross:
Kwalifikacyjny bieg No.1 nie przyniósł specjalnie wielkiego zamieszania. Mówiąc w skrócie, szybki start zaliczył Ryan Villopoto. Na tyle szybki, że już po chwili zaczął wypracowywać sobie całkiem pokaźną przewagę nad drugim w stawce Justinem Braytonem. Efekt tego był taki, że owe 8. okrążeń kwalifikacyjnych Ryan przejechał najszybciej i jako pierwszy „przybił piątkę” człowieku od szachownicowej flagi. Aż 12 sekund dłużej zajęło stawienie się na mecie Braytonowi. Trzeci, Broc Tickle, uczynił to kolejne 5s. później.
Dużo bardziej ciekawie było w biegu Heat 2, gdzie łokieć w łokieć stanęli na linii startu: James Stewart, Kevin Windham, Jake Weimier, Mike Alessi i Davi Millsaps. W końcu bramki opadły! James Stewart, który nie wystąpił w Toronto, najwidoczniej chciał zrehabilitować się przed swoimi fanami i zaliczył naprawdę fenomenalny start. Holeshot powędrował na jego konto, podobnie jak prowadzenie na okrążeniu pierwszym. Numer #7 – powrócił! Jadący jednak z numerem 14, Kevin Windham zajmował drugie miejsce – i ten fakt był jak cisza przed burzą… Jake Weimer i Davi Millsaps obstawili kolejno trójkę i czwórkę w stawce. Gdy na przedzie rozpoczął się proces wyrabiania przewagi, to w środku stawki doszło do zbiorowej kraksy, w której ucierpieli m.in. Mike Alessi, Wil Hahn, Jason Thomas i Robert Marshall. Za głównego winowajcę tej sytuacji można by uznać Alessiego, który za ostro wszedł w zakręt, w konsekwencji czego wylądował dalej niż myślał – czyli tam, gdzie akurat znajdował się Hahn. Alessi najechał na niego, a dalej wszystko przypominało reakcję łańcuchową. Pozbieranie się i rozłączenie motocykli zajęło tej nieszczęsnej ekipie kilka ładnych sekund – dla niektórych oznaczało to koniec marzeń o starcie w biegu głównym…
To nie był koniec wrażeń Heat’u 2. Kevin Windham rozpoczął bowiem natarcie na samego „Bubbę”. Na okrążeniu trzecim rider Hondy wziął się do roboty i mgnieniu oka był już obok Stewarta. Sekcja whoopsów została przez niego POCHŁONIĘTA! Stewart nie miał z nim szans na tym odcinku i spadł tym samym na drugie miejsce. Windham liderem. To wydarzenie jednak znacznie ubodło dumę Stewarta i już kilka zakrętów dalej rozpoczął on kontratak. Kolejne whoopsy – tym razem Stewart zbliżył się do Windhama, ale wyjście z wirażu należało do ridera Hondy.
Dokładnie w miejscu, gdzie numer #7 stracił prowadzenie, tam też je odzyskał! Publika szalała! Ale chwila, chwila – to znów Windham objął prowadzenie! Ta widowiskowa, trwająca kilka okrążeń batalia przyjęła już miano EPICKIEJ. Bieg drugi należał bez wątpienia do tych dwóch gości. Porwali oni tłum i to w 100%. Słabnące ostatnio notowania Stewarta od razu podskoczyły. Szacunek do numeru #14 także wzrósł. Wszystko ma jednak swój początek i koniec – przyszła pora okrzyknąć zwycięzcę. Nagle, na ostatnim okrążeniu (dwa zakręty przed metą) broń wypaliła i…Kevin Windham oberwał! Ferwor walki zakłócił obliczenia Windhama, w efekcie czego zaliczył on jedno z gorszych lądowań jakie mogą zaistnieć w supercrossie. Uderzenie przednim kołem w szczyt hopki, sprawiło że Kevin poleciał „na twarz”. Nie zdołał się uratować… Jego Honda zaliczyła dwa „frontflipy” (nie bez powodu użyłem cudzysłowie) odbijając się od ziemi i puszczając całkiem ładny obłoczek pary wydostający się z chłodnicy. Całe szczęście jednak, że rozpędzony motocykl nie trafił w kręgosłup. Nie zmieniło to jednak faktu, że został on poważnie poturbowany. Dla Windhama był to koniec wyścigu – a od mety dzieliły go tylko dwa zakręty. I w tym momencie na język nasuwa się tylko jedna i znana największym tybetańskim mistrzom sentencja – „Supercross jak poczynania Matki Natury wysoko w górach. Podobnie jak ona, jest on bowiem nieprzewidywalny… ”.
[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=1lLW4Vyyr1g[/youtube]
Stewart wygrywa, Weimer drugi, Millsaps trzeci. Metcalfe czwarty.
