Jack Miller wyjaśnił, dlaczego jego zwolnienie z zespołu KTM było dla niego zaskoczeniem. Czterokrotny zwycięzca wyścigów MotoGP był od dawna uważany za tego, którego może spotkać degradacja z zespołu fabrycznego, aby KTM mógł zatrzymać Pedro Acostę.
Jednak pozostanie w satelickim zespole w Tech3 wydawało się wyraźnie możliwe, a menedżer zespołu KTM, Francesco Guidotti, stwierdził po zakończeniu GP Włoch, że „chcieliby, aby pozostał w projekcie”.
Jednak kilka dni później wiceprzewodniczący Pierer Mobility, Hubert Trunkenpolz, ujawnił nowy plan dla Tech3, który to zespół miałby składać się z dwóch zawodników, „którzy osiągnęli podium w 2024 roku”. Czy była to po prostu presja na Australijczyka?
Tak czy inaczej, to był zły znak dla Millera, biorąc pod uwagę, że w tym roku nie ukończył ani jednego wyścigu ani sprintu w pierwszej trójce, dlatego wkrótce potem ogłoszono, że nowymi zawodnikami Tech3 będą Enea Bastianini i Maverick Viñales.
Według Millera, poinformowano go o zwolnieniu zaledwie kilka godzin przed oficjalnym ogłoszeniem tego faktu. Co jednak ważniejsze, Australijczyk był przekonywany, że nie musi szukać sobie innego miejsca. „Byłem zaskoczony, ponieważ ostatnia informacja, jaką usłyszałem, brzmiała: >nie rozmawiaj z nikim, bo chcemy, żebyś został w rodzinie<, a potem dostajesz telefon trzy godziny przed ogłoszeniem prasowym, że nie dostajesz kontraktu.”
„Tak, byłem zaskoczony. Mówiąc delikatnie. Ale jest, jak jest. Jak im powiedziałem, nie przyszedłem do tego projektu na dwa lata. Odszedłem mając wcześniej prawdopodobnie najbardziej konkurencyjny motocykl na torze, żeby tutaj przyjść i spróbować przekazać swoją wiedzę.” – dodał.
„I czuję, że w zeszłym roku to, co udało nam się już osiągnąć, aby poprawić motocykl na pewnym poziomie, było dużym dodatkiem. A teraz napotkaliśmy pewną ścianę. To sprowadza się do rozwoju i tego, co musimy rozwijać i w jakim kierunku musimy iść z motocyklem. Przenoszenie informacji od jednego do drugiego producenta może cię posunąć naprzód tylko do pewnego stopnia. W końcu nowe części muszą się pojawić, rozwój musi się odbywać.”
Chociaż Miller argumentował, że zasługuje na pozostanie na RC16 ze względu na jego wkład w rozwój motocykla, co potwierdził nawet Pit Beirer przy potwierdzaniu odejścia #43, przyznał się także do swoich niedociągnięć.
„Mówiąc, że jestem zadowolony lub szczęśliwy z tego, jak sprawy się potoczyły… nie jestem, to nie to, co sobie założyłem.” – przyznał Jackass, który obecnie zajmuje 16. miejsce w klasyfikacji generalnej. „Jestem pierwszym, który jest bardziej rozczarowany niż ktokolwiek inny. Czułem się zawiedziony samym sobą, ponieważ nie udało mi się osiągnąć tego, co sobie założyłem na początku roku. Ale tak to czasem bywa i będziemy dalej pracować i wrócimy.”
Aktualne doniesienia mówią, że Jack Miller nie ma już szans na angaż do fabrycznego zespołu Hondy, bo tam mają pozostać Luca Marini z Joanem Mirem. Pojawia się jednak światełko w postaci miejsca w zespole Gresini Ducati, gdzie zwolniła się posada po odejściu Marca Marqueza. Druga posada – Alexa Marqueza – czeka na Hiszpana.
Źródło: speedcafe.com
Pramac Yamaha i Aprilia też mają wolne miejsca
Miller myślał, że przekupi swoją wiedzą z garażu Ducati KTM -a, a tu stała się oczywista oczywistość, wyssali z niego co się dało, s e drugim sezonie liczyły się już tylko wyniki.
Miller rozczarowuje formą i zalicza ciągłe upadki, nie zmienia to faktu, że KTM powinien go o czasie poinformować o swoich planach, tak aby mógł on poszukać sobie siodła w innym zespole.
Jak widać kiedy przychodź co do czego, sentymenty i zasługi idą na bok i liczy się kasa lub wyniki .
Zagrywka Ducati z Marqez’em, też nie wiele lepsza, choć tam, można ich usprawiedliwiać cennym nabytkiem i liściem za zeszłoroczne zachowanie Martina względem przyszłego pracodawcy.
Co nie zmienia faktu, że gdyby nie ultimatum Martina, to było by jak z Millerem po fakcie by się dowiedział.
Szkoda Millera, ale to jeszcze nie pobudka z ręką w nocniku, szansę na siodło jeszcze są w satelitach .
Ale na co on liczył? Że go zostawią? Przecież Australijczyk od dłuższego czasu wyraźnie cieniuje. Nie ma tempa i na dodatek często zalicza wywrotki. Jedynie narodowość może go uratować, gdyż MotoGP jest zbyt mocno hiszpańsko-włoskie. W innym przypadku nie powinien absolutnie utrzymać posady, podobnie jak Morbidelli, Augusto Fernandez czy Takaaki Nakagami.
Jeśli wierzyć temu co mówi Miller, to zapewniali go, że nie z nikim rozmawiać, że zostanie w rodzinie
Moim zdaniem nie chodzi o to, że wyleciał za wyniki, tyle, że mu obiecywali, że będzie git. Tymczasem pewnie przyszedł ktoś ważny ze szczytu, powiedział – nie ma wyników, nie ma miejsca. A poki nie było umowy, to jak widać, w MotoGP wszelkie słowne umowy można zerwać.
Cóż, wyścigi, wyscigami, a ostatecznie to biznes jak każdy inny
Jak byśmy nie patrzyli to jest tylko i wyłącznie biznes.
Dla mnie z perspektywy kibica to nie jest fajne, ale tabelki w excelu muszą się zgadzać.
Już pisałem że od pewnego czasu MotoGp po prostu oglądam i tak będzie z tym sezonem, ale na te przetasowania zawodników między fabrykami… Czekam na 2025.