Bieg główny:
Piękny start, a co ważniejsze – najszybszy – zaliczył Davi Millsaps. Uprzedził on tym samym drugiego po pierwszych metrach Villopoto i Alessiego. Bogowie są jednak nieugięci i na króla tego eventu przewidzieli innego ridera… po raz ósmy miał nim być Ryan Villopoto! Nim skończyło się okrążenie inicjujące main event „jedynka” była już na czele peletonu. Millsaps zajmował drugie miejsce, dalej byli Alessi, Robert Kiniry oraz Joshua Hansen. Daleko w tej stawce znalazł się James Stewart, którego na drugim okrążeniu aparatura pomiarowa zarejestrowała na 11 lokacie. Od pierwszej trójki dzielił go m.in. Nico Izzi, Justin Brayton oraz Jake Weiemer.
Villopoto przypominał pędzącą lokomotywę, której nic nie mogło zatrzymać. Jego przewaga rosła z każdym przejechanym metrem, co w rezultacie dawało już niemalże trzy sekundy od Millsapsa. Bieg przebiegał całkiem płynnie, aż do czasu, kiedy to James Stewart zaczął się coraz bardziej rozpychać w parciu na czoło. Efektem tego naporu był ostry zajazd drogi Kyle’owi Regalowi na jednym z wiraży – na tyle szybki i zabójczy, że Regal wypadł z toru.
Ale nawet w supercrossie dziwne siły dbają o sprawiedliwość i już po chwili owy manewr zemścił się na Bubbie. Na tzw. sekcji „triple” James zaliczył złe lądowanie na „stoliku”, co przeniosło się również na lądowanie kończące sekcję i dalej skończyło się to podobnie jak w przypadku Windhama. Numer #7 poleciał na twarz i zakończył wyścig. Houston Stewart ukończył jako 20… W wyniku tej dość poważnej gleby ucierpiał także Matthew Goerke, który wjechał w Yamahę wyoutowanego Bubby, tracąc przez to sporo czasu.
[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=rR1wmWqXyI8[/youtube]
Po pechowym dla niektórych okrążeniu 9. nastał umiarkowany spokój. Villopoto nawijał na koło kolejne metry, Millsaps utrzymywał drugą lokatę, a Weiemer zdołał wskoczyć na trzecią pozycję. Alessi był czwarty, a Brayton piąty. I w tej harmonijnej atmosferze cała piątka dotarła do linii mety.
Klasyfikacja generalna: Klasy Lites 250 (EAST) – po 7 rundach:
1. Justin Barcia (Honda) – 167 pkt.
2. Blake Wharton (Suzuki) – 135 pkt.
3. Ken Roczen (KTM) – 127 pkt.
4. Darryn Durham (Kawasaki) – 118 pkt.
5. Blake Baggett (Kawasaki) – 106 pkt.
6. Jake Canada (Honda) – 104 pkt.
Klasyfikacja generalna – Klasa Supercross 450 (po 13 rundach).
1. Ryan Villopoto (Kawasaki) – 296 pkt.
2. Ryan Dungey (KTM) – 192 pkt.
3. Davi Millsaps (Yamaha) – 191 pkt.
4. Justin Brayton (Honda) – 181 pkt.
5. James Stewart (Yamaha) – 178 pkt.
6. Jake Weimer (Kawasaki) – 170 pkt.
Mamy mistrza!
Koniec tego wyścigu był też końcem… oczekiwania na to, kto w tym sezonie zostanie „championem” klasy Supercross. Wiemy już bowiem, że został nim bezapelacyjnie Ryan Villopoto, który nad drugim w klasyfikacji ogólnej Dungey’em (w prawdzie kontuzjowanym) ma 104 punkty przewagi! Nad pozostającym w grze Millsapsem 105, a to oznacza definitywnie, że już nikt nie jest mu w stanie zagrozić. Nawet gdyby Ryan odpuścił, a Millsaps wygrałby owe cztery rundy jakie pozostały, to do lidera i tak będzie tracił wciąż 5 punktów. Zatem – VILLOPOTO MISTRZEM PO RAZ KOLEJNY!
Barcia i 5000$ kary
Tak, to prawda. Sfrustrowany do granic możliwości Barcia (nie ma mu się co dziwić), po naprawdę pechowej kraksie (której inicjatorem był Vincent) i dojechaniu do mety, podjechał on do swojego „oprawcy” i najprawdopodobniej ostro mu nawrzucał. Nie ukrywał też szczególnie złości, która w nim siedziała. Za to niesportowe zachowanie została więc nałożona na niego kara w wysokości 5000$. Czy słusznie? A może karą powinien zostać obarczony Vincent, który jako dublowany nie ułatwiał jazdy Barcii? Niestety, na to pytanie odpowiedzi już chyba nie poznamy…
14 runda AMA/FIM Supercross, tym razem w Nowym Orleanie, już 14.04.2012!
Wow wygrali 1.000 $! :D
To za holeshota ;p